Rafa o współpracy z właścicielami
Rafael Benitez oświadczył w środę wieczorem, że praca dla Romana Abramowicza będzie "łatwiejsza" niż dla George'a Gilletta i Toma Hicksa, pomimo przyznania się do faktu, że jeszcze nawet nie rozmawiał z właścicielem Chelsea.
Benitez nie obawia się podporządkowania jednemu z najbardziej wymagających szefów w piłce nożnej, ani też przejściowego charakteru jego pracy na Stamford Bridge.
Zaskoczeniem dla wszystkich okazało się jednak, że nie miał jeszcze żadnego kontaktu z Romanem Abramowiczem, co sprowokowało kolejne pytania o to, czy czasem Rosjanin nie wolał widzieć na tym stanowisku jego rodaka, Pepa Guardioli.
- Dziś się z nim spotkam - powiedział Benitez, gdy ujawniono, że to on został kolejnym menedżerem pracującym dla Rosjanina.
- Rozmawiam z Michaelem Emanalo, dyrektorem technicznym i on jest moim łącznikiem. Lubię rozmawiać z nim o piłce. To jest mój priorytet.
Następca zwolnionego w środę Roberto Di Matteo utrzymuje jednak, że praca dla Rosjanina będzie mniej stresująca, niż dla jego byłych szefów w Liverpoolu.
Relacje Beniteza z niepopularnymi właścicielami klubu Hicksem i Gillettem doprowadziły w końcu dwa lata temu do jego odejścia. Hiszpan powiedział: - To trudne, gdy ma się dwóch szefów, którzy nie rozmawiają ze sobą.
- Chcesz napastnika i jeden mówi: "Nie wiem..."
- Tutaj będzie prościej.
Wymowny jest jednak brak kontaktu Beniteza z Abramowiczem, szczególnie że podobno odrzucił już propozycję zostania przejściowym menedżerem w marcu, przed zatrudnieniem Di Matteo.
Pomimo tego, że w tym tygodniu zaproponowano mu takie same warunki, zgodził się po dwóch latach bezrobocia.
Powiedział: - Nie obchodzi mnie krótkoterminowość. Muszę wygrywać każdy mecz.
- Gramy o pięć trofeów. Będę walczył od pierwszego dnia.
- Nic nigdy nie wiadomo w piłce ani w życiu. Jeśli przez to siedem miesięcy wygramy jakieś trofea, wszyscy będą się cieszyć.
Komentarze (1)