Podsumowanie meczu
Liverpool w wymarzonym stylu pożegnał się z kibicami na Anfield, wygrywając z londyńską Chelsea 4:1. Swoje debiutanckie trafienie w Premier League zaliczył Jonjo Shelvey.
Dla the Reds był to rewanż, za porażkę w sobotnim finale FA Cup, bowiem the Blues nie mają już matematycznych szans na zajęcie 4. lokaty. Awans do przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów mogą uzyskać tylko poprzez triumf w Monachium.
Czerwoni mimo zagwarantowaniu sobie gry w Lidze Europejskiej, wciąż mają o co walczyć w lidze. Dzięki wczorajszemu zwycięstwu, mają jeszcze szansę na finisz przed lokalnym rywalem – Evertonem. Na kolejkę przed końcem sezonu, Liverpool plasuje się na ósmej pozycji z jednym oczkiem straty do the Toffies.
Kenny Dalglish dokonał kilku zmian w wyjściowej jedenastce. Do podstawowego składu powrócił Carroll – najjaśniejszy punkt Liverpoolu na Wembley. Swoją szansę otrzymał także Shelvey, zastępując Gerrarda. W miejscu przemęczonego Enrique zagrał Agger, a okazję do pożegnania się z Kopites miał Maxi Rodriguez.
Liverpool od początku imponował dobrą grą i ambicją, czego brakowało w poprzednich spotkaniach. Już w ósmej minucie Suarez wymanewrował Terry’ego, stając oko w oko z Turnbullem, lecz jego strzał z 16. metrów minął słupek.
W 17. minucie goście wywalczyli rzut rożny, po którym mogli objąć prowadzenie. Do strzału głową doszedł Ivanović, ale piłka trafiła w słupek.
Na odpowiedź Liverpoolu nie trzeba było długo czekać. Trzy minuty po słupku Ivanovicia, indywidualną akcją popisał się Suarez. Urugwajczyk dostał piłkę z autu na prawym skrzydle, wygrał pojedynek biegowy z Romeu, po czym efektownie minął Terry’ego zakładając mu siatkę i znajdując się w pozycji uniemożliwiającej oddanie strzału, nabil Essiena. Istny pokaz geniuszu w wykonaniu urugwajskiego napastnika.
Sześć minut później na tablicy świetlnej było już 2:0 dla gospodarzy. Maxi podał ciut za mocno do Hendersona, ale Terry poślizgnął się przy interwencji, otwierając Jordanowi drogę do bramki. Anglik uderzył po ziemi w kierunku długiego słupka, tym samym zdobywając swoją drugą bramkę z Liverbirdem na piersi.
The Reds dalej szli za ciosem i nieustannie zagrażali bramce Chelsea. Suarez otrzymał piłkę w polu karnym i spróbował przelobować Turbulla, ale ten zdołał wybić piłkę na rzut rożny...
...po którym Liverpool zdobył swoją trzecią bramkę. Po dośrodkowaniu z lewego narożnika na długi słupek, Carroll odegrał piłkę wzdłuż bramki do niepilnowanego Aggera, a Duńczyk strzałem głową zdobył swoją pierwszą ligową bramkę w bieżących rozgrywkach.
Warto dodać, że Liverpool potrzebował zaledwie dziesięciu minut, na zaaplikowanie rywalom trzech bramek.
Chelsea odpowiedziała groźnym uderzeniem w poprzeczkę. Autorem strzału był Fernando Torres.
W 42. minucie Downing oddał soczyste uderzenie zza pola karnego, ale i tym razem piłka trafiła w poprzeczkę.
W ostatnich minutach pierwszej połowy, Andy Carroll został sfaulowany w polu karnym przez Branislava Ivanovicia. Pan Kevin Friend nie miał wątpliwości i podyktował rzut karny. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Downing i...trafił w słupek. Wielki pech angielskiego skrzydłowego, który w tym sezonie nie strzelił ani jednej bramki w lidze.
Pięć minut po wznowieniu gry, Chelsea zdobyła kontaktowego gola. Dośrodkowanie po rzucie wolnym z boku pola karnego zamknął Ramires, który klatką piersiową skierował piłkę do bramki.
Po stracie bramki gospodarze zaczęli bardziej szanować piłkę. Nie oznacza to jednak, że przestali atakować.
W 60. minucie Turnbull wybił piłkę wprost pod nogi Shelveya, zostawiając pustą bramkę. Młody Anglik nie wiele myśląc, oddał znakomity strzał pod poprzeczkę z ponad 30. metrów zdobywając czwartą bramkę dla gospodarzy, a tym samym swoją pierwszą w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Kilkanaście minut później Reina popisał się świetną, instynktowną interwencją. Niekryty Lukaku oddał strzał głową z najbliżej odległości, lecz Hiszpan zdołał to obronić.
W 81. minucie Kenny Dalglish zdecydował się na podwójną zmianę. W miejsce w Downinga wszedł Sterling, zaś za Maxiego pojawił się Kuyt. Argentyńczyk otrzymał owację na stojąco i pomachał kibicom zgromadzonym na Anfield. Po sezonie najprawdopodobniej nie będzie przywdziewał czerwonej koszulki.
Tuż po wejściu na boisko, szansę na gola miał Sterling, ale jego uderzenie było niecelne.
Czerwoni godnie pożegnali kibiców zgromadzonych na Anfield. Taki Liverpool chcemy oglądać częściej.
Komentarze (0)