Porażka w finale symbolem upadku
Porażka w Finale FA Cup i zwłaszcza łatwe dopuszczenie do strzelenia pierwszej bramki przez Chelsea uwypukliło długotrwałe wady Liverpoolu - pisze Rory Smith. Zapraszamy do zapoznania się z artykułem dziennikarza The Times.
Jeśli kiedykolwiek bramka podsumowała sezon, upadek, był to gol, który zakończył nadzieje Liverpoolu w finale FA Cup prawie zanim mecz się rozpoczął.
Jay Spearing, środkowy pomocnik promowany powyżej swoich możliwości, łatwo oddał posiadanie piłki na korzyść Chelsea. Jose Enrique, jeden z wielu transferowych kaprysów klubu, źle wymierzył swój zamiar interwencji, pozwalając Salomonowi Kalou łatwo umknąć. Pepe Reina, niegdyś najlepszy bramkarz w Premier League, lecz teraz zaledwie cień siebie samego, przypatrywał się przerażony jak strzał Ramiersa zmieścił się pomiędzy jego lewą dłonią, a słupkiem.
Oczywiście była jeszcze jedna bramka, bezlitosne wykończenie akcji przez Didiera Drogbę na początku drugiej odsłony meczu, która zamknęła sprawę, potwierdziła, że Chelsea zasłużenie wygrała te rozgrywki po raz czwarty w przeciągu sześciu lat, pomimo bramki Andy'ego Carrolla i pościgu Liverpoolu w drugiej połowie. Jednak to pierwsze trafienie w finale zilustrowało idealnie błędne koło, w które wpadł Liverpoolu od 2009 roku.
Światowej klasy zawodnicy, tacy jak Javier Mascherano i Xabi Alonso rozczarowani problemami grasującymi w klubie przez niszczycielski reżim Toma Hicksa i George'a Gilletta, albo uzyskali zgodę na odejście, albo zostali do niego zmuszeni. W takich okolicznościach Jay Spearing, ochoczy pracownik robiący wszystko co w jego mocy, stał się podporą składu.
Zakupieni gracze nie posiadali niezbędnych umiejętności. Letni szał zakupów, którzy przyniósł do klubu Enrique, Jordana Hendersona, Charlie'ego Adama oraz Stewarta Downinga 10 miesięcy temu jest najbardziej oczywistym i zarazem najdroższym przykładem, jednak istniej przyczyna, dalsza niż zwykły romantyzm, tłumacząca dlaczego Kenny Dalglish jest traktowany trochę bardziej pobłażliwie przez fanów klubu, mniej rozpowszechniona w mediach: Szkot w pewnym stopniu pokutuje za grzechy swoich poprzedników. Ani Roy Hodgson, ani Rafa Benitez, przynajmniej w ostatnim roku pracy, nie sprowadzali odpowiednich zawodników.
Ci, którzy pamiętają szczęśliwe czasu, prócz Martina Skrtela oraz Daniela Aggera, niemal jednolicie zanotowali regres formy. W niektórych przypadkach, takich jak Steven Gerrard i Jamie Carragher jest to zrozumiałe, naturalne, spowodowane nieubłaganym biegiem czasu. W innym razie, tutaj przykładem jest Pepe Reina, spadek dyspozycji związany jest z toksyczną mieszanką ulatniania pewności siebie, która płynie z błędów całego zespołu oraz, co ważniejsze, spadku jakości sztabu trenerskiego.
Pełna woli walki końcówka mecz w wykonaniu Liverpoolu spowodowana dającą nadzieję bramką Andy'ego Carrolla na nieco mniej, niż pół godziny przed końcem meczu oraz okazje rosłego napastnika i Martina Skrtela na doprowadzenie do wyrównania nie powinny zasłonić skali wyzwania, które czeka klub w letnim okresie transferowym i tych, którzy przyjdą do zespołu.
Pod koniec tygodnia, w którym Liverpool wyjawi ponury stan swoich finansów, będzie jasne dla Johna Henry'ego, oglądającego mecz z loży dyrektorskiej, iż praca związana z przebudową musi objąć stronę drużyny w takim samym stopniu jak bilans ekonomiczny. Gerrard po końcowym gwizdku, przyglądający się celebrującej Chelsea, powiedziałbym to samo.
Przed meczem miała miejsce dużo obszerniejsza dyskusja czy wzniesienie w górę drugiej krajowego trofeum w sezonie może przysłonić gorzki ligowy sezon, czy wiktoria w pucharze oznaczałaby, że pierwszy pełny sezon Kenny'ego Dalglisha od 20 lat byłby uważany jako sukces.
Porażka sprawia, iż owa dyskusja jest nieistotna. Nie może być. Więc dobrze, więc niesprawiedliwie, są marginesem w elitarnym poziomie sportu. To była długa, ciężka harówka dla Liverpoolu w tym sezonie; lato nie przyniesie wytchnienia. To nie są błędy tylko jednej, rozczarowującej kampanii, które wymagają oczyszczeniach, lecz trzech. Tym razem Liverpool nie może tego popsuć. Odpowiedni zawodnicy muszą zostać sprowadzenia, odpowiedni sztab zatrudniony na każdym poziomie działalności klubu. Trzy pomyłki zaprowadziły Liverpool w obecne miejsce. Nie może być ani jednego błędu poza boiskiem. Spadek musi zostać zatrzymany, zanim stanie się ostateczny.
Rory Smith
Komentarze (26)
You'll Never Walk Alone♥
Niestety, nie jest to łatwa sprawa, zważając na postać menedżera. Wszyscy wiemy, że jest symbolem tego klubu, ikoną złotych lat, wielką podporą w okresie tragicznego Hillsborough.
Ale strata 34 punktów do MU i MCity i 18 do Arsenalu jest nie do zaakceptowania. Letnie transfery przeprowadzone z wielką pompą i za ciężkie pieniądze okazały się niewypałami. Czasami nawet Fergusonowi zdarzy się nietrafiony transfer, ale u nas cała wielka czwórka (Downing, Henderson, Adam, Enrique) zawodzi. Do tego Carroll sprowadzony za 35 mln funtów...
Henry doskonale o tym wie, i z pewnością myśli jak się pozbyć z funkcji menedżera otoczonego kultem KINGA...