Henry Winter o Gerrardzie
W swoim ekskluzywnym dziale na oficjalnej stronie klubu, Henry Winter z The Daily Telegraph pisze w sposób wręcz poetycki, co czyni ze Stevena Gerrarda ikoniczną postać na Anfield. Kibice Liverpoolu mają wiele cudownych wspomnień o dokonaniach swojego kapitana. Odnosił on sukcesy w wielu miejscach, od Anfield, przez Cardiff, aż do samego Istambułu.
Rzadko spotykane w grach zespołowych jest by kibice nazywali mecze nazwiskiem jednego piłkarza, jak np. finał 'Gerrard Champions League' w 2005, czy finał 'Gerrard Cup' w 2006.
Te mecze nierozłącznie powiązane są z Gerrardem, popisowe okazje zamienione na bramki, dzięki bramkostrzelności kapitana oraz woli walki i zwycięstwa.
Podczas wędrówki Gerrarda do 'klubu 600 występów' w Liverpoolu, jeden szczególny moment idealnie odzwierciedla jego umiejętność rozpalania marzeń kibiców. To bramka kapitana w meczu z Olympiakosem, podczas emocjonującego, pamiętnego i elektryzującego grudniowego wieczoru na Anfield w 2004 roku.
To właśnie wiara w siebie pozwoliła zdobyć mu bramkę z takiej odległości i z takiego kąta. Gerrard doskonale zdawał sobie sprawę, iż zegar tyka nieubłaganie dla Liverpoolu i koniec przygody w Lidze Mistrzów jest bliski. Potrzebne było coś niezwykłego. 4 minuty pozostały do końcowego gwizdka.
Całe The Kop stało i składało ręce w błagalnym geście.
Kiedy jego drużyna potrzebowała go najbardziej, wykorzystał strącenie piłki przez Neila Mellora i w niewiarygodny, wręcz niemożliwy sposób umieścił piłkę w siatce Greków.
Ta bramka miała ogromne znaczenie, pozwoliła drużynie Rafaela Beniteza kontynuować swoją drogę do Istambułu.
To wszystko działo się przed The Kop, gdzie Gerrard od razu pobiegł świętować. Niezwykły moment, niezwykły zawodnik.
Henry Winter
Komentarze (0)