SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1587

Okiem Scousera - część XXXIX


Zapraszamy Państwa do lektury kolejnej części Naszej kolumny. Znajdujący się ostatnio pod obstrzałem Kenny Dalglish zanotował wraz z Liverpoolem mocny tydzień, czym wzmocnił swoją pozycję w klubie. Przyjrzymy się jego sytuacji a także zastanowimy się co może przynieść przyszłość Jamiemu Carragherowi.

Riposta Dalglisha

Kiedy po kolejnej tragicznej porażce z Newcastle przyszedł remis na Anfield z Aston Villą Kenny Dalglish miał prawo obawiać się o swoją posadę. Amerykańscy właściciele przecież rok wcześniej stracili cierpliwość do Roya Hodgsona, który nie potrafił uporać się z kryzysem formy the Reds. A przecież kiedy przychodzili do klubu zapowiadali, że dadzą czas Anglikowi i ma on ich poparcie. Tymczasem ciężkie chwile wymagają trudnych decyzji i to samo dotknęło teraz Liverpool i panowie Henry i Werner znowu zaczęli działać. Zamiast jednak wykonać najbardziej przewidywalny ruch znaleźli winnych na zapleczu klubu. Tymczasem Kenny wzmocniony dodatkowo ostatnimi wynikami może się czuć spokojny o swój los. Dostał duże poparcie ze strony swoich przełożonych i wprowadził Liverpool do finału kolejnego pucharu. Jak widać perspektywa kolejnego święta na Wembley może uratować skórę szkockiego szkoleniowca.

To był pozytywny tydzień dla Liverpoolu. Po ciężkich miesiącach w lidze przeplatanych awansami w pucharach przyszedł czas, w którym Liverpool znowu zaistniał jako zespół, który wie czego chce i potrafi słowa przełożyć w czyny. Chociaż nawet w tym sezonie widzieliśmy więcej dobrej gry niż w spotkaniach z Blackburn czy Evertonem to sposób w jaki osiągaliśmy zwycięstwa jest budujący. Do tej pory Liverpool wygrał zaledwie kilka spotkań, kiedy musiał odrabiać straty czy zdobywał kluczowe bramki w końcowych fragmentach meczów. Wyraźnie brakowało czegoś ekipie Dalglisha, żeby podnosić się w trudnych momentach i ostatecznie cieszyć się z pełnej puli. Tym razem udało się nam osiągnąć zwycięstwa dwukrotnie w ostatnich momentach spotkań, demonstrując postawę niezbędną do odniesienia sukcesu.

Potrzeba pewnej zadziorności, absolutnej woli zwyciężania przy nawet najczarniejszych scenariuszach. Każda aspirująca o najwyższe cele drużyna musi to posiadać. Liverpool to zatracił w ostatnich latach, kiedy staczał się i nie potrafił wrócić na właściwe tory. Były przebłyski, ale nie wystarczy być ambitnym w co dziesiątym spotkaniu. Trzeba nim być dziś, jutro, za tydzień. Każdego dnia, na każdym treningu, w każdym spotkaniu. To nie kwestia motywacji w szatni przed meczem. Nie powinno się tłumaczyć nikomu w Liverpoolu, że każde spotkanie gra się o zwycięstwo. Niestety tego nie było widać w tym sezonie. Za łatwo godziliśmy się z kolejnymi potknięciami. Nie zawsze sprawialiśmy wrażenie, że do ostatnich sekund dajemy z siebie maksimum, aby tylko w jakikolwiek sposób przechylić szalę zwycięstwa na własną korzyść. Nigdy nie wolno nam grać asekuracyjnie bez względu na okoliczności. Nie wolno nam wychodzić na boisko silniejszego obecnie przeciwnika z myślą, że remis byłby dobrym wynikiem. Robiliśmy to w tym sezonie na obiektach Manchesterów czy Tottenhamu i automatycznie wróciliśmy na tarczy. Nie dojdziemy do niczego, jeśli będziemy w jakimkolwiek spotkaniu schodzili z boiska bez zwycięstwa akceptując to.

Mecz z Blackburn nie mógł się lepiej zacząć a później gorzej popsuć. Szybkie dwie bramki dawały nam dużą przewagę i wtedy koszmarny błąd młodego chłopaka postawił nas w sytuacji, w której trzeba było już walczyć o wynik w osłabieniu. To był świetny test charakteru, który na szczęście nie został oblany. Co prawda w zbyt prosty sposób oddaliśmy prowadzenie, ale dzięki naszej determinacji zdołaliśmy ponownie wyjść na prowadzenie. To była najlepsza główka Andy’ego Carrolla od przyjścia do klubu. Jakże potrzebne było Liverpoolowi takie zwycięstwo. Podobnie udało się pokonać Everton w bardziej prestiżowym meczu na Wembley. Znowu za łatwo pozwoliliśmy przeciwnikowi dojść do naszej bramki i trzeba było się przyłożyć, żeby wywalczyć awans. Ponownie to rosły Anglik był bohaterem ostatnich minut, co pozwala mu cieszyć się najlepszym tygodniem od momentu głośnego transferu. To właśnie on jest ojcem dwóch ostatnich sukcesów, które pokazały, że Liverpool jednak może grać ambitnie, dumnie i bezkompromisowo.

To jednak początek drogi Kenny’ego do pozostanie w klubie. Oczywiście zwycięstwo nad Chelsea w finale FA Cup może być decydujące. Jak jednak uda mu się to osiągnąć a w ostatnich ligowych kolejkach dalej jego zespół będzie rozdawał punkty potrzebującym to może go nawet podwójna korona nie uratować. Odpowiedzialność za niepowodzenia obecnego projektu póki co spadła głównie na Damiena Comolliego w momencie jego zwolnienia. Jednak skoro Dalglish przyznał, że za wszystkie transfery odpowiada on sam to za wyniki i długotrwały ligowy kryzys odpowiadać powinien właśnie Szkot. Wernen wyraził pełne poparcie dla obecnego szkoleniowca i żeby go nie zmarnować zespół powinien odpowiedzieć mocną końcówką sezonu. Jeśli ciężko wymagać momentalnej poprawy stylu to przynajmniej niech nasi ulubieńcy uraczą nas taką determinacją jak w ostatnich dwóch spotkaniach a nie powinniśmy mieć więcej powodów do wstydu.

To był tydzień, którego klub i Kenny potrzebowali. Teraz czeka nas kilka pozaboiskowych wydarzeń, które będą miały kluczowe znaczenie dla przyszłości tego klubu. FSG szykuje się na wytoczenie nowego kierunku rozwoju. Chociaż celniejsze może być sformułowanie, że przymierza się do lepszego wdrożenie obecnego. Działania Comolliego i wszechobecna krytyka drogich transferów Liverpoolu nie przypadła do gustu także właścicielom. Będą oni teraz wymagać większego poszanowania środków, które przeznaczają na klub i trafniejszych decyzji. Okazuje się, że jedynym biznesowo trafionym ruchem było ściągnięcie w ostatniej chwili Craiga Bellamy’ego za darmo. Utalentowani Enrique, Coates czy Suarez zademonstrowali duży talent, ale koszty ich transferów były co najwyżej odpowiednie. Nie osiągnęliśmy celu, którym miało być ściąganie młodych zawodników za drobne sumy, żeby rozwijali się w świetnych piłkarzy i zwielokrotniali swoje ceny. Raczej jak w przypadku Carrolla czy Hendersona na starcie zapłaciliśmy tyle, ile oczekiwalibyśmy na mecie. Dlatego wymagana była zmiana osoby za to odpowiedzialnej i z niecierpliwością można wyczekiwać decyzji ze strony amerykańskich właścicieli. Od działań osoby, którą zatrudnią zależeć będzie przyszłość obecnego projektu, który ma wszelkie podstawy do dojrzewania, ale już niemal wyczerpany limit błędów. Jednak przy poparciu dla Kenny’ego ciągle istnieje w niego wiara i chęć kontynuacji przy odpowiednich poprawkach. To dla Dalglisha ostatnia szansa na ponowne królowanie w klubie. Póki co nieco zmienił zakurzone oblicze Liverpoolu, ale potrzeba mu znacznie więcej, żeby ponownie błyszczał.

Zmierzch kariery?

Kiedy ogłoszono skład Liverpoolu na pucharowe spotkanie z Evertonem kibice mogli być mocno zdziwieni, że w składzie znalazło się miejsce dla Jamiego Carraghera. Zasłużony, doświadczony, legendarny już piłkarz klubu w tym sezonie musiał na dobre uznać wyższość pary Agger-Skrtel a ponadto młody Coates kilkukrotnie pokazał się z dobrej strony, chociażby zdobywając bramkę sezonu pięknymi nożycami przeciwko QPR. Jednak waga spotkania i jego derbowy charakter przeważyły o obecności dojrzałego wychowanka. To był najszczęśliwszy człowiek na Wembley w momencie, gdy Howard Webb odgwizdał koniec spotkania. Niestety głównie ze względu na jego prezent dla Evertonu, który mógł być jego największym koszmarem.

Nie sposób nie zadać w takiej sytuacji pytania: czy to już teraz jest ten moment, kiedy trzeba się będzie żegnać z Jamiem jako piłkarzem Liverpoolu? Jego wiek, zarobki, obecne umiejętności są przeciwieństwem piłkarza, którego wzorzec nakreślili obecni właściciele w wizji swojej polityki transferowej. To jednak ikona. Człowiek przesiąknięty tym klubem i jednoznacznie z nim kojarzony. Myślę, że nie ma sensu przytaczać szeregu jego zasług i wystarczy wspomnieć moment, w którym w heroicznej walce w Stambule doskwierały mu skurcze, po czym wstawał i dalej walczył jak lew. Chociaż nigdy nie był obdarzony wielkim talentem osiągnął coś wspaniałego w Liverpoolu i zawsze będzie wymieniany wśród najlepszych jego defensorów.

Jednak na bok sentymenty. Spójrzmy z czysto sportowej strony na obecnego Carraghera i zastanówmy się czy to nie jest już ten moment, w którym trzeba byłoby sobie ładnie podziękować za współpracę i pójść do przodu. Dominacja Aggera i Skrtela nad nim w tym sezonie nie podlega dyskusji. Coates już udowodnił, że jest w stanie już w tym momencie uzupełnić ten duet. To jednak mało. Ciągle Carragher może zostać uzupełniając skład środkowych obrońców. Problem jednak polega na tym, że widocznie tracimy wtedy na jakości gry obronnej. Wynika to z przyzwyczajeń Jamiego, który nie potrafi wyjść wyżej swoją formacją, gdyż zwyczajnie jest za wolny do takiej gry. Głęboko ustawiona defensywa pozwala jednak wejść przeciwnikom bliżej bramki a co za tym idzie stanowi większe zagrożenie. Widocznie taka gra gorzej pasuje Aggerowi czy Skrtelowi, którzy świetne występy w tym sezonie głównie notowali, gdy grali razem. Mogli wtedy wyjść wyżej, operować z dużym zaufaniem piłką pomiędzy sobą i wymiennie potrafili włączać się w konstruowanie akcji. Obecność naszego drugiego kapitana to hamuje i wymaga bardziej klasycznego podejścia do gry obronnej.

Jednak nie byłoby problemu jakby Carragher tak jak przez większość swojej kariery wykonywał swoje zadania wzorowo. Kiedy nie dostaje regularnej szansy na grę powinien w tych kilkunastu spotkaniach dać nam przynajmniej bezpieczeństwo z tyłu na wystarczającym poziomie. Ostatnie rzecz jakiej nam wtedy potrzeba to indywidualne błędy z jego strony. W momencie, w którym przy swojej klasycznej, twardej i walecznej grze zaczynają się wpadki decydujące o traconych bramkarz należałoby się zastanowić czy może nie pójść śladami Samiego Hyypii. Fin, kiedy już nie był tak silnym punktem naszej obrony a ciągle czuł się zdolny do regularnej gry zmienił klub na niżej notowany i na koniec kariery potrafił być jeszcze silnym punktem niemieckiego Bayeru. Jamie nie jest w sytuacji, w której może liczyć na rozwój w przyszłości, bo to co miał najlepsze już zaoferował klubowi. Na pewno to będzie wymagało przeanalizowania i decyzji tego lata.

Oczywiście jeśli zapytałoby się go czy widzi siebie dalej w Liverpoolu bez zawahania odpowiedziałby, że tak. Tutaj jednak wkraczamy w kompetencja człowieka, który powinien o tym decydować. Jest nim Kenny Dalglish. To w jego rękach leży przyszłość Carraghera. To on musi zdecydować czy dalej będzie polegał na usługach wiernego żołnierza czy skieruje się w inne strony. Wiadomo, że jest kontrakt, nawet ze sporą tygodniówką i to trzeba respektować, ale jak sam Jamie mówił: nikt nie jest większy niż klub. Obecny sezon pokazał, że jego rola jest ograniczona. Jego występy pokazały, że nie może mieć pretensji, że stracił status pierwszego wyboru przy definiowaniu naszej obrony. Nie jest też tajemnicą, że ma on trenerskie ambicje i być może taka rola byłaby dla niego odpowiedniejsza na przyszły sezon. O ile oczywiście by się na to zgodził. Można też zostawić wszystko w obecnym porządku kontynuując obecną pracę w podobnym zestawieniu obrońców byle tylko nie ignorować sytuacji. Potrzebna jest wśród sztabu analiza i przemyślenie sytuacji, ponieważ jeśli mamy tworzyć projekt na kilka następnych lat ciężko oczekiwać, że znajdzie się w nim w dłuższej perspektywie Carragher. Na pewno nie może zostać wyłącznie ze względu na przeszłość i zasługi. Raczej powinno się dbać o to, żeby w ostatnich krokach jego kariery nie niszczyć pomnika, którego wierną służbą dla Liverpoolu sobie wybudował w sercach kibiców.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (1)

Mersey 16.04.2012 21:08 #
Jakoś nie wyobrażam sobie Carraghera podążającego do innego klubu, żeby przedłużyć swoją karierę, chociaż i najwięksi z największych, tak postępują, jak choćby Raul, który pozostawił ukochany Real. Lepiej, że Jamie zagrał teraz, niż miałby wyjść na finał z Chelsea.

Pozostałe aktualności

Obrońca Liverpoolu bliżej powrotu po kontuzji  (0)
21.11.2024 13:45, Bajer_LFC98, thisisanfield.com
Kto był mocno eksploatowany w reprezentacji  (1)
21.11.2024 13:16, BarryAllen, thisisanfield.com
Bednarek nie zagra z Liverpoolem  (20)
20.11.2024 17:49, Mdk66, thisisanfield.com
Statystyki przed meczem z Southampton  (0)
20.11.2024 14:50, Vladyslav_1906, liverpoolfc.com
Michał Gutka specjalnie dla LFC.PL!  (15)
20.11.2024 13:31, Gall1892, własne