Rodgers początkiem nowej ery
Brendan Rodgers był od zaledwie niewiele ponad miesiąca menedżerem Liverpoolu, kiedy po raz pierwszy zdecydował się porzucić anonimowość, zamieniając przejażdżkę samochodem na spacer po mieście. Zajęło mu 45 minut, by pokonać liczącą około 30 metrów drogę powrotną do hotelu.
Jeśli jego przybycie na Anfield wywołało sceptyczne głosy, to wspomniane wydarzenie może napawać pewnego rodzaju optymizmem, a nawet nadzieją.
Rodgers zaczyna z czystym kontem, otwiera nowy rozdział w historii klubu. Na ścianie jego biura w Melwood, nad biurkiem z komputerem wiszą fotografie przedstawiające Billa Shankly'ego, Boba Paisleya i pozostałych wielkich poprzedników.
Na Anfield zawsze czuć oddech przeszłości stale przypominający dawne dzieje i oczekiwania na ich powrót, a Rodgers jest w pełni świadomy tego dziedzictwa.
- Przenosiny przebiegły bez zakłóceń dzięki ludziom pracującym w tym klubie oraz mieszkającym w tym wspaniałym mieście.
- Trzeba być świadomym przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Zrobię wszystko, by Liverpool osiągnął sukcesu, poświęcę temu życie. Tutejsi ludzie są tacy wspaniali... Żyję dla futbolu i widzę, że w tym mieście pasja wokół piłki jest niesamowita.
Wraz z pierwszymi wypowiedzianymi przez niego słowami jako nowego trenera, na Anfield wyczuło się powiew świeżego powietrza.
Wspominał w ciepłych słowach o Dalglishu przywołując wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to miał okazję oglądać w akcji wielki Liverpool lat 70. i 80. razem z kibicującymi the Reds ojcem i dziadkiem. Zwrócił uwagę na podobieństwo do poprzednich menedżerów pod względem wyznawanych zasad.
Pytanie brzmi, czy Rodgers jest w stanie podołać?
- Nie mam złudzeń i wiem, że jest tu dużo do zrobienia. Nie można uciec od podstawowych spraw, jakimi są ciężka praca i uczciwość. Zajmie mi trochę czasu, zanim do końca ustalę, jak to wszystko powinno wyglądać.
- Znam nasz cel. Kluczem jest osiągnięcie jedności pomiędzy zawodnikami, klubem i kibicami. Razem możemy bardzo daleko zajść.
Wyzwanie, jakiego podjął się Rodgers zniechęciłoby niejednego na jego miejscu. Od 2009 roku, czyli ostatniego sezonu Rafaela Beniteza w roli menedżera, kiedy to Liverpoolowi zabrakło czterech punktów do mistrzostwa, klub znajduje się poza Top 5. W zeszłym sezonie the Reds mieli 37 punktów straty do mistrza Anglii i 17 punktów do czołowej czwórki.
- Jestem tu po to, by sprawić, żeby klub znów zaczął rywalizować o najwyższe cele. Ostatnio kończyliśmy na siódmym, szóstym i ósmym miejscu. Czeka mnie ogrom pracy.
Rodgers dostrzega podobieństwa ze swoją poprzednią misją w Swansea i wierzy, że niepotrzebna jest rewolucja, ale drobne ulepszenia, które mogą odmienić los klubu.
- W Swansea otrzymałem drużynę, która zdobyła zaledwie 40 goli w poprzednim sezonie, co było jednym z najgorszych wyników nie tylko w lidze.
- Przy niewielkich zmianach strukturalnych, nowych graczach i przyjęciu ofensywnego stylu gry wszystko totalnie się odmieniło.
- Czasami chodzi tylko o niewielką zmianę, choćby w sposobie myślenia swoich ludzi. Wystarczy przywrócić im pewność siebie i wiarę w to, że gdzie byśmy nie byli, jesteśmy wystarczająco dobrzy, by zwyciężać.
Rodgersa czeka takie zadanie w Liverpoolu, gdyż jak sam przyznał, drużynie brakuje zarówno pewności siebie, jak i odpowiednich umiejętności.
- Mamy jednych z najlepszych kibiców na świecie i szkoda, że na tym poziomie nie są zawodnicy.
Od pierwszego treningu zaczął wprowadzać wizję opartą na hiszpańskiej szkole. Jego Liverpool będzie grał wysokim pressingiem starając się jak najszybciej odebrać rywalowi piłkę, by potem przejść w jej długie posiadanie, co zdaniem Rodgersa ma wywołać u przeciwników poczucie ich "najdłuższych 90. minut w życiu".
Podczas przedsezonowych gier zawodnicy mieli za zadanie odebrać rywalowi piłkę w ciągu siedmiu sekund od jej utraty.
Wprowadzenie 4-3-3 będzie wymagało czasu. Dużo zależy w tym wypadku od nowo przybyłego Fabio Boriniego. W zeszłym sezonie w barwach AS Roma zdobywał gola co 194 minuty, przy 232 minutach Luisa Suareza i 516 Andy'ego Carrolla.
Jedną z największych bolączek Liverpoolu była skuteczność pod bramką, na co Rodgers musi koniecznie znaleźć lekarstwo, a najlepiej, odrobinę szczęścia.
Jego styl przyniesie zdecydowanie więcej płynności w środku pola, zapewni również większą szerokość gry. Boczni napastnicy Swansea operowali bardzo szeroko, dzięki czemu tacy zawodnicy jak Joe Allen mieli czas, by pociągać za sznurki w centrum boiska. W zaistniałej sytuacji przybycie Allena na Anfield było nieuniknione. Walijczyk z miejsca stanie się niezbędnym trybikiem do prawidłowego funkcjonowania linii pomocy.
- Gdy ludzie oglądają drużyny pokroju Hiszpanii, od razu rzuca im się w oczy ich płynność gry. Wprowadzenie tego wymaga wielu godzin ciężkiej pracy i treningu. Zawodnicy muszą wykazać się odwagą i walecznością.
- Jest wiele rzeczy, nad którymi musimy popracować zanim zobaczymy prawdziwą płynność w naszej grze. Zajmie nam to trochę czasu, ale tak już jest, że kiedy jest się w posiadaniu piłki przez 60 czy 70% okresu gry, trzeba być w dobrej kondycji zważywszy na konieczność stałego pressingu. Dopiero mając piłkę u nogi będziemy odpoczywać.
- Chcę, by mój zespól dominował nad rywalem, ale do tego potrzebne jest nam posiadania piłki. W przeciwnym razie trzeba będzie stracić dużo sił w walkę o jej oebranie. Jeśli jednak już ją stracimy chcę widzieć u piłkarzy głód i dążenie do jej jak najszybszego odzyskania.
Już pierwsze pięć tygodni nowego sezonu zmusi drużynę Rodgersa do maksymalnego wysiłku. Dochodzące to tego problemy z niejasną przyszłością Andy'ego Carrolla i Daniela Aggera oraz mecze z Manchesterem City, Arsenalem i Manchesterem United nie ułatwiają zadania.
Jednak zdaniem menedżera nadchodzących wyzwań nie należ się bać, lecz wręcz przeciwnie, chętnie się ich podjąć.
- Z niecierpliwością wyczekuję tych spotkań, gdyż będą to dla nas wspaniałe szanse sprawdzenia się na tle mocnych drużyn.
- Musimy zagrać z każdym, czy ze słabym, czy z silnym. Mamy wyśmienitą okazję, by przywrócić tętniącą atmosferę na Anfield, kojarzoną z wielkimi meczami.
- Wszystkie mecze bez wyjątku będą istotne i nie ma lepszej okazji do rozpoczęcia, jak zmierzenie się z wielkimi klubami. Będziemy gotowi.
Czołowa czwórka jest na Anfield priorytetem, lecz fani chcą też zobaczyć wyraźny postęp. Bardziej niż czegokolwiek potrzebują nadziei.
Nie ma już czasu na gadanie.
Ben Smith
Komentarze (19)
Ps. I od tego czy zostanie Agger, bo jak można wyrzucać kogoś kto właśnie sobie YNWA na palcach wytatuował :o
I nie mowie tego dlatego ze przegralismy, jak bysmy wygrali byl bym tego samego zdania...