Hołd dla Króla
Po potwierdzeniu ze strony Liverpool Football Club informacji o tym, że Kenny Dalglish opuścił klub, oficjalna strona spogląda wstecz na długą więź Szkota z zespołem The Reds. Dzięki swojej delikatności oraz doskonałemu futbolowemu umysłowi, Dalglish jest uważany przez większość Liverpoolczyków za najlepszego piłkarza w historii klubu.
Romans Dalglisha z Liverpoolem rozpoczął się pewnego gorącego sierpniowego popołudnia w 1966 roku. Jasnowłosy piętnastolatek wyruszył z Glasgow na testy na Anfield przed legendarnym Billem Shanklym. Powrócił jednak wtedy na północ, by rozpocząć wczesny etap zawodowej kariery z Celtikiem.
Gdy w końcu dołączył w sierpniu 1977, trudno było przewidzieć, jak ekipa Boba Paisleya może przebić swój pierwszy triumf w Pucharze Europy z poprzedniego sezonu. Jednak z niezwykle inspirującym Dalglishem w drużynie, następne 13 lat przyniosło niewyobrażalne bogactwa.
W przeciwieństwie do wielu transferów Liverpoolu w tamtym okresie reprezentant Szkocji miał już rozpoznawalne nazwisko, gdy przenosił się z Parkhead na Anfield. Jego wyczyny w zielono-białym trykocie Celtiku zrobiły z niego jedną z najbardziej pożądanych postaci w brytyjskim futbolu. Potrzeba było 440000 funtów, by zapewnić sobie jego zatrudnienie.
Dalglish został sprowadzony, by zastąpić idola The Kop Kevina Keegana, który przeniósł się do Hamburga wcześniej tamtego lata, jednak wszelkie obawy, że nie uda mu się udźwignąć tej roli, szybko odpłynęły.
Napastnik z Glasgow znalazł drogę do siatki siedem minut po wyjściu na murawę w swym ligowym debiucie przeciwko Middlesbrough na Ayresome Park. Następnie trafił do bramki w swym pierwszym występie przed The Kop, kiedy Newcastle zostało pokonane 2:0.
Dalglish niezauważalnie wpasował się w czerwoną machinę do wygrywania Paisleya i nowy Król the Kop ukoronował swój pierwszy sezon największą w klubie liczbą trafień. Najbardziej pamiętna z jego 31 bramek padła w finale Pucharu Europy 1978 przeciwko FC Bruges na Wembley. Delikatny przerzut bramkarza, który przypieczętował jednobramkowe zwycięstwo.
Przeprowadzka na południe dramatycznie zwiększyła jego sławę, lecz Dalglish nigdy nie starał się być w centrum uwagi i pozostał skromny, pomimo nowego statusu supergwiazdy.
W 1979 jego talent został doceniony przez angielskich dziennikarzy piłkarskich, którzy ogłosili sprytnego Szkota ich Piłkarzem Roku. Ta nagroda była jedynie deserem dla zawodnika, którego każde zagranie sprawiało, że Kopici rozpływali się z zachwytu.
Bezinteresowny, drużynowy gracz, który motywował innych do walki, był boiskowym wizjonerem. Potrafił dostrzegać rozwiązania, które niewielu, jeśli którykolwiek z jemu współczesnych umiał zobaczyć.
David Johnson był tego pierwszym wdzięcznym odbiorcą w późnych latach siedemdziesiątych, ale to strzeleckie partnerstwo Króla z Ianem Rushem miało poprowadzić The Reds do wielkiej chwały w latach osiemdziesiątych.
Klub być może posiadał nowego głównego strzelca, ale to Dalglish pozostał tym, który pociąga za sznurki. Gdyby już wtedy liczono asysty, byłby pierwszym nazwiskiem w wyjściowej jedenastce każdego w Fantasy Football.
Podwójny Piłkarz Roku w 1983, był bez wątpienia najlepszym brytyjskim zawodnikiem swojego pokolenia i był stawiany obok Maradony, Zico, Platiniego i Rummenigge'a.
Z piłką u nogi był czystym geniuszem. Można to udowodnić nagraniem niemal każdego z jego 172 goli dla Liverpoolu. Była wspomniana zwycięska bramka w Pucharze Europy, piękne podkręcone na Highbury, Portman Road i Goodison, drybling jak w labiryncie przez obronę Man United na Maine Road, niezwykły wolej w Pucharze Ligi przeciwko West Hamowi, czy wreszcie przypieczętowujące tytuły trafienia przeciwko Tottenhamowi i Chelsea.
Każdy ma swojego faworyta, jednak wszystkie powyższe chwile spajał słynny rytuał Kenny'ego: szybki zwrot z rękami w górze i promiennym uśmiechem, który mógł rozświetlić nawet najmroczniejsze niebo nad Mersey.
Bohater The Kop, czczony jak żaden inny. Dalglish było pierwszym nazwiskiem, które śpiewali, a wiele prześcieradeł poświęciło się, by powstały transparenty oddające mu hołd.
W następstwie tragedii na Heysel playmaker został niespodziewanym, ale dobrze przyjętym nowym graczem-menedżerem.
Obawy, że nowa rola zaskutkuje większą ilością czasu spędzonego na linii bocznej zamiast na boisku, były początkowo bezpodstawne. Potwierdził to jego powrót w sezonie 1985/86, w którym Liverpool zaliczył dobrą passę, która zaowocowała dubletem tytułu ligowego i Pucharu Anglii. Doskonale ułożyło się to na Stamford Bridge, gdy "zawodnik" Dalglish strzelił gola, który obronił tytuł.
Nie unikniony był jednak fakt, że jego występy stawały się coraz rzadsze w ciągu następnych paru lat. Wciąż zauważalny był niezwykły błysk geniuszu, którym mistrz obdarzał swoich uczniów.
To, co Dalglish osiągnął w roli menedżera Liverpoolu scementowało jego status legendy.
Po jego dublecie w 1986 roku, zaliczył tytuły ligowe w 1988 i 1990 oraz kolejny triumf pucharowy w derbach w 1989.
Kto wie, jak wiele europejskich trofeów znalazłoby swoje miejsce na Anfield, gdyby w tym okresie angielskie kluby nie były wykluczone z kontynentalnych rozgrywek.
Można się kłócić ze stwierdzeniem, że dekadę zajęło klubowi otrząśnięcie się z jego rezygnacji w lutym 1991 roku. Tak czy inaczej ponad 18 lat później Król emocjonalnie powrócił na Anfield, przyjmując posadę w Akademii w 2009.
Dalglish zarówno pomagał w rozwoju gwiazd przyszłości Liverpoolu, jak i pracował w roli ambasadora, pomagając rozwijać komercyjną stronę klubu na całym świecie.
W styczniu 2011 roku, w wieku 59 lat, został ponownie powołany na Anfield przez nowych właścicieli, Fenway Sports Group, prawie dwie dekady po swoim odejściu, przyjmując tymczasowo posadę trenera The Reds po Royu Hodgsonie.
Liverpool źle sobie radził w kampanii ligowej do tego momentu, ale wpływ Dalglisha był wręcz natychmiastowy. Drużyna zaczęła piąć się z dołu tabeli do górnej połowy.
Nawet odejście Fernando Torresa w ostatni dzień okna transferowego nie mogło popsuć dobrego nastroju na Anfield, kiedy Luis Suarez i Andy Carroll przybyli, by zastąpić Hiszpana.
The Reds znowu grali pewni siebie i pełni wiary, co zademonstrowali zwycięstwem 3:1 na Anfield z Manchesterem United w marcu. Jedynie cztery miesiące po zatrudnieniu do końca sezonu, Dalglish i jego asystent Steve Clarke otrzymali stałe 3-letnie umowy.
Na koniec Liverpoolowi nie udało się zakwalifikować do Ligi Europy ostatniego dnia sezonu i zakończyli go na szóstym miejscu. Postęp na boisku i poza nim był jednak zauważalny na pierwszy rzut oka.
Tego lata Dalglish sprowadził siedmiu graczy, próbując przywrócić The Reds do walki o miejsce w Lidze Mistrzów.
Pomimo kilku robiących wrażenie spotkań w Premier League, The Reds nie potrafili przekuć występów w wyniki i zakończyli kampanię na ósmym miejscu.
Drużyna nie miała takich problemów w pucharach. Zdobycie Carling Cup w meczu z Cardiff City na Wembley zakończyło sześcioletnią posuchę i zabezpieczyło powrót do europejskich pucharów w sezonie 2012/13.
Liverpool doszedł także do finału FA Cup, który przegrał na rzecz Chelsea, ale to forma ligowa doprowadziła do dzisiejszej decyzji.
Dalglish opuścił Anfield 16 maja 2012 roku, po 46 latach od jego przyjazdu na testy.
Być może nie zdecydował się na podpis tego sierpniowego popołudnia 1966, ale to co udało się dokonać Królowi zarówno jako zawodnik, jak i menedżer Liverpool Football Club może już nigdy nie zostać doścignione.
Czas może udowodnić, że zjednoczenie klubu i zapewnienie Czerwonym solidnych podstaw do kroku naprzód z właścicielami FSG, być może okaże się jego największym osiągnięciem.
Komentarze (7)
YNWA
PS. Wystarczyło spojrzeć jak cieszył się z każdego zdobytego gola przez naszych.
I <3 KD