Człowiek z cienia
W czasach, gdy przy wysyłaniu telegramów, posługiwano się specjalnie skróconymi do tego celu adresami, w przypadku Liverpoolu owym adresem był bramkarz. Wczoraj, ironicznie, pozycja, która przynosiła im niegdyś tak wiele dumy i stanowiła znak firmowy, stała się ich największą bolączką.
W przeciągu dziewięciu dni, dostępu do ich bramki broniło trzech strażników. Łańcuszek niebywałych zdarzeń rozpoczął Pepe Reina, oglądając czerwoną kartkę za bezsensowne zachowanie względem Jamesa Percha podczas meczu z Newcasrle, a zakończył Brad Jones niespodziewanie debiutując w Premier League, gdy jego klub mierzył się z Blackburn Rovers.
W międzyczasie Doni, zmuszony do wypełnienia niegodnego pozazdroszczenia zadania, jakie stanowiło zastąpienie
Reiny, wydawał swoje rozkazy.
Tak jak Hiszpan, nie mógł polemizować ze swoją karą, bowiem sposób, w jaki przewrócił Juniora Hoiletta to klasyczny przykład faulu. Jednak w odróżnieniu od Reiny, można było współczuć mu jego niedoli, ponieważ taki los zgotował mu Jonathan Flanagan, fatalnie podając futbolówkę.
Wyrzucenie z boiska Doniego oznaczało, że Jones został drugim bramkarzem Liverpoolu, debiutującym w lidze w przeciągu zaledwie dwóch ostatnich spotkań, po tym, jak Brazylijczyk pojawił się na boisku w meczu z Aston Villą, w ubiegłą sobotę.
Szok dla drużyny jest zrozumiały, bez względu na to, iż Jones stał się bohaterem, broniąc rzut karny wykonywany przez Yakubu. Fakt, że w półfinałowych derbach Merseyside ich nadzieje spoczną w rękach golkipera numer 3, który rozegra swój pierwszy mecz od prawie roku, nie stawia ich w roli faworyta.
Niedbałość Jonesa była doskonale widoczna, gdy sprokurował on jedenastkę, po której gospodarze wyrównali stan meczu. Przez moment Kenny Dalglish musiał obawiać się kolejnej czerwonej kartki, ponieważ los jego piłkarza zależał tylko i wyłącznie od arbitra, Anthony'ego Taylora.
Historia jest warta odnotowania także z punktu widzenia 30-letniego Australijczyka, którego do angielskiej piłki wprowadził Bryan Robson, a zarekomendował Peter Shilton. Ponad 2-milionowy transfer z Middlesbrough w sierpniu 2010 roku to tylko jeden z wielu niewypałów Roya Hodgsona, a zarazem jedyny, który przypomina o jego kadencji. Teraz staje przed szansą występu na Wembley.
Po udanym okresie wypożyczenia do Derby County pod koniec zeszłego sezonu, Jones nie spodziewał się nawet wypełnienia swojego kontraktu w Liverpoolu. Jednak jego nadzieje na uratowanie kariery w innym miejscu zostały odsunięte na boczny tor, gdy dowiedział się o chorobie swojego syna, Luki.
Niestety, pięcioletni chłopiec w listopadzie przegrał walkę z białaczką. W tym czasie Jones zyskał szacunek za sposób, w jaki radził sobie w tym trudnym i bolesnym okresie.
Sześć miesięcy po tak wielkiej osobistej tragedii, Jones jest człowiekiem, na którym częściowo spoczywa nadzieja Liverpoolu na pokonanie Evertonu. Jednocześnie jest tym, który w sposób właściwszy niż ktokolwiek inny, potraktuje derbowy półfinał.
Tony Barrett
Komentarze (9)
hej, masz misje- musisz zalatwic pewnego goscia, nazywa sie Caps Lock, uwazaj, czasem chodzi z Shiftem ;)
odwolanie? w takiej sytuacji wysmialiby nas, J.Hoilett wychodzil na pusta bramke..