Oto idzie młodość
„Młodości! Ty nad poziomy wylatuj” – pisał Adam Mickiewicz. Mimo tego, że nasz wieszcz napisał to prawie dwa wieki temu, ten mały fragment „Ody do młodości” znakomicie pasuje do tego, co stało się z zespołem Liverpoolu w tym sezonie.
Niejednokrotnie mieliśmy młodych zawodników wyróżniających się na poziomie drużyn młodzieżowych czy nawet rezerw. Rzadko kiedy odgrywali oni jednak poważniejszą rolę w pierwszej drużynie – zwykle ich miejsce w składzie wiązało się z koniecznością łatania dziur w składzie. O grze w pierwszej jedenastce mogli pomarzyć jedynie w krajowych pucharach, lub w pierwszych rundach eliminacyjnych pucharów europejskich, gdy mierzyliśmy się z bardzo słabymi rywalami. Od czasów pokolenia Gerrarda i Owena w zasadzie nikomu nie udało się przebić i zadomowić w pierwszym zespole na dłużej – aż do teraz.
Nie twierdzę bynajmniej, że ci gracze, którym się nie udało mieli wyraźnie mniejszy potencjał, byli znacznie słabsi od dzisiejszych młodych gwiazdek – tutaj w grę wchodzi model prowadzenia szkółki i jakość drużyn młodzieżowych Liverpoolu. Rafael Benitez może być bardzo dumny z wykonanej pracy, gdyż zmiana systemu prowadzenia Akademii sprawiła, że coraz więcej młodych piłkarzy ma zadatki jeśli nie na gwiazdy, to co najmniej na solidnych ligowców. Pomaga w tym także udział w NextGen Series – to bardzo dobra inicjatywa, te rozgrywki to świetny pomysł.
Młodzi rzeczywiście „wylecieli nad poziomy” – świetnie poczyna sobie Sterling, czaruje Suso, Shelvey pokazuje, że pomimo swej gorącej głowy potrafi grać dobrze i strzelać gole, w linii defensywy można wyróżnić tak obytego już z realiami Premier League Martina Kelly’ego (który obecnie leczy kontuzję) jak i Wisdoma. Nie stanowiliby jednak o sile pierwszej jedenastki, gdyby nie odwaga Brendana Rodgersa, który postawił na młodzież. Ten plan może się podobać. Przyznaję, że choć nie byłem na początku zwolennikiem zatrudnienia Irlandczyka na Anfield, coraz bardziej podoba mi się to, co robi z tym zespołem – choć nie ma jeszcze jakiś rewelacyjnych wyników, widać znaczną poprawę w grze The Reds. Także dzięki Czerwonym „młodym gniewnym”, którzy z powodzeniem starają się walczyć o swoje miejsce w układance Rodgersa. Na swoją szansę już czekają kolejni, co napędzi pozytywną presję na całym zespole.
Trzeba jednakże bardzo uważać na naszych młodych piłkarzy – szybkie tempo meczowe, zapełniony spotkaniami terminarz, konieczność odbywania długich podróży przed meczami Ligi Europy – to wszystko odbija się na ich zdrowiu. . Dochodzą do tego (normalne przecież u młodych sportowców) wahania formy, które trwają raz dłużej, raz krócej – ważne jest jednak, by wyjść z „dołka” i udowadniać swój talent na boisku. Tutaj pałeczkę muszą przejąć starsi, bardziej doświadczeni zawodnicy, by odciążyć młodych, brać na siebie jak najczęściej ciężar gry. Połączenie mieszanki rutyny i młodości – oto najważniejsze z zadań czekających na sztab szkoleniowy Liverpoolu.
Liga Europy to dobry sprawdzian dla naszych graczy, którzy dopiero rozpoczynają swoją drogę w pierwszej drużynie The Reds. Nie tylko mogą się zmierzyć z solidnymi drużynami europejskimi, ale także wkomponować w grupę tworzoną przez sztab szkoleniowy i piłkarzy, zgrać się z nią poza boiskiem, nauczyć samodzielności i umiejętności radzenia sobie daleko od domu. To świetna szkoła życia dla każdego młodego człowieka, a cóż dopiero, gdy ma się świadomość, że jest się częścią tej samej ekipy co idole z dzieciństwa – Gerrard czy Carragher.
Chciałbym, żeby kibice Liverpoolu jak najczęściej mogli oglądać taką radość, jaką zaprezentował nam Sterling po bramce w ostatnim meczu z Reading. Niech nasza młodzież podbija Premier League i Ligę Europy wynikami, a nasze serca – zaangażowaniem w grę i pracą, inwestowaniem w swój talent. Być może na naszych oczach rodzi się już zalążek „team of Carraghers” – może jest to nieco przesadne określenie, ale w mojej opinii to metafora drużyny walecznej i ambitnej, nawet jeśli nie będą w niej grać jedynie wychowankowie, a taką właśnie chcemy oglądać.
Komentarze (8)
Racja, człowiek zamyslony to i się błędy pojawiają...
A kiedy przyjdzie mistrzostwo?
Ja wiem, że fajnie by było gdybyśmy kupowali za 30 mln zawodników i oni stanowiliby o sile zespołu tu i teraz ale może wreszcie sam Liverpool FC wykreuje dużo takich zawodników wartych niebagatelne sumy ale zostających tu i tworzących historię ?
Oby naszej obecnej młodzieży nie czekał taki sam los.