LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 1390

Wymarzona podróż Krzyśka


Moja miłość do Liverpool FC zaczęła się od pamiętnego (mniej lub bardziej) mundialu w Korei i Japonii. Ma to związek z nieocenionym talentem Michaela Owena. Od tego czasu wyjazd do Liverpoolu, zobaczenie „na żywo” Anfield było moim celem numer jeden. Rodzice, znajomi i wszyscy pozostali raczej traktowali to jako marzenia ściętej głowy.

Tym większe było ich zaskoczenie, gdy pamiętnego dnia 13 maja 2012 roku obwieściłem im, że właśnie nabyłem bilet lotniczy do Liverpoolu. Decyzję podjąłem w zaledwie 5 minut. Po prostu coś mnie tknęło, wszedłem na stronę WizzAira, wybrałem najtańszy termin i już! 18 września wylatuję do mojej Mekki!

18 września rozpoczął się od nerwowego pakowania. Limity bagażowe są nieubłagane. Wiedziałem, że jeśli spakuję do torby płaszcz, gruby sweter i jeansy to po pierwsze: nie zasunę zamka, a po drugie: przekroczę wagę. Zdecydowałem się wszystko ubrać na siebie, mimo że w Gdyni tego dnia mieliśmy 20 stopni… w cieniu! - W Liverpoolu jest 10 stopni, przynajmniej jak wysiądę z samolotu, to nie doznam szoku termicznego - pomyślałem.

Stawiłem się na lotnisku wraz z towarzyszką podróży. Cały zasapany. Musiałem wyglądać komicznie ubrany tak grubo, podczas gdy wszyscy chodzili w krótkich rękawkach. Najpierw kontrola bezpieczeństwa, potem szybka kawa w Coffee Heaven i przyszedł czas na boarding. Był to mój pierwszy lot samolotem w życiu. Szczerze mówiąc myślałem, że jest to bardziej ekscytujące doświadczenie. Tymczasem… całkowicie bez szału. Kiedy ujrzałem za oknem światła Liverpoolu, moje serce zaczęło bić mocniej, poczułem motyle w brzuchu. Jednakże pierwszą rzeczą, która mnie uderzyła podczas stawiania kroku na angielskiej ziemi był… wiatr.

- Jezu, jak zimno! – powiedzieliśmy. Tak brzmiały nasze pierwsze słowa w Liverpoolu. Pospiesznym krokiem udaliśmy się na kontrolę paszportową, chcąc złapać wcześniejszy bus do centrum. Przywitała nas prawdziwa brytyjska pogoda – lało i wiało, na dodatek porządnie. Przemoczeni do suchej nitki dojechaliśmy do hotelu. Odebraliśmy karty do pokoju, zrzuciliśmy torby i zauważyliśmy brytyjskie gniazdka. Jak mogłem o tym zapomnieć? Jak ja naładuję cały ten sprzęt?! Z pomocą jednak przyszła pani recepcjonistka, która nauczona doświadczeniem zawsze trzyma pod ladą przejściówki. Mając ten problem z głowy, pomimo późnej pory, silnego wiatru i deszczu, udaliśmy się w stronę Queens Dock i rzeki Mersey. Nie mogłem odmówić sobie zdjęcia!

Drugi dzień rozpoczęliśmy od wizyty w Doku Alberta. Waterfront miasta zapierał dech w piersiach. Mnie, jako przyszłemu urbaniście, te widoki najbardziej zapadły w pamięć. Odwiedziliśmy trzy muzea: Merseyside Maritime Museum, International Slavery Museum oraz Museum of Liverpool. To ostatnie szczególnie polecam. Świetna i interesująca ekspozycja na trzech kondygnacjach. W ramach jednej z ekspozycji można było obejrzeć film o historii i tradycji EFC oraz LFC. Opowiadał on historię dwóch braci, z czego jeden był kibicem The Toffees, a drugi The Reds. Momentami bardzo zabawny, a z drugiej strony wzruszający. Kilka razy poleciały mi łzy.

Mimo że obiecałem sobie zostawić zakupy w oficjalnym sklepie LFC na koniec, nie wytrzymałem i wybrałem się do największego sklepu „Liverpool FC Official Club Superstore” w Liverpool One. W momencie przekroczenia progu poczułem się jak w niebie. Dwa piętra, pełno regałów, a na nich po prostu… wszystko! Od breloczków, przypinek, proporców, przez koszulki, pola, spodnie aż po kołdry, kubki, zapachy do samochodów! Latałem od półki do półki jak ogłupiały. Obsługa miała ze mnie niezły ubaw, ale powiedzieli, że co drugi ich klient tak ma, więc mam „enjoy’ować” swój pobyt tutaj. Obejrzawszy wszystko, zrobiłem listę zakupów i postanowiłem wrócić po nie następnego dnia, aby na spokojnie w hotelu podliczyć, czy aby na pewno wystarczy mi na wszystko funduszy.

Drugi dzień to jednak głównie zwiedzanie miasta. Byliśmy w Liverpool World Museum, gdzie jeden z pracowników dowiedziawszy się, że jesteśmy z Polski, zaczął do nas mówić różne wyrwane z kontekstu słowa po polsku, które zna. Poszło mu całkiem nieźle, zwłaszcza, że nie było ani jednego przekleństwa! Zaraz obok World Museum znajduje się Walker Art Gallery. Jeśli ktoś interesuje się sztuką na pewno powinien tam zajrzeć. Kolejnymi celami zwiedzania była Liverpool Metropolitan Cathedral oraz tunele Williamsona. To ostatnie miejsce jest fascynujące i wielka szkoda, że nie cieszy się praktycznie żadną popularnością. Tego dnia byliśmy chyba jedynymi zwiedzającymi! Tunele kazał kopać bogaty przedsiębiorca, aby mógł płacić za wykonywaną pracę biednym i bezrobotnym mieszkańcom Liverpoolu, gdyż nie miał w zwyczaju dawać jałmużny.

Po zakończeniu zwiedzania przyszedł czas na zakupy w Liverpool FC Official Club Superstore! Obkupiłem się za wszystkie czasy. Polo, t-shirty, proporce, przypinki, torba – wszystko to stało się moją własnością. Z wielkim bananem na twarzy opuściłem sklep. Tego dnia nic nie mogło mi popsuć humoru! Jak każdego wieczoru w Liverpoolu udaliśmy się do kawiarni Costa Coffee na pyszną kawę i cytrynową tarte.

Nadszedł wielki dzień! To już dzisiaj o 10:00 moja noga miała stanąć na Anfield. Nie mogłem zasnąć całą noc, tak bardzo już chciałem tam być. Zerwałem się o 7 rano. Szybko zjedliśmy śniadanie i pędziliśmy na autobus. Drogę spędziłem na wypatrywaniu przez okno sylwetki Anfield. Gdy już ją zobaczyłem, po raz kolejny poczułem motyle w brzuchu. Piękny widok! Ledwie wysiedliśmy i zaczął się szał zdjęć. Kiedy już opanowałem swoje podniecenie, że moje marzenie właśnie się spełnia, udaliśmy się do środka, aby odebrać wejściówki na wycieczkę i do muzeum. Mieliśmy jeszcze sporo czasu, więc na pierwszy ogień obraliśmy muzeum. Niezliczona liczba trofeów, sala kinowa, w której można było obejrzeć finał ze Stambułu, oraz pełno innych pamiątek. Ciężko było oderwać od tego wszystkiego wzrok.

Pośpiesznie udaliśmy się do punktu zbiórki naszej wycieczki, czyli pod pomnik Shankly’ego. Czekała tam już spora gromadka ludzi. Wszystkim dopisywały humory. Zjawili się nasi przewodnicy. Bardzo sympatyczni i przezabawni panowie. Zanim nas wpuścili do świątyni każdego kibica The Reds, musieliśmy opowiedzieć, kto jest naszym ulubionym graczem i jakiej innej drużynie kibicujemy poza LFC. Zwiedzanie zaczęliśmy od loży vipowskiej. Ściany były pokryte zdjęciami najważniejszych postaci i wydarzeń w historii klubu. Następnym punktem zwiedzania była sala konferencyjna, która znajduje się w słynnym The Boot Room. Każdy mógł sobie zrobić zdjęcie za stołem konferencyjnym i przez chwilę poczuć się jak manager klubu. Kolejnym zakamarkiem stadionu okazała się szatnia gospodarzy. Na wieszakach wisiały koszulki meczowe zawodników. Każdy mógł dotknąć, zrobić sobie zdjęcie. Jednak zanim do tego doszło, wszyscy byli ewidentnie zaskoczeni wyglądem szatni naszych zawodników. Jest bardzo skromna i nie ma w niej nic poza ławkami, wieszakami i stołem masażysty. - Dlaczego nie ma żadnych szafek, żeby schować portfel, zegarek? – zapytał jeden ze zwiedzających. - Jak ta drużyna miałaby zacząć wygrywać, skoro zawodnicy nie mieliby do siebie zaufania? Kto miałby ci to ukraść? Kolega z drużyny? - odpowiedział bardzo mądrze nasz przewodnik.

Wtedy wszyscy zrozumieli filozofię tego miejsca i można było zacząć robić pamiątkowe zdjęcia. Największy zator utworzył się zaraz po opuszczeniu szatni. Każdy bowiem musiał zrobić sobie zdjęcie ze znaczkiem „This is Anfield”. Na szczęście przewodnicy byli bardzo cierpliwi i wyrozumiali. Trochę się martwiłem, że nie dosięgnę napisu, ale udało się. Pracownik klubu powiedział, że był w historii klubu zawodnik, który nie tylko dotknął, ale nawet pocałował znaczek. Oczywiście mowa była o Peterze Crouchu. Zbliżał się najważniejszy punkt wyprawy! Już za chwilę miałem ujrzeć murawę stadionu. Niesamowite uczucie!

Widok Anfield na żywo zapierał mi dech w piersiach. Stadion jest o niebo większy niż w telewizji. Przytłacza swoją monumentalnością. Pomimo ciszy, jaka panowała na trybunach, potrafiłem sobie wyobrazić pełne pasji okrzyki i śpiewy kibiców. Miałem ciarki! Usiadłem sam na trybunie, z dala od wycieczki i napawałem się widokiem. Widziałem jak na murawie kolejną akcję rozgrywa Gerrard, a efektowną bramką kończy podanie Suarez.

Jak to bywa z rzeczami, na które czekamy bardzo długo, kończą się one bardzo szybko. Ostatni rzut oka na The Kop i musieliśmy opuścić stadion. Nie smuciłem się zbytnio, gdyż już wtedy postanowiłem, że za rok tu wracam! Tylko tym razem na mecz. Na koniec zdjęcie z Shankly’m w geście triumfu oraz – tym razem – króciutkie zakupy w oficjalnym sklepie. Brało mnie przeziębienie a w Liverpoolu było naprawdę zimno, więc kupiłem sobie czapkę oraz oficjalny magazyn LFC, żeby mieć zajęcie w samolocie.

Tego samego dnia zwiedzaliśmy jeszcze Liverpool Anglican Cathedral oraz Chinatown. Anglicy są nieco dziwnym narodem, przynajmniej z mojego punktu widzenia. W katedrze bowiem można było nieopodal ołtarza zjeść porządny lunch w kawiarni oraz kupić pamiątki z miasta. Byłem naprawdę ciekawy czy zapach jajecznicy na bekonie towarzyszy im podczas każdej niedzielnej mszy?

Ostatni dzień wizyty rozpoczęliśmy od zwiedzania Queensway Tunnel. To miejsce polecam wszystkim miłośnikom inżynierii. Możliwość zobaczenia od kulis pracy stacji wentylacyjnej tunelu oraz systemu bezpieczeństwa czyni wycieczkę w to miejsce bardzo ciekawą. Miłośnicy Harry’ego Pottera mogliby zresztą poczuć się w tym miejscu jak na planie zdjęciowym – ten tunel jest bowiem znany z ekranizacji ostatniej części książki!

Po zwiedzeniu tunelu udaliśmy się na spacer po dokach i centrum miasta. Odwiedziliśmy słynny Cavern Club, gdzie debiutowali The Beatles. Zrobiliśmy ostatnie zakupy i musieliśmy wsiadać w powrotny autobus na lotnisko. Wyglądałem całą drogę przez okno, aby zapamiętać te widoki na jak najdłużej. „Jeszcze tu wrócę… Może na studia doktoranckie?” – taką złożyłem sobie obietnicę.

Na koniec tylko jedno zdanie. Jeśli zastanawialiście się nad wyjazdem do Liverpoolu na Anfield, nie rezygnujcie z tego! Niezapomniane wrażenia i wspomnienia do końca życia!

Użytkownik "Krzysiekk"

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (15)

1010Arx 07.10.2012 13:44 #
Pewnie nie bedę oryginalny, ale strasznie Ci zazdroszcze:)
Mam to samo marzenie, moze tez sie kiedys spełni:)
Tobie gratuluje! YNWA:)
lukasz21sadek 07.10.2012 13:46 #
Takie samo mam marzenie, taki sam cel ;) Trzeba zacząć coś z tym robić rzeczywiście...Tym bardziej patrząc na ten uśmiech i zadowolenie tych, którym się udało ;)
hoster 07.10.2012 14:01 #
Mam podobne zdjęcia z pucharem LM i pomnikiem Billa:)
destick 07.10.2012 14:02 #
Moja podróż wyglądała w 100% tak samo.
Przylot, zwiedzanie miasta, muzea, Beatlesi i inne bajery, na koniec mekka :D

Chętnie także wrócę tam znów ;)
BartekLfc1993 07.10.2012 14:08 #
Drogi Krzysiu ! Brawo za wyjazd przedewszystkim , ale czeka Cię jeszcze coś bardziej zaje*istego ! You'll Never Walk Alone odśpiewane przez kibiców ! Coś pięknego . Ja kolejny wyjazd planuje gdzies w okolicach Stycznia . A do tych co myslą , że to nierealne to radzę zmienic tok myślenia. Ktoś kto troche myśli to za 500 zł można w pełni ufundowac sobie wyjazd do Liverpool'u !
destick 07.10.2012 14:15 #
Koszt?
Powiem ci tak.

Szukasz okazji na bilety, ja np. z Gdańska leciałem za ok 200zł w obie strony.

Potem nocleg - nocleg w centrum w małym, wygodnym hoteliku ze śniadaniem - 10-15 funtów (to nie jest dużo w Anglii) doba

Wjazd na stadion (samo zwiedzanie) zarezerwowany już wcześniej to jakoś ok 10 funtów, nie pamiętam

Zjeść coś w Liverpoolu, to koszt przynajmniej 5 funtów (kurczak z frytkami ;p)

Dodatkowo trzeba zwiedzić kilka innych ciekawych rzeczy, a muzea są dość drogie. Co najważniejsze trzeba mieć kaskę na gadżety ze sklepu (bez tego będziesz żałował że tam wchodziłeś)

Wyjazd na 3 dni to około 700 - 800 zł, tak myślę

Oczywiście możesz wziąć stos zupek chińskich, bułek i innych rzeczy potrzebnych do przetrwania, ale dla mnie osobiście taki wyjazd musi mieć swój komfort.

Z meczem około 1300-1500

Grzesiek3 07.10.2012 14:25 #
Również zazdroszczę! :) ja też planuję pojechać do Liverpoolu, ale głównie na mecz. Ostatnio doszło do mnie, że mój idol, Stevie, ma już 32 lata i jest już to jego schyłek kariery i że muszę go zobaczyć na żywo. I przede wszystkim usłyszeć You'll Never Walk Alone! :) Mam nadzieję, że w styczniu może lutym zrealizuję swoje dotychczasowe największe marzenie! :)
Pozdrawiam i trzymam kciuki za dzisiejszy mecz ze Stoke.
radoLFC 07.10.2012 14:36 #
Gratuluję i zazdroszczę :)
LeCock 07.10.2012 15:33 #
Milo widzec jak ludzie spelniaja marzenia :):):)

@ LFCmaniek - na The Kop sie NIE siedzi (bynajmnije podczas meczu) :P
marek1973 07.10.2012 15:53 #
cześć! czytając to przypomniało mi się jak ja pierwszy raz pojechałem na Anfield.Był to mecz z Aston Villa.Było to coś nie samowitego,jestem na stadionie jednego z największych kluów świata(dla mnie największy).Mieszkam w uk i jeżdżę do 8 meczów na sezon (mam 160 km do liverpoolu)dwa razy siedziałem na the Kop ,grali wtedy z man unt wygraliśmy 3:1 i Kenny miał wtedy urodziny było happy birthday dla króla to był mój najlepszy mecz.Jak są derby i spiewają YNWA naprawdę łzy cisną się do oczu.Jest jeszcze jedno miejsce godne polecenia,a mianowicie pub na przciwko stadionu narawdę atmosfera przed meczm jest rewelacyjna,pozdrawiam wszystkich kibiców LFC!!!
LeCock 07.10.2012 15:56 #
@ ManiakLFC = liverpoolfc.tv

ps ludzie podrozuja nascie godzin z innego kontynentu co by zasiasc na Anfield, wiec dla nas to tylko 2.5 godz lotu pozniej 30 min do centrum miasta, jakies 20 na Anfield i JOB DONE !!
liverpoolbasia 07.10.2012 16:19 #
Panie/Panowie,

A moze sie skrzykniemy i pojedziemy na jeden mecz?

Bylam kilka razy i musze przyznac racje moim poprzednikom, ze YNWA zaspiewane przez kibicow przed meczem jest niesamowite. Ja sie zawsze zwruszam...nawet jak na youtube ogladam, bo wiem, co sie czuje jak sie tam siedzi...

To co??? Kiedy???

Pozdrawiam
marek1973 07.10.2012 16:51 #
Ja jade na Reading i na Wigan.
milek 07.10.2012 19:13 #
Informacja Dla tych co jeszcze nie byli na meczu Liverpool Fc w Liverpoolu na Anfield,a chcieli by na żywo być na stadionie i mecz zobaczyć! :)
1. Należy mieć wyrobioną kartę kibica Liverpoolu tzw Membership!Zamówić można przez oficjalną angielską stronę Liverpoolu! Bez tej karty na mecz nie wejdziecie, na nią jest przyznawany bilet, jeśli taki zdołacie kupić, to na tą kartę elektronicznie jest przyznawany! No i tu po 2. Szanse na zdobycie biletu na mecz Liverpoolu są marne! Jest wielkie oblężenie na mecze, zwłaszcza liga! Duże szanse na mecz ligowy lub pucharowy,lub nawet liga europejska, że by dostać bilet jest przynależność do oficjalnego fan klubu Liverpoolu w Polsce,który jest oficjalnie zarejestrowany w Liverpoolu, w klubie Liverpool Fc! Dzięki temu członkowie mają szansę dostać bilet na mecz, szansę znacznie większą, niż w pojedynkę, nie należąc do fan klubu! Należy wejść na stronę fcliverpool.pl a dalej zarejestrować się na forum, dalej można uzyskać informację od osób które zarządzają fan klubem jak się dostać do fan klubu :) Wszystko Wam powiedzą i udzielą pomocy :) ja już spełniłem swoje marzenia dzięki fan klubowi, pomocy wspaniałych kibiców,kolegów z fan klubu :) Byłem już na meczu w Liverpoolu, to coś niesamowitego,fantastycznego, warto tam być :) Oczywiście bez przynależności do fan klubu, można też dostać bilet, ale na mniej znaczone rozgrywki i mecze, np puchar ligi angielskiej lub puchar Anglii, chodź i z tym nie zawsze się udaje! Pozdrawiam Wszystkich kibiców LFC :)
Krzysiekk 07.10.2012 20:14 #
@Stol - też dzisiaj podczas transmisji zauważyłem podobieństwo fryzur! Ale moja była pierwsza. :D
Pod stadionem jakieś laski mówiły, że jestem podobny do Allena jak się uśmiecham, wziąłem to za komplement. ^^

Dzięki wszystkim za miłe słowa! Było cudownie. :-)

Pozostałe aktualności

Slot: Możecie nazywać mnie Arne  (2)
04.05.2024 22:29, Vladyslav_1906, thisisanfield.com
Elliott podsumowuje sezon  (0)
04.05.2024 21:12, BarryAllen, liverpoolfc.com
Postecoglou przed meczem z Liverpoolem  (0)
04.05.2024 15:03, Mdk66, Sky Sports
Liverpool - Tottenham Hotspur: Wieści kadrowe  (0)
04.05.2024 11:55, Wiktoria18, liverpoolfc.com
Wczorajszy trening - wideo  (0)
03.05.2024 20:18, Piotrek, liverpoolfc.com
Klopp: Nie ma już żadnej presji  (7)
03.05.2024 16:17, Bartolino, liverpoolfc.com