Potrzebujemy klasowego menadżera
Na oficjalnym Twitterze klubu pojawiło się pytanie skierowane do 930 tys. kibiców śledzących ten kanał : „Kogo chcielibyście widzieć na stanowisku menedżera Liverpoolu jako następcę Kenny’ego Dalglisha? Podajcie swoje sugestie i powody”. Reakcja kibiców odzwierciedla obecny nastrój niepewności i niepokoju.
Była to próba zachęcenia kibiców do udzielania się na oficjalnej stonie the Reds, jednak niektórzy ze złością zinterpretowali ją jako prośbę o pomoc w znalezieniu odpowiedniego menedżera.
Ostra reakcja kibiców spowodowała, że pytanie po pół godzinie zostało usunięte gdyż, jak to określono w kolejnej wiadomości, „wygląda na to, że ostatni tweet został źle zrozumiany”.
Czas opublikowania wiadomości był rzeczywiście niefortunny, gdyż wszystko miało miejsce zaledwie kilka godzin po tym, jak boss Swansea Brendan Rodgers odrzucił ofertę rozmów o ewentualnym zatrudnieniu z przedstawicielami Liverpoolu.
Jednak reakcja kibiców po prostu uwypukliła ścisłą kontrolę klubu, pod jaką znajduje się on, podczas gdy Fenway Sports Group rozważa swój kolejny ruch.
Zwolnienie Kenny’ego Dalglisha podzieliło po połowie fanów the Reds.
Niektórzy podzielają opinię właścicieli, że świeża krew i nowe pomysły są konieczne, aby klub zrobił postęp. Inni zaś niewzruszenie twierdzą, że legendarny gracz i menedżer Liverpoolu powinien otrzymać czas i cierpliwość w celu kontunuowania pracy, którą zaczął.
Emocje sięgają zenitu, ponieważ FSG nie zwolniło po prostu jakiegoś menedżera, pokazali drzwi ikonie the Kop, która dopiero co przed 11 tygodniami zdobyła dla klubu pierwsze trofeum od sześciu lat.
Ta dramatyczna decyzja spolaryzowała opinie kibiców, jednak wciąż są oni zjednoczeni jednym pragnieniem – chcą wszystkiego co najlepsze dla Liverpoolu.
FSG podjęło wielkie ryzyko i stoją teraz przed zadaniem zapewnienia tego, co najlepsze. FSG poszło naprzód, a kibice nie mają innego wyboru, jak zrobić to samo.
W obecnej chwili panuje strach przed nieznanym. Strach przed tym, gdzie zmierzają the Reds.
Właściciel klubu John W. Henry i prezes Tom Werner polegają na wielu doradcach, których tożsamość nie została ujawniona, co ma pomóc im w poszukiwaniach następcy Dalglisha.
FSG planuje porozmawiać z około dziesięcioma kandydatami przed wyłonieniem faworytów na początku przyszłego tygodnia.
Zarzucanie sieci na tak dużym obszarze jest zrozumiałe, jednak jak pokazała odmowa Rodgersa, są też i wady.
Proszenie kogoś zatrudnionego przez inny klub aby publicznie przyznał, że jest zainteresowany pracą, na którą w rzeczywistości ma małe szanse, jest proszeniem o wiele.
Przepaść w doświadczeniu i osiągnięciach pomiędzy kandydatami wskazanymi przez FSG jest ogromna. Roberto Martinez jest młody i utalentowany, jednak przybycie na Anfield oznaczałoby dla niego wielki wzrost presji i oczekiwań.
FSG dało jasno do zrozumienia, że awans do Ligi Mistrzów jest absolutnym priorytetem, tak więc wpływ nowego menedżera na drużynę musiałby być natychmiastowy.
W nadchodzących tygodniach Liverpoolu ogłosi angaż całego zastępu pracowników wysokiego szczebla. Fani chcą zobaczyć prawdziwy kierunek, w jakim zmierza klub oraz świadomość celu.
W centrum tej całej struktury chcą przede wszystkim widzieć menedżera światowej klasy, w którego będą mogli naprawdę uwierzyć.
- Być może zboczyliśmy nieco z drogi pod względem występów zespołu, jednak wciąż uważam, że to, co tutaj robimy, to jedno z największych przedsięwzięć w światowym futbolu – powiedział dyrektor zarządzający the Reds Ian Ayre.
Czy jest to wciąż prawdą okaże się po tym, jakiego kalibru menedżerem będzie następca Dalglisha. Będzie to decyzja, która ukształtuje przyszłość Liverpoolu na lata.
James Pearce
Komentarze (4)