Walczyć do stycznia
Odpadnięcie Liverpoolu z rozgrywek Pucharu Ligi z rąk Swansea City boli. W lutym tego roku the Reds, rekordowo po raz ósmy wznieśli na Wembley to trofeum, jednak tym razem potulnie się poddali podczas rozpaczliwie rozczarowującej nocy na Anfield.
Droga do stolicy stała otworem, ale prawdziwa szansa na trofeum została niedbale odtrącona. Jest jednak nadzieja, że coś dobrego wyniknie z tej bolesnej porażki, która obnażyła niepokojący brak głębi w składzie Brendana Rodgersa.
Po zaskakujących zwycięstwach drugiego składu z Young Boys i West Brom, właściciele klubu musieli zastanawiać się o co to całe zamieszanie.
Wystawienie młodzieży obok kilku doświadczonych zawodowców i bardzo drogich, nietrafionych transferów załatwiło sprawę.
W środę to się jednak nie udało. Liverpool zawiódł podczas pierwszej, nieudolnej połowy. Słabości składu i potrzeba wzmocnień były oślepiające.
Nadmierne opieranie gry na Stevenie Gerrarda i Luisie Suarezie podkreślił nagły skok tempa, wzmożenie siły i wykorzystanie umiejętności po ich wejściu na boisko w drugiej połowie. Boss planował dać duetowi tej nocy wolne, ale był zmuszony podjąć takie działanie, po nudnych 45 minutach pierwszej połowy.
Niektórzy mogą opłakiwać fakt, że Rodgers dokonał dziewięciu zmian, jednak w związku z wyczerpującym terminarzem, menadżer miał niewielki wybór.
Porównując, jego poprzednik wygrał Puchar Ligi i i tak został wyrzucony. To żadna niespodzianka, że te rozgrywki znajdowały się na dole listy jego celów. Prawdziwym problemem jest kaliber zawodników, których Rodgers mógłby wystawić jako zastępstwo.
Liverpool może pochwalić się przyzwoitym wsparciem przynajmniej na jednym końcu boiska. Brad Jones udowodnił, że po raz pierwszy od lat w gronie bramkarzy rozgrywa się prawdziwa rywalizacja o pozycje w bramce.
Nawet, jeżeli Pepe Reina będzie całkowicie zdrowy, nie ma gwarancji, że natychmiast powróci na swoje miejsce.
W obronie, Liverpool ma godnych zaufania zastępców, takich jak Sebastian Coates, Jamie Carragher i Jack Robinson, którzy czekają na skrzydle. Jednakże to z przodu Rodgers ma poważne problemy, które należy rozwiązać.
Samed Yesil przeżył gorący debiut na Anfield, ale należy żałować młodego, niemieckiego napastnika. Po tym, jak 18-latek został sprowadzony z Bayeru Leverkusen w sierpniu, Rodgers powiedział, że dopiero po dwóch latach będzie on gotowy do gry w pierwszej drużynie.
Jednak po błędach, popełnionych w letnim oknie transferowym, połączonych z kontuzją Fabio Boriniego, Yesil uważany jest teraz za drugi wybór po Suarezie. Dla klubu, o takim znaczeniu, jak Liverpool, jest to śmieszne.
Oussama Assaidi, po kilku imponujących występach, powinien dostać trochę luzu, nie można jednak tego powiedzieć o Joe Cole'u, Stewarcie Downingu i Jordanie Hendersonie, którzy tak domagali się bardziej regularnej gry. Żadnego z tej trójki mogłoby już nie być Anfield, gdyby letnie wydarzenia potoczyłyby się inaczej.
Cole zaparł się i powiedział, że chce zostać pomimo tego, że poinformowano go o tym, że jego obecność może być zbędna i wiele wskazuje na to, że nie będzie regularnie występował. Za Downinga nie było ofert, a Henderson odrzucił szansę na transfer do Fulham.
Rodgers prawie w ogóle nie dawał im szansy gry w Premier League, pokładając swoje nadzieje w wychowankach Akademii. Jednak w pewnym momencie tacy piłkarze, jak Raheem Sterling i Suso będą musli zostać zdjęci z linii strzału. Ich forma może opaść, na kim jednak Rodgers może polegać, żeby wypełnić luki?
Liverpool musi stale walczyć aż do stycznia, kiedy oczy wszystkich zwrócą się ku temu, jak duże wsparcie FSG da menadżerowi.
Uformowanie składu, jakiego chce Rodgers potrwa oczywiście kilka okien, ale najbliższe z nich będzie decydujące.
Dążenia FSG do inwestowania w młodzież i budowanie składu na lata są godne pochwały. Jeżeli jednak nie kupią sprawdzonych talentów na tu i teraz, ryzykują tym, że stracą gwiazdorskie nazwiska.
Rodgers jest nadal przekonany o tym, że Liverpool może przyciągnąć najlepszych. Jeżeli jednak w styczniu nie dostanie wsparcia, the Reds muszą być przygotowani, że zaczną bezcelowo dryfować po wodach przeciętności.
James Pearce
Komentarze (0)