Trzeba myśleć o teraźniejszości
Osobiście rozumiem politykę właścicieli Liverpoolu, wedle której chcą inwestować w młodzież i planować przyszłość, jednak nie wolno im zapominać o teraźniejszości.
Wystarczy spojrzeć na to, co działo się z klubem od momentu osiągnięcia drugiej lokaty w lidze trzy lata temu. Zajmowaliśmy kolejno siódme, szóste i ósme miejsce. Sprawy przybrały bardzo złego obrotu.
Fakty są takie - im niżej się upada, tym ciężej jest powrócić na pożądane miejsce.
Jeśli ktoś uważa, że istnieje jakaś droga na skróty do sukcesu, okłamuje samego siebie. Jesteśmy w sytuacji, w której uratują nas tylko wielkie pieniądze.
Swansea i Norwich - kluby, które osiągnęły wspaniały wynik przy ograniczonym budżecie.. Żaden z nich jednak nie zajął miejsca, które byłoby satysfakcjonujące dla takiego klubu, jak Liverpool.
Nie można zastępować kluczowych graczy zawodnikami z rezerw czy sprowadzonymi po okazyjnej cenie. Trzeba kupować naprawdę porządnych piłkarzy, jednak najwyraźniej Fenway Sports Group nie są przygotowani na wydatki, tak jak to powinno być w najlepszych klubach.
W liście do kibiców John Henry mówił o "akceptowalnych" zakupach, takich, które są odpowiednie dla klubu. Co to właściwie znaczy? Brzmi, jakby chcieli uniemożliwić wiele transferów.
Nie sprowadzenie jakiejkolwiek nowej twarzy ostatniego dnia okienka było czynem szalonym. Skoro pozwolili odejść Andy'emu Carrollowi, to powinni znaleźć zastępcę przynajmniej dla niego.
Brendan Rodgers pragnął mieć Clinta Dempseya. Jeśli właścicielom przeszkadzał im jego wiek, dlaczego nie wyjawili tego przed piątkiem?
Wiek Dempseya to słaba wymówka. Argument, jakoby Amerykanin nie miał żadnej wartości przy ewentualnej sprzedaży, jest niepoważny.
Manchester United zapłacił 24 miliony funtów za Robina van Persiego, który jest rówieśnikiem Dempseya. Nikt go od nich nie odkupi, jednak to bez znaczenia, skoro strzeli im te 150 goli.
Rodgers wierzył, że Dempsey będzie z nim pracował przez następne cztery lata. Skład był na tyle biedny, że po prostu potrzebował wzmocnień.
Amerykanin z pewnością byłby świetnym dodatkiem do drużyny, jednak nie jestem przekonany, czy rozwiązałby nasze problemy strzeleckie. To nie jest napastnik.
Potrzeba nam takich piłkarzy, jak Klass-Jan Huntelaar czy Falcao. Kogoś grającego dobrze tyłem do bramki, włączającego się do gry, wchodzącego w pole karne w pogoni za golami. Przez lata nie mieliśmy odpowiedniej liczby napastników. Kiedy grał u nas Torres, nie było dla niego wartościowego zmiennika.
Echa ostatniego dnia przybrały w meczu z Arsenalem efektu domina. Atmosfera na stadionie była nędzna, czuć negatywne emocje.
Każdy martwi się, dokąd zmierzamy z tak lichą siłą ognia.
Jan Molby
Komentarze (0)