Tego mi brakowało
Powrót Lucasa był chyba najbardziej pozytywną wiadomością ostatniego weekendu. Jeśli dodamy do tego także wygraną na własnym stadionie, to zeszły tydzień zakończony został w naprawdę dobrym nastroju. Jedyną rzeczą, która może martwić fana Liverpoolu to fakt, że kolejne spotkanie będzie rozgrywane bez Suareza, ale może lepiej nie mówmy dzisiaj o rzeczach smutnych. Skupmy się na czym, a właściwie na kim innym.
W ciągu ostatnich kilku meczów oglądałem Liverpool i zawsze brakowało mi jednej rzeczy do pełni szczęścia. Niekoniecznie musiała to być wygrana, o które i tak było ciężko. Brakowało mi najbardziej naszego kapitana. Kapitana, który byłby aktywny w ofensywie, włączał się do akcji i strzelał na bramkę. Steven Gerrard przez chwilę zamilkł i wielu kibiców potrafiło to dostrzec. Jednak w meczu z Southamptonem można było zauważyć, że wszystko wróciło do normy. Wielki Steven Gerrard znowu był szybszy od obrońców, bardziej błyskotliwy i wreszcie BYŁ.
Moim zdaniem ustawianie naszej ósemki jako defensywnego pomocnika jest błędem wielu menadżerów. O ile rzeczywiście dzięki doświadczeniu, latach gry oraz boiskowemu myśleniu Gerro może grać na wielu pozycjach, to właśnie tam jest najmniej potrzebny. Zawsze był kojarzony z atakiem, strzelaniem bramek, pokazywaniem się. Nie można tak nagle tego zmienić. Cichy Gerrard, to już nie to samo, przynajmniej dla mnie.
Zacząłem moją przygodę z tym klubem w momencie kiedy Gerrard dokonał wręcz niesamowitej rzeczy, strzelił przepiękną bramkę w meczu z Olympiakosem. Ten gol wraca mi za każdym razem gdy widzę strzelającego Stevena. Dlatego tak bardzo brakuje mi go, gdy ten ustawiany jest gdzieś z tyłu. Potrafię zrozumieć decyzje menadżera gdy brakuje czasem piłkarzy, ale mam wielką nadzieję, że teraz kiedy wrócił do gry Lucas, Steve wróci na swoje miejsce. A w przypadku absencji Suareza, może mieć to bardzo ważne znaczenie.
Ofensywnie nastawiony Gerrard może znacznie ułatwić przeprowadzenie akcji ofensywnych, a jeśli będzie grać tak jak w ostatnim meczu, to kwestią czasu będzie, kiedy znowu zacznie strzelać. Bramki zawsze cieszą, ale zgodzicie się ze mną – widok skaczącego z radości kapitana wywołuje naprawdę szeroki uśmiech na twarzy. Tego też bardzo mi brakuje. Choć może już on sam wątpi w zdobycie mistrzostwa przez Liverpool za jego czasów, to powrót do Ligi Mistrzów na pewno będzie drobnym sukcesem. Należy mu się to jak nikomu innemu.
Nie można mimo wszystko pominąć naszego niesamowitego Brazylijczyka Lucasa. To właśnie dzięki niemu i temu, że będzie on grać w pierwszym składzie Gerrard będzie grać tam, gdzie go najbardziej uwielbiamy oglądać. Jeśli w optymalnej formie będzie Allen, a do tego dojdzie Sahin, będziemy mogli być dumni z silnej linii pomocy. I choć jest to wizja bardzo optymistyczna możemy w nią wierzyć. Skoro potrafimy wierzyć w transfer Cavaniego, to i w formę wszystkich pomocników też możemy.
Komentarze (3)