Podsumowanie meczu
Liverpool po emocjonującym spotkaniu zremisował z mistrzem Anglii 2:2 na Anfield. Gospodarze dwukrotnie wychodzili na prowadzenie po bramkach Skrtela i Suareza, lecz trafienia Y. Toure i Teveza zapewniły Manchesterowi City cenny punkt.
Brendan Rodgers rzucił Raheema Sterlinga na głęboką wodę, dając mu możliwość ligowego debiutu przeciwko silnemu rywalowi.
Na ławce rezerwowych zasiadł powracający po kontuzji Jose Enrique. Jego miejsce zajął Glen Johnson, zaś na prawej stronie zagrał Martin Kelly. W miejsce zawieszonego Aggera, menedżer desygnował Sebastiana Coatesa.
Spotkanie nie zaczęło się dobrze dla gospodarzy. Już w 5. minucie Rodgers musiał dokonać wymuszonej zmiany, gdy Lucas zasygnalizował problemy z udem. W jego miejsce zameldował się Jonjo Shelvey.
Nastoletni debiutant w osobie Sterlinga odznaczał się dużą aktywnością na lewym skrzydle. Kilkukrotnie próbował dryblingów, gry z klepki oraz dośrodkowań w pole karne. Po jednej z takich wrzutek bliski szczęścia był Borini, jednak jego strzał minął nieznacznie słupek.
W 20. minucie goście byli bliscy objęcia prowadzenia po indywidualnej akcji Teveza. Argentyńczyk wyszedł sam na sam z Reiną, który skrócił kąt, ale mimo wszystko napastnik błękitnych oddał strzał z zerowego kąta, nadając futbolówce dziwną rotację tak, że przeszła ona wzdłuż linii bramkowej, po czym odbijając się od słupka wyszła przed bramkę. Na szczęście dla gospodarzy obrońcy w porę oddalili niebezpieczeństwo.
Chwilę potem City miało kolejną okazję na trafienie – Kelly sfaulował Balotellego przed narożnikiem pola karnego. Reina miał trochę problemów po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, lecz ostatecznie nic groźnego z tego nie wynikło.
W 33. minucie Liverpool grając swoje, wciąż szukał drogi do bramki. Fantastyczne długie podanie Gerrarda omal nie zakończyło się samobójczym trafieniem Kompany’ego. Kapitan gości odetchnął z ulgą, gdy piłka po jego interwencji przeleciała nad poprzeczką.
Niemniej jednak po tym zagraniu ”czerwoni” wywalczyli rzut rożny. Do dośrodkowania Gerrarda dopadł Skrtel, który potężnym uderzeniem głową nie dał szans Hartowi. Bramka bliźniaczo podobna do tej w meczu z Boltonem w zeszłym sezonie.
Gra Liverpoolu mogła się podobać. Po zdobyciu bramki the Reds ciągle atakowali, stosowali wysoki pressing, a gdy sami byli w posiadaniu piłki potrafili ją uszanować, wymieniając dużo podań. Taką grę chce się oglądać – efektownie i efektywnie.
W doliczonym czasie powrót Sterlinga kończy się faulem na Balotellim kilka metrów przed polem karnym. Do piłki podszedł Kolarov, ale dobrze ustawiony mur zdołał zatrzymać uderzenie. Do przerwy wynik nie uległ zmianie.
Pierwsze fragmenty drugiej odsłony, to przede wszystkim nerwowa i chaotyczna walka o piłkę naszpikowana faulami. Dziesięć minut po wznowieniu gry, problemy ze zdrowiem zasygnalizował Shelvey, jednak po interwencji fizjoterapeuty – Chrisa Morgana – nie potrzebna była zmiana.
Widzący bezradność swoich podopiecznych, Mancini zdecydował się na dwie zmiany w krótkim odstępie czasu. Najpierw w miejsce Nasriego wprowadził Rodwella, a potem za Balotellego wpuścił Dzeko.
Chwilę po dokonaniu drugiej zmiany, gospodarze doprowadzili do wyrównania. Błędy w ustawieniu i kryciu pozwoliły Yaya Toure’owi wpakować piłkę do siatki po dośrodkowaniu Teveza.
W 62. minucie Brendan Rodgers zdecydował się zdjąć Martina Kelly’ego i wpuścić nominalnego lewego obrońcę – Jose Enrique.
Po stracie bramki czerwoni zwiększyli determinację w ofensywie. Zaledwie dwie minuty po wyrównującym trafieniu, Steven Gerrard oddał potężny strzał z dystansu, który wylądował na rękach młodego Rodwella. Sędzia odgwizdał rzut wolny, dając do zrozumienia, że ma on być wykonany po gwizdku. Do piłki przy której ustawiony był Suarez i Gerrard, podszedł ten pierwszy i fantastycznym, technicznym uderzeniem tuż przy słupku nie dał szans Joe Hartowi.
Liverpool dobrze wymieniał podania i stwarzał sobie kolejne okazje. W 71. minucie rajd Johnsona przerwał we własnym polu karnym Kolarov, lecz mam pewne wątpliwości, czy zrobił to przepisowo. Pan Marriner takowych wątpliwości nie miał i puścił grę.
Na dziesięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry Martin Skrtel popełnia fatalny błąd. Słowak wycofał piłkę na pamięć do Reiny, jednak nie zauważył dobrze ustawionego Teveza. Argentyńczyk przyjął futbolówkę, a że miał dużo czasu i przestrzeni, minął hiszpańskiego bramkarza i strzelił do pustej bramki.
Gospodarze walczyli o pełną pulę oczek do ostatniego gwizdka. Swoich sił z dystansu próbował Shelvey, lecz jego strzał z lewej nogi przeleciał minimalnie nad poprzeczką.
W 88. minucie groźny strzał głową oddał wprowadzony dziesięć minut wcześniej Carroll. Anglik wyskoczył do dośrodkowania Suareza i dobrze złożył się do główki, lecz futbolówkę z linii wybił Rodwell.
Spotkanie zakończyło się remisem, lecz gra Liverpoolu daje powody do bycia optymistą.
Komentarze (0)