Carroll: Widziałem tę piłkę w bramce
Rosły napastnik Liverpoolu przyznał, że widział już piłkę w bramce po swoim uderzeniu głową w końcówce finałowego meczu o Puchar Anglii z Chelsea.
Reprezentant Anglii pojawił się na boisku w drugiej połowie i zdołał odmienić grę Liverpoolu, zdobywając piękną bramkę kontaktową.
W końcowych minutach, Carroll miał szansę wyrównać stan meczu strzałem głową z niewielkiej odległości, lecz bramkarz Chelsea - Petr Cech, niesamowitą interwencją na linii bramkowej zatrzymał zmierzającą niechybnie do siatki piłkę.
- Byłem przekonany, że piłka przekroczyła linię bramkową - powiedział Carroll.
- Wydawało mi się, że futbolówka odbiła się po wewnętrznej stronie poprzeczki, co mogło oznaczać tylko jedno.
- Zabrakło nam szczęścia. Stworzyliśmy kilka sytuacji do zdobycia bramki, ale nie zdołaliśmy ich wykorzystać.
- Wszyscy mogli zauważyć, jak bardzo nam zależało. Przyjechaliśmy do Londynu po zwycięstwo. Był to dla nas bardzo rozczarowujący sezon i niestety, kolejny już raz nie dopisało nam szczęście.
- Widziałem już tę piłkę za linią bramkową, mogliśmy doprowadzić do dogrywki, a kto wie, co wydarzyłoby się później.
Komentarze (16)
Andy Carroll Liverpool's Number 9!
Od początku 2012 roku gra bardzo przyzwoicie, nadal zdarzają mu się słabsze mecze, ale coraz częściej, nawet nie zdobywając bramek, jak np. w meczu z United w FA Cup, potrafi znacząco przyczynić się do dobrych wyników.
Zraziłem się do niego na początku, po kilku meczach nie mogłem nawet patrzeć na jego grę i nie sądziłem, że Carroll znajdzie w sobie tyle chęci, by udowodnić wszystkim, że pogłoski o jego piłkarskiej śmierci są mocno przesadzone.
Big Andy okazał się profesjonalistą, jeśli prawdą jest to, że zostaje w klubie po treningach, należą mu się jeszcze większe słowa uznania. Jeśli piłkarzowi nie idzie - a ten zamiast osiadać na laurach i myśleć tylko o kolejnej wypłacie - wykazuje się ciężką pracą nawet po treningach, to świadczy o nim jak najlepiej.
Niech tak trzyma. Postępy Carrolla są widoczne i jeśli dalej będzie nad sobą pracował, tym lepiej dla Liverpoolu.
I żeby tak wszyscy kibice zajmowali się wspieraniem jak Ci ze stadionu, to byłby raj...
Ta Wasza "konstruktywna krytyka" i tak nic nie da, nie zobaczą jej piłkarze a tym bardziej Kenny a ma to chyba tylko na celu wyżycie się po słabym meczu/sezonie a często też powoduje spięcia na forum. Zajmijmy się wspieraniem bo do tego zachęca Nasze You'll Never Walk Alone.