Gerrard i Suarez zagrają z Anży
Brendan Rodgers jest gotów podjąć ryzyko, wystawiając w pierwszym składzie Stevena Gerrarda i Luisa Suareza, mając świadomość zbliżającej się wielkimi krokami derbowej rywalizacji z Evertonem.
The Reds nie mogą pozwolić sobie na straty punktów przeciwko Anży Machaczkała, myśląc o wyjściu ze swojej grupy do dalszej fazy Ligi Europy.
Liverpool zajmuje 3 miejsce w grupie po ostatniej domowej wpadce z Udinese. Rodgers ma świadomość siły lidera ligi rosyjskiej i wie, jakie konsekwencje poniósłby jego zespół gubiąc punkty w tym meczu.
Mimo niedzielnych derbów na Goodison Park, Rodgers nie przeprowadzi wielu zmian w składzie na konfrontację z ekipą Hiddinka.
Suarez jest jedynym nominalnym i doświadczonym napastnikiem w talii Rodgersa wobec kontuzji Fabio Boriniego i wypożyczenia Andy'ego Carrolla, jednak Urugwajczyk nie będzie oszczędzany przed podróżą na Goodison Park.
Podobnie sprawa ma się z 32-letnim Stevenem Gerrardem. W składzie pojawią się też Martin Skrtel i Daniel Agger, którzy mają maksymalnie ograniczyć pole manewru Samuelowi Eto'o, najlepiej opłacanemu piłkarzowi na świecie, który do Rosji trafił z Interu Mediolan za 21.8 mln funtów.
- Eto'o jest fantastycznym piłkarzem, to urodzony snajper, jednak mamy dobrych stoperów w osobie Daniela Aggera i Martina Skrtela, którzy postarają się uprzykrzyć mu grę. Anży to silny zespół, mający w swoich szeregach wielu dobrych piłkarzy - powiedział Colin Pascoe.
Hiddink po środowym treningu udał się przed stadion Anfield, gdzie złożył wieniec pod tablicą upamiętniająca ofiary z Hillsborough.
Drużyna Anży jest finansowana przez dagestańskiego oligarchę Suleimana Kerimova. Lider rozgrywek grupowych nie może liczyć na pomoc kontuzjowanego Lassany Diarry.
W bramce Liverpoolu zabraknie Pepe Reiny, który wciąż narzeka na ścięgno udowego i zostanie poddany testom sprawnościowym przed meczem z Evertonem.
Jego miejsce po raz kolejny zajmie Brad Jones, który na konferencji prasowej powiedział: - Dawno nie grałem dwóch meczów w tak krótkim odstępie czasu. Nie powiem jednak, że powinienem grać co tydzień - powiedział z nieukrywanym uśmiechem Australijczyk.
- To nie przypadek. Jeśli będę mógł wywołać u menadżera ból głowy odnośnie obsady pozycji bramkarza, będzie świetnie. Po to tu jestem - podsumował.
Andy Hunter
Komentarze (6)
Dlatego, że w NBA mecze trwają 48 min,ale jest sporo przerw (kwarty, 6 "czasów" dla trenera) a i zmian jest dużo i są częste. A tak w ogóleto tylko w zeszłym sezonie z powodu lockoutu drużyny grały max 5 razy w tygodniu, ale to były rzadkie przypadki. Dodatkowo w piłce nożnej łatwiej o kontuzję niż w baskecie.