Obawy o przyszłość Luisa
Luis Suarez powinien być bohaterem meczu derbowego z Evertonem, jednak tego tytułu pozbawiła go absurdalna decyzja arbitra. Urugwajczyk z pewnością ma wrażenie, jakby cały świat był skierowany przeciwko niemu, dlatego martwię się, że w końcu, być może w przyszłe lato, powie angielskiemu futbolowi: dość.
Przez cały czas musi przeżywać koszmar, jakim są stale wycelowane w niego media, wrogość fanów i ludzi z wysokich stanowisk.
Jest kochany przez kibiców Liverpoolu, jednak nienawidzony przez wszystkich innych, dlatego naprawdę obawiam się, że będzie zmuszony opuścić Anfield.
Zdaję sobie sprawę, iż Suarez sam sobie wiele nie pomógł. Popełnił błędy, jednak faktem jest, iż jest teraz obiektem dyskryminacji. Jego wybryki, które musi powstrzymywać, wydają się być niczym wobec tego, co dzieje się w stosunku do niego w tym sezonie.
Najmocniej zbiło mnie z tropu zachowanie liniowego, a ściślej czas, w jakim zdecydował się podnieść chorągiewkę. Od momentu zdobycia gola do chwili zasygnalizowania spalonego były dwie sekundy opóźnienia. Jeśli nie był pewny, najwięcej korzyści z tej sytuacji powinien odnieść strzelec gola.
Kilka osób sugerowało, że asystent zareagował, kiedy ujrzał celebrującego bramkę Suareza. Nic o tym nie wiem, jednak jestem pewien, że gdyby tego gola zdobył inny zawodnik, wszystko byłoby w porządku.
To mogło być idealne zakończenie derbów. Scenariusz nie mógł być lepiej napisany, lecz liniowy zawalił sprawę.
Skoro zawodnicy i menedżerowie są odpowiedzialni za przebieg meczu, dlaczego wobec tego nie jest podobnie z oficjelami? Powinni nam wszystko wyjaśnić. Tak wielki błąd powinien nieść za sobą konsekwencje, dlatego też jestem ciekaw, do którego meczu zostanie teraz oddelegowany Simon Bennett.
Nie ustrzegł się także błędu w pierwszej połowie, kiedy to niesłusznie przyznał rywalom wyrzut z autu, z którego dalej przebiegła bramkowa akcja.
Jestem pewien, że w odczuciu kibiców Evertonu niedziela była dniem zapłaty za zeszłosezonową czerwoną kartkę Jacka Rodwella, jednak dwa poważne błędy nie są dobrym rozwiązaniem.
Ja osobiście przeżyłem podwójne cierpienie, gdyż nie wszedł mi wart 2000 funtów kupon Paddy Power, postawiony na wygraną Liverpoolu przy kursie 2/1. Nieuznany gol kosztował organizacje charytatywne 6000 funtów!
Jedyny raz, kiedy Suarez nie utrzymał się w niedzielę na nogach, spowodowany był celebracją gola skierowaną w stronę Davida Moyesa.
To był zabawny moment, jednak trzeba zwrócić uwagę na faule, które popełnia Urugwajczyk.
Tylko on jeden wie, czy zagranie w Distina było zamierzone. Wyglądało to niezgrabnie, a wielu arbitrów nie wahałoby się pokazać mu czerwonej kartki.
Liverpool musi pomóc Suarezowi, gdyż powinien być on bardziej ostrożny w swoim zachowaniu. Inni sędziowie widząc to, mogliby pomyśleć: "Jeszcze jeden taki numer i koniec z nim".
Podsumowując, był to świetny mecz, a remis jest sprawiedliwym rezultatem. Zaczęliśmy z przytupem, jednak nie potrafiliśmy utrzymać prowadzenia przez wystarczająco długi czas. W przerwie widniał już na tablicy wynik 2:2.
David Moyes zebrał naprawdę porządną, trudną do pokonania drużynę. Umiejętnie wykorzystują swoje atuty. Mogą wydawać się bezpośredni i przewidujący, jednak nie można ich porównywać do Stoke, gdyż potrafią grać piłką.
Raheem Sterling pokazał się z doskonałej strony w drugiej połowie podczas akcji z Suarezem w środku pola. Wspaniale oglądało się po przerwie takie tempo.
Powinniśmy być trzy punkty za Evertonem w tabeli, jednak zobaczyłem już wystarczająco wiele, by wierzyć, że w końcu ich dopadniemy.
Wraz z rozwojem sezonu mam przed oczyma coraz lepiej radzący sobie Liverpool.
John Aldridge
Komentarze (4)
Tylko wszystkie te okazje, sam sobie stwarza. Często robi coś z niczego. Gdyby nie on, nie miał byś na co narzekać, bo nie mielibyśmy sytuacji.
Morgan za Carrolla ok, ale za Luisa to trzeba by kogoś naprawdę konkretnego dać, bo to nasz najlepszy piłkarz.