Podsumowanie meczu
Liverpool we wspaniałym stylu powrócił na zwycięski szlak, pokonując na wyjeździe Blackburn Rovers. Zwycięską bramkę zdobył Carroll, a nieoczekiwany debiut zaliczył Brad Jones.
Z racji zbliżającego się półfinału FA Cup, Kenny Dalglish postanowił dać odpocząć kluczowym zawodnikom. Na ławce rezerwowych zasiedli m.in. Carragher, Enrique i Suarez, zaś Steven Gerrard nie znalazł się w kadrze meczowej.
W tej sytuacji po raz pierwszy opaskę kapitańską otrzymał Martin Skrtel.
Do podstawowej jedenastki powrócili dwaj rekonwalescenci – Glen Johnson oraz Craig Bellamy.
Spotkanie lepiej rozpoczął Liverpool, gdyż już w 13. minucie objął prowadzenie. Akcję rozpoczął Skrtel, który dalekim wykopem uruchomił Bellamy’ego. Walijczyk zagrał piłkę wzdłuż bramki do Maxiego, a ten zdobył swojego trzeciego gola w ligowych rozgrywkach.
Zaledwie trzy minuty później the Reds podwyższyli prowadzenie. Robinson wypluł futbolówkę po strzale z dystansu Shelveya. Carroll próbował dobijać, lecz został zablokowany. Ostatecznie piłka trafiła pod nogi Rodrigueza, który nie miał problemów z umieszczeniem jej w siatce.
Pomimo okrojonego składu Liverpool grał bardzo dobrze. Gdy wydawało się, że losy meczu są już przesądzone, fatalny błąd popełnił Flanagan. Młody Scouser podał zbyt lekko do tyłu, dzięki czemu Hoilett stanął oko w oko z Donim. Brazylijski bramkarz podcina gracza Rovers, przez co otrzymuje czerwoną kartkę.
Brad Jones zmienił Flanagana i pokazał się z najlepszej strony gdyż obronił rzut karny! Piękna chwila dla Australijczyka, który unosząc palec w górę, zadedykował interwencję swojemu synkowi.
Swoją drogą los bywa przewrotny. Do meczu z Newcastle United, Jones był bramkarzem w rezerwach i trzecim kandydatem na bramkę w ekipie Dalglisha. Teraz został jedynym doświadczonym zawodnikiem na tej pozycji, dzięki czemu najprawdopodobniej jego ujrzymy w derbowym pojedynku na Wembley.
Wracając do meczu, radość gości nie trwała długo. W 36. minucie fatalny błąd w kryciu umożliwił gospodarzom zdobycie kontaktowej bramki. Po precyzyjnym dośrodkowaniu, piłkę głową w siatce umieścił Yakubu.
Do końca pierwszej połowy gospodarze starali się iść za ciosem, wykorzystując przewagę jednego gracza. Liverpool umiejętnie się bronił, wyprowadzając kontrataki.
Kilka minut po przerwie dobrą okazję na podwyższenie wyniku miał Carroll, ale jego uderzenie głową po rzucie rożnym minęło słupek bramki Robinsona.
W 53. minucie Kenny Dalglish dokonał drugiej zmiany. W miejsce Johnsona wszedł Agger.
Chwilę potem pierwszy, poważny błąd popełnił golkiper the Reds. Przy wybiciu piłki nabił rywala, poczym próbował ją złapać, ale czyni to niepewnie. Wykorzystał to zawodnik gospodarzy, który został odepchnięty w walce o futbolówkę. Sędzia podyktował rzut karny i ukarał Jonesa żółtym kartonikiem.
Tym razem Yakubu zmylił bramkarza, uderzając w sam środek.
W 77. minucie Dalglish przeprowadził ostatnią zmianę. Zszedł Maxi, a na boisku pojawił się Enrique.
W końcówce spotkania gra była bardzo otwarta. Obydwie ekipy miały ochotę na pełną pulę.
W doliczonym czasie gry napór i ambicja Liverpoolu zaowocowała zwycięską bramką. Długie podanie od tylnych formacji przedłuża Agger, a Andy Carroll fantastycznym szczupakiem umieszcza piłkę pod poprzeczką. Wspaniała chwila dla krytykowanego Anglika!
Po doliczonych czterech minutach, sędzia zakończył spotkanie, w którym mieliśmy dosłownie wszystko. Odrabianie strat, czerwone kartki, obronione i wykorzystane rzuty karne. Czerwoni pomimo osłabienia walczyli do samego końca, co przyniosło oczekiwane rezultaty.
Komentarze (5)
Dobrze, ze Andy strzelil ta bramke bo musialby przezyc nastepna fale krytyki po tym jak nie wykorzystal wrzuty z rogu, ale i tak oceniam jego wystep na + ;]