Sami szczęśliwy z powrotu
Sami Hyypia nie ukrywa podekscytowania z możliwości powrotu na Anfield, gdzie już jutro prowadzony przez niego Bayer Leverkusen zmierzy się z Liverpoolem w meczu towarzyskim.
Hyypia spędził w Liverpoolu najlepsze lata swej kariery. Z the Reds zwyciężył w Lidze Mistrzów, Pucharze UEFA, dwukrotnie w Pucharze Angliii i w Pucharze Ligi, nim zdecydował się po dziesięciu latach opuścić klub.
Jak ważnym był zawodnikiem okazało się podczas ostatniego meczu sezonu 2008/09, kiedy to Fin otrzymał gromkie brawa od publiczności i kolegów z zespołu.
Przez trzy lata na Anfield doszło do wielu zmian, jednak niezmienna pozostała miłość kibiców do Hyypii i Fin może z pewnością oczekiwać bardzo ciepłego przyjęcia.
- Dobrze jest być tu z powrotem. Przez te kilka lat w mieście dużo się zmieniło, a najbardziej centrum.
- To będzie nasz ostatni mecz przygotowawczy i cieszymy się, że rozegramy go właśnie na Anfield. Chcemy zagrać jak najlepiej i oczywiście zwyciężyć. Mam nadzieję, że fani dobrze mnie przyjmą.
- Wiele się również zmieniło pod względem personalnym, pozostało mało ludzi z moich czasów. Jednak rozumiem, że w każdym aspekcie należy posuwać się naprzód, a właściciele najwyraźniej uznali, że potrzeba nowych twarzy, to całkiem normalne w świecie futbolu.
- Mam nadzieję, że Liverpool jest już na drodze powrotnej do czasów świetności. Przyszedł nowy menedżer, który wykonał dobrą robotę w Swansea i oby udało mu się to przenieść na tutejszy grunt.
- To klub z ogromną tradycją i sukcesami. Czekam, gdy w końcu powrócą tam, gdzie byli w przeszłości.
Dla kibiców pamiętających Hyypię z występów w czerwonej koszulce, ujrzenie go w bardziej poważnej roli trenera może okazać się dość dziwnym doświadczeniem.
Sam Hyypia, mianowany trenerem w maju 2012 przyznaje, że cały czas oswaja się z nową rolą.
- Okazuje się, że to trudna i żmudna praca. Trzeba myśleć o wielu sprawach jutrzejszych, jak i dalszych.
- Wielu przyjaciół pytało mnie, czy mi się to podoba, jednak uważam, że okres przygotowawczy nie jest najprzyjemniejszy ze względu na możliwość rozgrywania wyłącznie spotkań towarzyskich. Owszem, są one ważne, ale prawdziwa frajda zacznie się dopiero w meczach o punkty.
- A już największą radość sprawią sukcesy.
Hyypia zostanie powitany przez wiele znajomych twarzy, a jedną z pierwszych osób będzie bez wątpienia dawny partner z obrony, czyli Jamie Carragher.
- Byłem w czwartek na jego 701. meczu dla Liverpoolu. Chciałem być przy tym obecny, bo to dla niego wielkie osiągnięcie. Przed nim wiele meczów, także dobrze wiedzieć, że ma się dobrze.
- Nadal pozostaję w bliskim kontakcie z Danielem Aggerem, to naprawdę bardzo dobry obrońca. Oby pozostał zdrowy i rozegrał cały sezon bez kontuzji, wtedy pokaże pełnię swych umiejętności.
- Wiem, że ostatnio wiele mówi się o jego przyszłości, ale póki nic nie jest uzgodnione, pozostaje graczem Liverpoolu.
- Jego współpraca z Martinem Skrtelem naprawdę układa się znakomicie. Posiadanie świetnie rozumiejącej się pary obrońców to podstawa podczas budowy drużyny.
- Do tej zgranej defensywy zaliczyłbym jeszcze Pepe Reinę.
Fin zetknie się jutro również z wieloma nowymi ludźmi, a zawodnikiem, którego najbardziej chciałby zobaczyć, jest Luis Suarez. Hyypia przyznaje, że woli obserwować jego grę z wysokości ławki rezerwowych niż mierzyć się z nim na boisku.
- Suarez jest bardzo dobrym graczem. Chyba nienawidziłbym grać przeciwko niemu.
Chociaż Hyypia trenuje Bayer od niedawna, to już w myślach jest przy eliminacjach do przyszłorocznej edycji Ligi Europy. Został przy tym zapytany, czy nie wyklucza pewnego dnia powrotu do Liverpoolu.
- Nigdy nie odmawia się przyjemnych rzeczy.
- Liverpool zajmuje wyjątkowe miejsce w moim sercu - zakończył Sami.
Komentarze (7)
You'll Never Walk Alone! Wielkoludzie
Ja niestety nie mam, a z angielskim też nie najlepiej :-/