Okiem Scousera - część XLIV
Zapraszamy Państwa do lektury kolejnej części Naszej kolumny. Zastanowimy się dziś nad ostatnimi występami the Reds i przeanalizujemy je pod kątem przemiany, którą latem zaproponował Brendan Rodgers. W dalszej części skupimy się na charyzmatycznym kapitanie Liverpoolu, Stevenie Gerrardzie, który rozegrał kilka dni temu swoje 600. spotkanie dla klubu.
Chwilowa stagnacja
Nie można zaprzeczyć postępowi jaki wykonała drużyna od pierwszego dnia Brendana Rodgersa w klubie. Podania, ustawianie się, zaangażowanie, zróżnicowanie w ataku – to wszystko na starcie sezonu rosło i powoli się zazębiało. Pierwsza połowa meczu z Udinese była świetna pod względem posiadania piłki. Mecz z Norwich pod względem szybkości ataku i pomysłowości. Pojedynek z United do czasu czerwonej kartki Shelveya pokazał, że w pojedynkach z silnymi przeciwnikami wcale nie widać przepaści i nasz sposób gry daje porządne rezultaty. Początkowy problem z grą defensywną niemal zniknął, przestaliśmy przegrywać mecze w lidze, zaczęliśmy denerwować się remisami z silnymi przeciwnikami, co same w sobie jest oznaką postępu. Jednak w ostatnich meczach Liverpoolu czuć powoli pewne wyhamowanie. Dynamiczny rozwój ze startu sezonu zwolnił i trudy napiętego kalendarza mocno dają w kość Rodgersowi. Czy Liverpool otrząśnie się z letargu i znowu przyspieszy? A może wyczekiwanie stycznia sprawia, że tymczasowo w klubie zapanuje stagnacja? Czy mamy szansę na polepszenie własnej gry jeszcze przed Nowym Rokiem?
Posiadanie piłki. Pierwsze przykazanie Rodgersa, który widzi 79% szans na wygraną, gdy zdominuje się czas przy piłce. Typowo barcelońskiej obsesji na punkcie przetrzymywania futbolówki nam początkowo nie brakowało. Zawodnicy widocznie chcieli grać tak jak wymagał od nich trener, nawet jeśli oznaczałoby to ryzykowne wymiany podań z bramkarzem. Obecnie ten nie ma jednak wątpliwości przed długim wybiciem piłki. Dominacji przy piłce nie widzieliśmy przeciwko Evertonowi, Swansea. Może statystyki wskazują naszą przewagę, ale przecież posiadanie ma nie tylko dać nam więcej szans na zaatakowanie a głównie ograniczyć szanse przeciwnika. Ostatnio żaden przeciwnik nie miał w wystarczający sposób utrudnionego zadania, aby dostać się w nasz pole karne.
Kuleje nie tylko słabnąca ostatnio celność podań najbardziej widoczna u Joe Allena, który jeszcze niedawno nie potrafił się pomylić. Ruchliwość i tempo naszej gry nie są zadowalające. Największym osiągnięciem w naszej obecnej grze jest prostopadłe podanie do Suareza, po którym ten decyduje się na solową akcję. Mieliśmy cierpliwie wymieniać piłkę i w odpowiednim momencie zaatakować. Tego obecnie brakuje a zaczęliśmy skupiać się na atakach szybkich, improwizowanych, które zależą w dużej mierze od tricków Urugwajczyka. Uciekamy od futbolu, który staraliśmy się grać na początku sezonu w kierunku bardziej pasującym obecnym zawodnikom(czytaj takim, do których przyzwyczaił ich poprzedni reżim). To ryzykowne z naszej strony, bo tylko monolit i wypracowanie pewnych schematów i mechanizmów w naszej grze może dać nam porządne efekty przy ograniczeniu naszej kadry i budżetu względem silnej konkurencji.
Skład ligowy Rodgersa jest niezmienny od kilku już kolejek. Jedyne zmiany wynikają z kontuzji Reiny, Kelly’ego i Johnsona. Mimo nieprzekonywującej gry Sahina, Shelvey nie wskakuje na jego miejsce. Assaidi ciągle w lidze gra mało lub wcale. Henderson z Downingiem nie są faworytami trenera, ale ciągle powinni mocniej napierać na obecny pierwszy skład. Element konkurencji w zespole traci na wartości. Zarysowała się przynajmniej tymczasowa pierwsza jedenastka i Rodgers uparcie się jej trzyma, chociaż niewielu zawodników gra na pozycjach, na których są najlepsi. Suso nie jest skrzydłowym, Suarez lepszy jest jako partner w ataku a nie środkowy napastnik, Allen dałby drużynie więcej jakby kto inny zajął się defensywnymi obowiązkami, Sahin całą karierę grał głębiej niż dotychczas, Johnson musiał grać na lewej obronie, Wisdom trenował w rezerwach na środku obrony, Gerrard miał w tym sezonie grać wyżej. A jeszcze warto wspomnieć o Downingu czy Hendersonie grających na bokach obrony. Wąska kadra to duży problem w tym momencie. Blokowanie potencjału niektórych zawodników wstrzymuje rozwój całego zespołu. Tylko czy dziś możemy tłumaczyć grę zespołu przestawianiem zawodników? Tak naprawdę rzadko zdarza się, żeby trener miał komfort wystawienia najlepszych zawodników dokładnie na swoich pozycjach, chociaż może nie na taką skalę. Naturalnie Rodgers wypuszcza na boisko jedenastu najlepszych z dostępnych zawodników. Tylko czy ustawia ich odpowiednio? Warto się zastanowić czy przypadkiem Sahin nie powinien zamienić się miejscami z Gerrardem. A może wtedy jeszcze Suso przeszedłby do środka a kapitan na prawą flankę.
W uporze Rodgersa co do składu jest jednocześnie chęć stabilizacji jak i pewna niemoc. On widzi zespół na co dzień i wierząc w jego inteligencję na dzień dzisiejszy nic lepszego nie można oczekiwać. Jego zaufanie i pewność co do umiejętności młodych zawodników są imponujące. Na każdym jednak kroku widać słabość obecnego składu nieuodpornionego na ubytki. A te są znaczące: Lucas, Kelly, Johnson, Reina, Borini. Każdy dziś z miejsca wskoczyłby do podstawowego zestawienia i nas wzmocnił. Liverpool radzi sobie przyzwoicie bez nich, ale już do gry na kilku frontach nie jest przygotowany. Oczywiście, że wszyscy wytrzymaliby kondycyjnie nadchodzące spotkania z Anży i Chelsea, ale poziom ich gry w drugim pojedynku byłby zapewnie niewystarczający. Mecz ze Swansea odkrył boleśnie jak kruchy jest Liverpool w obecnej sytuacji. Obecność Yesila i Cole’a była wymuszona i obaj potwierdzili, że nie są przygotowani do gry na takim poziomie.
Jednak o wąskim składzie wiemy od początku sezonu. Od końca okienka transferowego wiemy, że opcji w ataku mamy niewiele. Od kontuzji Boriniego wiemy też, że zdrowie czy dyscyplina Suareza ważą na naszych losach w następnych kilku miesiącach. Jednak to zwykłe trudności sezonu dają w kość Rodgersowi. Kontuzje kluczowych graczy, dziwaczne decyzje sędziów, tradycyjnie nieskuteczność, gierki słowne managerów, kartki, wykluczenia, rosnąco i malejąca pewność siebie. Na nic innego klub nie mógł przecież liczyć. Tylko latem ma się komfort pracy z zespołem, chociaż też nie do końca. Przez rozgrywki reprezentacyjne zawodnicy dojeżdżają w różnych terminach, w różnej formie. Liverpool ma przed sobą wiele nauki, Rodgers ma jeszcze wiele do przekazania swoim zawodnikom a tymczasem trzeba się skupić na odnowie po poprzednim meczu a za chwilę na przygotowaniach pod konkretnego przeciwnika. Nie mamy tygodnia czasu pomiędzy kolejnymi meczami. Musimy się rozwijać w czasie gry o punkty a tam nie ma miejsca na błędy, więc zachowujemy się ostrożniej. Tempo zmiany naszej gry przez to wyhamowało. Obecnie jesteśmy w fazie wyczekiwania transferów o czym otwarcie mówi Rodgers. Stwierdza na każdym kroku jak ekstremalnie wąskim składem dysponuje, co utrudnia jego pracę. Nie może jednak się zatrzymać ani na moment i musi powrócić do podstaw swojej filozofii. Niech dalej wymaga od graczy pełnego zaufania do jego metod i zacznijmy ponownie wypełniać kolejne założenia o posiadaniu piłki, pressingu, penetracji, itd. Tymczasowa rezygnacja ze stylu nie daje nam ani wyników ani lepszej gry. Ten sezon jest przejściowym i nie bójmy się go tak traktować. Dzisiejsze straty i cierpienia zaowocują z dużym prawdopodobieństwem w przyszłości. Tymczasem odłożenie zmian na później, gdy kupimy dopiero napastników lub gdy wróci Lucas jest błędnym myśleniem. Ciągle będziemy na coś czekać, ciągle będzie nam czegoś brakować, więc czy ciągle jak coś nie będzie nam wychodziło będziemy się doszukiwać wymówek i iść na kompromis?
Liverpool nie gra źle. Nie notuje żenujących porażek. Nie był gorszy od Evertonu, Newcastle, Anży, nawet ze Swansea innego dnia przy takiej dyspozycji może udałoby się osiągnąć więcej. Jednak pozostaje niedosyt nie tylko względem wyników. Nie wystarczy dołożyć napastnika i wykorzystywać więcej stworzonych szans. Drużyna gubi równowagę, traci płynność i wyczerpują się szybko pomysły. W ostatnich pojedynkach tylko pierwsza bramka Suareza w derbach padła po zespołowej akcji. Suso, Enrique, Sterling i w końcu Urugwajczyk brali udział w szybkiej i sensownej wymianie piłki, która zakończyła się przecież szczęśliwie dla nas nieudaną interwencją Bainesa. Poza tym bramki strzelaliśmy z długich podań lub po strzale z dystansu. W przekroju meczu tworzymy sporo niezłych sytuacji, ale naprawdę niewiele udaje nam się wykreować szans stuprocentowych. Kulejąca kreatywność w zespole sprawia, że brakuje nam podań przełamujących obronę rywali a przecież nie mówimy tutaj o zasiekach obronnych w stylu Stoke. Żaden z ostatnich naszych przeciwników nie zablokował całym zespołem dostępu do swojej bramki. Tymczasem Swansea, która powinna być wyznacznikiem dla nas ze względu na styl jakim mieliśmy grać, tworzy przeciwko nam z łatwością kilka klarownych sytuacji i powtarza ten wyczyn kilka dni później przeciwko ówczesnemu liderowi ligi. Oczywiście, że można narzekać na braki kadrowe, ale czy indywidualne umiejętności naszych zawodników nie pozwalają im na wyjście poza przeciętność? Czy Michu, Hernandez czy de Guzman są piłkarzami, którzy wchodząc dziś do naszego składu nagle daliby nam kreatywność? To wymaga wypracowania na treningach pewnych schematów, większego zrozumienia, nauczenia graczy większej ruchliwości i zachęcenia ich do poszukiwania wolnej przestrzeni do ruchu i podania. Idąc w stronę improwizacji i ograniczając się do podania piłki do Suareza idziemy w przeciętność. Ta droga kosztowała posadę Dalglisha i od Rodgersa po jego udanych dwóch latach w Swansea wymagać można więcej.
To nie jest rzecz jasna apel przeciwko Brendanowi. Stan kadry, nieudolności transferowe i ograniczenia z jakimi walczy sprawiają, że zadanie, którego się podjął wymaga wielu miesięcy ciężkiej pracy. Jednak wchodząc w trudy obecnego sezonu mam nadzieję, że zachowa koncentrację nad poprawą gry i nie będzie szukał dróg na skróty. Sam twierdzi, że takowych nie ma, ale czy nie jest nią większa ostrożność w defensywie połączona z coraz większą ilością długich podań a w ataku zrzucenie całego ciężaru na barki Luisa Suareza? Gdzie się podziało obsesyjne wręcz dążenie do utrzymania się przy piłce bez długiego podania? Gdzie są serie krótkich podań? Gdzie cierpliwość? Musimy powrócić do dyspozycji sprzed kilku tygodni i ją ulepszać zamiast prymityzować nasz styl. Tamten kierunek nie dawał lepszych wyników, ale więcej nadziei na lepszą przyszłość tego zespołu. Improwizacja prowadzi nas w ślepy zaułek, w którym już kilka razy byliśmy w ostatnich latach. Rodgers ma przed sobą trudne zadanie poradzenia sobie z pierwszym problemem o ile go nie zlekceważy. W momencie, w którym wszystko poświęci dla wyniku będzie tylko od niego zależny. A ze sławną skutecznością tego zespołu i obecną nieprzychylnością sędziów może nie mieć nad tym kontroli. Dopóki jednak sposób gry drużyny będzie się ulepszał i widoczne będą wyuczone elementy w grze, kibice będą go wspierać. Symbolem obecnego dołka były stałe fragmenty gry w meczu z Newcastle. Chociaż próbowali wykonywać je różni piłkarze efekt ciągle był szokująco słaby. Na 36 dośrodkowań tylko jedno trafiło do naszego zawodnika. Usprawiedliwień nie ma co szukać, bo ich się nie znajdzie. Przy minimalnym wytrenowaniu powinna się nawet przez przypadek przynajmniej odbić kilka piłek. Tymczasem Liverpool całkowicie zmarnował jakże potężny potencjał tego elementu gry.
Co więc się stało z zespołem, który jeszcze miesiąc temu potrafił narzucić swój styl gry a dziś stał on się mało wyrazisty? Może mało przekonujące wyniki zasiały w zespole pewne zwątpienie. Nie ma wątpliwości, że drużynę napędzają zwycięstwa, ale przecież piłkarze powinni rozumieć w jakiej sytuacji znajdują się obecnie. Wykonaliśmy wiele zmian w klubie i podjęliśmy się ambitnego zadania nie po to, żeby łatwo gubić po chwili pewność siebie. A może zawodnicy są po prostu zmęczeni? Trudno rotować Rodgersowi pełnym składem, bo zależy mu również na pucharach. Po meczach z YBB i WBA wydawało się, że może zaufać zmiennikom, ale mecz ze Swansea pokazał, że może były to zbyt pochopne opinie. Gra dwóch spotkań w tygodniu nie wpływa korzystnie na najważniejszych piłkarzy? Ale przecież to w większości młodzi zawodnicy i kiedy jak nie w swoim obecnym wieku mają mieć najwięcej zdrowia? Można tłumaczyć Gerrarda wiekiem, narzekać na uraz Johnsona spowodowany natłokiem spotkań, ale czy po Suarezie widać w końcówkach spotkań zmęczenie? Zagrał całe spotkanie z Anży a po kilku dniach w ostatnich sekundach derbów jeszcze kilka razy zagroził bramce Howarda. A przecież nawet na chwilę nie przestaje on nękać przeciwnika. Wydaje się, że za łatwo uciekamy się w stronę narzekania, szukania usprawiedliwień, kiedy po prostu obserwujemy niezadowalający poziom gry Liverpoolu.
Terminarz staje się napięty i do połowy grudnia nie będzie pełnego tygodnia dla Rodgersa na spokojnie przygotowanie zespołu. To nie jest powód do narzekań a okazja do doskonalenia swojej gry i znalezienia drogi wyjścia z impasu, w którym obecnie się znajdujemy. Brendanowi nie brak odwagi w prowadzeniu klubu i potwierdził to już więcej razy w tym sezonie niż Roy Hodgson przez całą swoją karierę. Teraz jednak czas na pokazanie swojego warsztatu. W tym momencie prawa strona zespołu jest skrajnie nieefektywna ze względu na umieszczenie tam dwóch młodzików, którzy lepsi są w środku. Ani Suso nie atakuje prawym skrzydłem ani nie współpracuje z Wisdomem, który zrozumiale niechętnie decyduje się na ofensywne wyjścia. Tracimy przez to szerokość gry z jednej strony. Na przeciwnej flance Sterling z Enrique oddzielnie są w stanie stworzyć przewagę. Jednak za mało widoczna jest ich współpraca a przecież razem są w stanie osiągnąć więcej. Przecież wspomniana wcześniej jedyna bramka z wypracowanej akcji padła po dobrej współpracy Enrique z chwilowo obecnym na lewej stronie Suso. Tymczasem obecnie na lewej flance jeden zagrywa do drugiego dopiero jak nie ma innego wyjścia. Jeszcze więcej problemów pojawia się w środku pola. Tam mylący się ostatnio Allen nie ma możliwości zademonstrowania swojego przeglądu pola ze względu na rolę bardziej defensywną. Gerrard zaczyna górować w ligowych rankingach niecelnych podań na połowie przeciwnika a Sahin próbuje odnaleźć się w nietypowej dla siebie roli raz z lepszym, raz z gorszym efektem. Zaczyna brakować w tej formacji konsekwencji i automatyzmu w zagraniach, co zaburza równowagę w całym zespole. Oczywiście, że rozwiązaniem powyższych problemów byłoby wstawienie Johnsona, Kelly’ego i Lucasa do składu, ale to niemożliwe. Nikt jednak nie może zaprzeczyć, że na bokach nawet w obecnym zestawieniu nie można oczekiwać lepszej współpracy pomiędzy zawodnikami. Przecież Gerrard może ograniczyć swoje dynamiczne i szybkie podania do przodu na rzecz cierpliwej gry krótszymi podaniami a pary na obu flankach mogą zamiast indywidualnych akcji próbować różnych wariantów wspólnych zagrań.
Podsumowując Liverpool chociaż czujący niedosyt z ostatnich ligowych remisów przeciwko silnym rywalom nie wygląda jakby był na fali wznoszącej. Spowodowany wieloma przyczynami dołek może niepokoić kibiców, którzy przez ostatnie trzy sezony przechodzili z fazy ekscytacji na początku sezonu do szybkiego załamania mniej więcej już w tym momencie sezonu. Liczba punktów w obecnej sytuacji jest bez znaczenia, ostatnie wyniki są bez znaczenia. Rodgers ma pełne zaufanie szefów i kibiców, więc będzie mu dalej wiele wybaczane o ile dalej będzie prowadził zespół tak jak zapowiadał. Fani już widzieli fragmenty świetnego futbolu i zauważyli, że słowa Brendana wypowiadane latem mają przełożenie na styl gry. Został on ciepło przyjęty, chociaż natrafił na silny opór w pierwszych kilku kolejkach sezonu. Chwilowe stagnacja i zejście z wyznaczonej ścieżki mogą być najnormalniejszym w świecie tymczasowym spadkiem formy i niczym niepokojącym, jeśli Rodgers będzie w stanie się z tym uporać w krótkim okresie. Rewolucja, którą zapoczątkował to raczej ewolucja, która wymaga wiele czasu, aby zawodnicy nauczyli się nowego sposobu gry. Obyśmy niedługo dalej mogli obserwować naszych ulubieńców, którzy z pełnym zaufaniem wykonują polecenia trenera.
600!
Jeszcze niedawno wznosił puchar Ligi Mistrzów, odrzucał zaloty nagle wzbogaconej Chelsea czy zawsze doniosłego Realu Madryt. Podziwu dla niego nie ukrywał Sir Alex Ferguson, Arsene Wenger czy Jose Mourinho. Pan Liverpool jak zwykło się o nim mówić dał milionom kibiców tego zacnego klubu tyle pięknych wspomnień, że wystarczyłoby tego dla pełnej jedenastoosobowej drużyny. On jednak był dla the Reds lojalny od pierwszego dnia i mimo kilku trudniejszych momentów ciągle pozostawał w zespole stanowiąc jego najważniejszy element. Steven Gerrard przekroczył kolejną granicę w swojej karierze rozgrywając mecz nr 600 w czerwonych barwach.
Pochwał w jego kierunku tak jak wielkich spotkań w jego wykonaniu nie brakuje. Można książki pisać o jego zasługach w kolejnych erach klubu od jego pierwszych lat pod wodzą Houlliera, poprzez piękne dojrzewanie pod rządami Beniteza aż po trudny okres, którego jesteśmy świadkami od kilku sezonów. Nie tylko wyróżniał się umiejętnościami, ale jakże słabnącą w obecnych czasach wiernością względem klubu, w którym stawiał pierwsze kroki. Oczywiście łatwiej rozegrać karierę w jednym klubie, jeśli należy on do czołówki światowej niż w mniejszym bez ambicji. Jednak wiele jest przykładów zawodników, którzy nie zastanawiają się dwa razy nad wyfrunięciem z gniazda. Michael Owen zranił kochających go fanów, odchodząc do Madrytu, Rooney nie czekał długo na opuszczenie Evertonu, Beckham wybrał Hiszpanię dla większej sławy, Torres w końcu opuścił Atletico. Gerrard mógł być wśród nich a jednak trafił do grona wybitnych piłkarzy jak Giggs czy Totti, którzy wszystkie najlepsze dni swojej piłkarskiej kariery poświęcili jednemu klubowi. A przecież Liverpool nie wygrał tytułu od wielu lat a realną walkę o niego nawiązuje może dwa razy na dekadę. Nie brakowały nigdy chętnych na jego usługi i nie brakowało ofert. Raz był blisko Chelsea, ale jak sam potem stwierdził medale zdobyte z innym klubem nie dałyby mu tej radości co wygrywanie z Liverpoolem. Dziś, w momencie, w którym jego gra zaczyna słabnąć, trzeba oddać mu hołd za to, że był dla nas bohaterem przez te 600 spotkań. To jednak specjalny jubileusz znacznie różniący się od jemu podobnych. W tym momencie musimy zdać sobie sprawę w ilu z tych meczów był on kluczową postacią.
To właśnie go wyróżnia wśród innych piłkarzy. Od pierwszego dnia do dziś to postać, bez której Liverpool traci wyrazistość. On uosabia wartości cenione przez klub i jego obecność na boisku jest bardzo budująca. Nie byłoby wielu wspaniałych wspomnień bez niego. Jego gol z Olimpiakosem pozwolił kontynuować marzenia o Stambule, z którego ciągle dobrze pamiętamy moment po pierwszej strzelonej bramce, gdy wyjął piłkę z siatki i z pełną pasją wznosząc ręce w górę dał sygnał kibicom i drużynie do walki. Rok później przeciwko West Hamowi w innym finale dwukrotnie podnosił z kolan zespół w niebywały sposób. Nadchodził jego najlepszy okres, kiedy razem z Torresem stworzyli najwspanialszy duet w Europie. Śmiem twierdzić, że właśnie Gerrarda brakuje Hiszpanowi obecnie na Stamford Bridge do odzyskania dawnego blasku.
Czemu o tym wspominam? Ponieważ obecna forma zaczyna niepokoić kibiców. Od kilku lat nie potrafi już dalej podnosić samodzielnie klubu do poziomu Ligi Mistrzów i powoli pojawiają się głosy, aby rozpocząć proces marginalizowania jego roli w zespole. Chociaż w najlepszych swoich latach miewał gorsze wsparcie niż ostatnio to jednak wznosił ten klub do nieoczekiwanego czasami poziomu. W momencie, w którym nie jest w stanie już dalej tego osiągać należy pomóc mu znaleźć rolę, w której będzie czuł się najlepiej i wreszcie po wielu latach dać mu wokół piłkarzy, którzy chętnie zabiorą od niego piłkę i sami wezmą ciężar gry na siebie. Ciągle jednak mamy takowych za mało. Raz brakowało charakteru, innym razem umiejętności a teraz doświadczenia w jego otoczeniu. Jakże pięknie ma prawo starzeć się Lampard, kiedy Mata z Hazardem momentalnie przejęli rolę liderów w pomocy. W końcu nasz kapitan zasługuje na zmianę pokoleniową w roli głównodowodzącego. Lepiej jemu tego nie mówić, bo on ciągle czuje się na siłach kilka lat grać tak jak zawsze i to wspaniale o nim świadczy. Jednak dziś zespół niekoniecznie w pełni korzysta z jego usług.
Nie wolno nam zapominać o jego poświęcaniu się dla zespołu. Nie marudził jak proszono go o odbębnianie roli defensywnego pomocnika, jak trzeba było zagrał świetne zawody na prawej obronie w Stambule, najlepszy sezon rozegrał na prawej pomocy a w kadrze pełnił jeszcze bardziej niewdzięczne role. Nikt tak jak on nie zasłużył na komfort gry na najlepszej dla siebie pozycji a tą okazała się przestrzeń za napastnikiem. Co prawda było to, gdy na szpicy był Torres, ale nie można zaprzeczyć, że jego obecność bliżej bramki przeciwnika sprawia mu więcej problemów. Dynamika, na której bazuje w naturalny sposób z wiekiem słabnie. Już nie potrafi momentalnie zebrać się do strzału i z wielką siłą oraz precyzją straszyć bramkarzy. Dziś potrzebuje więcej miejsca, czasu a i tak jest częściej blokowany lub chybia niż miał to w zwyczaju. On sam musi się pogodzić z pojawiającymi się ograniczeniami i dopasować do nich swoją grę.
Oczywiście nie wolno przesadzać. To ciągle zawodnik o imponujących cechach fizycznych, zdolny do wielu zagrań niedostępnych dla obecnych młodszych graczy. Ciągle potrafi być niezwykle niebezpieczny dla rywala, ale już nie robi tego z taką konsekwencją i regularnością jak wcześniej. Czy ktoś jednak jest w stanie wyprzeć go ze składu? Ciągle nie tylko w klubie, ale i w reprezentacji nikomu to się nie udaje. Kiedy ostatnio z przyczyn sportowych usiadł on ławce? Czy miało to miejsce w jego karierze od kiedy ugruntowała się jego pozycja w zespole? Podobnie jest w kadrze, dla której zagra za chwilę setne spotkanie, co również jest wielkim krokiem dla Gerrarda.
W momencie, gdy naszemu kapitanowi nie udaje się wszystko tak jak kiedyś. Gdy już rzadziej udaje mu się zachwycać swoich kibiców a samodzielnie wygranych przez niego spotkań zaczyna brakować, należy oddać mu hołd za to, że potrafił to robić tak wiele razy w swojej karierze. To Liverpool ma wobec niego obecnie dług za to, że tak wiele lat musiał on często samodzielnie ciągnąć przysłowiowy wózek. Pora w końcu zbudować mu zespół, w którym będzie potrzebny, ale już niekoniecznie niezbędny. Taki, w którym bez zawahania wymieniać się będzie szereg zawodników najwyższej klasy piłkarskiej a zarazem mentalnej. Takich, którzy będą podnosić ten klub z kolan. Którzy nie pozwolą przeciwnikowi poczuć się za pewnie. Miał kilku zawodników o takich walorach Gerrard obok siebie, ale sporo z nich walczy dziś dla innych barw. Może ma takich już teraz, ale potrzebują czasu by do tego dojrzeć. Steven z pewnością ten czas im da. On sam łatwo kończyć z grą nie zamierza. Dziwiłoby jakby myślał inaczej!
Komentarze (1)