Skrtel o 2011-12 i swojej przyszłości
Słowacki obrońca zdaje sobie sprawę z frustracji, jaką powoduje ligowa forma zespołu w sezonie 2011-2012 jednak zaznacza, że klub ma solidne podstawy, aby następne rozgrywki były bardziej owocne.
Martin, który w poniedziałek został wybrany Zawodnikiem Roku Standard Chartered wskazuje na wysoki poziom występów przeciwko zespołom z czołówki tabeli oraz mecze pucharowe, jako możliwe podstawy lepszych wyników od sierpnia.
- Pozytywami są między innymi mecze z United, City, Arsenalem czy Chelsea. Myślę, że w meczach z nimi cały zespół grał bardzo dobrze – powiedział Skrtel oficjalnej stronie klubu.
- Jeśli spojrzysz na mecz z Manchesterem City na Anfield zobaczysz, że byliśmy od nich znacznie lepsi. Stworzyliśmy bardzo, bardzo dużo okazji, jednak nie potrafiliśmy wykorzystać tego do zgarnięcia trzech punktów.
- To był mecz przeciwko drużynie z najwyższej półki i zaprezentowaliśmy się bardzo dobrze, jednak zupełnie inaczej było w starciach z zespołami dolnej połowy tabeli. Jeżeli szukamy pozytywów, muszą to być występy przeciwko pierwszej czwórce tabeli.
- Myślę, że musimy to wykorzystać i jeśli w przyszłym sezonie powtórzymy takie występy, oraz zaczniemy strzelać więcej bramek w pozostałych spotkaniach, będzie dobrze.
Liverpool zakończył rozgrywki Barclays Premier League na ósmym miejscu z zaledwie 52. punktami na koncie, drużyna wywalczyła jednak triumf w Carling Cup oraz dotarła do finału FA Cup.
- Zwłaszcza w lidze, każdy wie, że to nie był dobry sezon. Skończyliśmy na ósmym miejscu, co po prostu nie jest wystarczająco dobrym wynikiem.
- Według mnie, zasłużyliśmy na wyższe miejsce w tabeli, jednak w niewystarczającej liczbie meczów potrafiliśmy zdobyć trzy punkty i zbyt wiele razy nie dostaliśmy tego, na co zasłużyliśmy w spotkaniu.
- W meczach na Anfield graliśmy zazwyczaj dobrą piłkę, stwarzaliśmy dużo okazji, a jednak przeciwnicy wyjeżdżali z punktami.
- Wygraliśmy Carling Cup i dotarliśmy do drugiego finału, więc z punktu widzenia pucharów był to dobry sezon. Najważniejsza jednak jest liga i tutaj nie osiągnęliśmy tego, co zamierzaliśmy.
Po zwycięstwie nad Cardiff w lutym tego roku Liverpool zakończył trwającą sześć lat posuchę pucharową.
- To dla nas ważne, ponieważ klub zbyt długo musiał obyć się bez kolejnego trofeum. Dobrze, że udało nam się zwyciężyć w tych rozgrywkach i byliśmy blisko drugiego pucharu.
- Zdobyliśmy trofeum i z tego się cieszymy.
Indywidualnie, Martin Skrtel cieszył się prawdopodobnie najlepszym sezonem w barwach The Reds, co pozwoliło mu w cuglach wygrać nagrodę sponsora dla najlepszego zawodnika Liverpoolu w sezonie 2011-2012.
Jak decydujący moment 27-latek wskazuje swój pierwszy mecz ligowy w sezonie, kiedy strzelił bramkę drużynie Boltonu. Według Martina, ten właśnie występ był podstawą imponującej formy w następnych miesiącach.
- Przyplątała mi się kontuzja w okresie przygotowawczym i opuściłem pierwsze dwa mecze, ale mecz z Boltonem, kiedy wszedłem z ławki za Kellsa (Martin Kelly) i strzeliłem bramkę, bardzo mi pomógł.
- Był to dla mnie ważny dzień, który dodał mi ogromną ilość pewności siebie.
- Z osobistego punktu widzenia uważam, że moje występy były dobre. Najważniejsza jest jednak drużyna. Jako zespół nie poradziliśmy sobie wystarczająco dobrze i tym jestem zawiedziony.
Wspomniany gol w meczu z Kłusakami był pierwszym z czterech trafień Martina w tym sezonie, łącznie z kluczowym golem wyrównującym stan meczu z Cardiff na Wembley.
Tą właśnie bramkę Słowak uważa za punkt szczytowy swojego sezonu 2011-2012.
- Myślę, że gol w finale Carling Cup był dla mnie najważniejszym momentem. Przegrywaliśmy 1:0, ja wyrównałem i przyczyniłem się do zdobycia trofeum przez klub.
- Strzeliłem więcej bramek i to jest podstawowa różnica. W poprzednich latach nie strzelałem za dużo, a w tym sezonie trafiłem cztery razy. To chyba nieźle jak na obrońcę.
- Kiedy patrzę na swoją grę mam wrażenie, że grałem bardziej agresywnie niż w poprzednim sezonie czy jeszcze poprzednim. To dobre, ponieważ obrońca musi mieć w sobie pewną dozę agresji. Starałem się poprawić ten element i udało się to.
Odwracając się od przeszłości Skrtel zapewnia, że będzie w pełni gotowy i pełen niecierpliwości, kiedy stawi się w Melwood na pierwsze treningi przed nowym sezonem w lipcu.
Nasz numer 37. nie wystąpił w finałowym meczu sezonu, przegranym ze Swansea 0:1 z powodu zabiegu nosa, któremu poddał się dzień wcześniej. Zapewnia on jednak, że niedługo po operacji nie będzie żadnego śladu.
- Czuję się dobrze, ale mogłoby być lepiej, gdyby nie bolący nos. Mam nadzieję, że poprawi się w ciągu następnych kilku dni.
- Zawsze jesteś zawiedziony opuszczając mecz swojej drużyny, obojętne, czy to ostatni mecz w sezonie czy nie. Postanowiłem poddać się operacji po meczu z Chelsea świadomie, chciałem mieć czas na spokojne wyleczenie i być pewnym, że w okresie przygotowawczym będę w 100% gotowy.
- Oczywiście, że byłem rozczarowany nie mogąc wystąpić w Walii, jednak potrzebowałem tego zabiegu.
- Oglądałem skrót tego spotkania. Jak zawsze, mieliśmy kilka dobrych okazji, podobnie jak przeciwnicy. To oni strzelili bramkę i zgarnęli trzy punkty. Jeśli nie strzelisz gola, nie masz szans na wygranie meczu. Tak właśnie było w ostatnią niedzielę.
W ostatnich dniach prasa donosiła o rosnącym niezadowoleniu Martina z powodu kolejnego sezonu bez Champions League, jaki czeka Liverpool. Słowak kwituje to krótkim:
- Jestem tutaj szczęśliwy.
- Jedyne, co mogę powiedzieć, to zaprzeczyć tym doniesieniom. Nigdy nie powiedziałem nic, co wskazywałoby, że chcę opuścić klub, ani nie złożyłem prośby o transfer.
- Mam kontrakt do wypełnienia z Liverpoolem i jestem tutaj szczęśliwy. Ani razu nie pomyślałem o opuszczeniu klubu.
- To, co można było wyczytać w gazetach, to bzdury – kończy najlepszy zawodnik minionego sezonu w Liverpool FC.
Komentarze (3)
Martin jest świetny i lojalny, ale klub w tym wywiadzie użył go jako tarczy. Ależ dostałoby się Downingowi za taką wypowiedź :)