The Reds a ambicje Brendana
Podobało mi się, gdy Brendan Rodgers oznajmił, że Liverpool powinien stawiać sobie wyższe cele niż czwarte miejsce w lidze i porażka z Aston Villą pod żadnym pozorem nie zmieniła mej opinii na ten temat.
Uzmysławia to nam wszystkim, jak wielkie ambicje kłębią się w szkoleniowcu, które po prostu musi podzielać reszta drużyny.
Rodgers zaznaczył na swej mapie oczekiwań punkt, który powinien być odniesieniem dla każdego pracownika klubu. Należy zasiać ziarno w głowach piłkarzy z możliwie jak najwyżej nakreślonym celem, zaś plony przyjdą z czasem.
Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że borykamy się z wieloma problemami, a sobotni pojedynek jedynie je uwypuklił.
Mamy też już serdecznie dość mówienia o tym, czego potrzebujemy bądź czego jeszcze nie mamy - wiemy także doskonale, jak ważny jest styczeń.
Rodgers musi zapewnić swym podopiecznym solidne wsparcie artyleryjskie pod bramką rywali, które musi stać się jednoznaczne z większą skutecznością naszych działań ofensywnych.
Czołowa czwórka wydawała się w naszym zasięgu przed porażką z The Villans... i nadal jest. Cały świat rysuje się w ponurych barwach po klęsce, jednak jeśli uda nam się wyjść z tarczą z pojedynków przeciwko Fulham i QPR ponownie będziemy pukać do drzwi czuba tabeli.
Domowy pojedynek z The Cottagers będzie wstępem do serii 4 spotkań w przeciągu 11 dni - naprawdę wiele może się wtedy wydarzyć i zmienić.
W zeszłym tygodniu spoglądaliśmy na Anfield pełni nadziei i niesieni falą poprzednich wygranych. Podopieczni Paula Lamberta mieli tworzyć dla rozpędzonych nas tylko marne tło wydarzeń a my spokojnie winniśmy byli spijać śmietankę naszej dobrej gry. Jednak mechanizmy, na których opiera się futbol są zgoła inne.
Zaserwowano nam przedziwne popołudnie. Pierwsze 25 minut było obiecujące, żeby nie powiedzieć dobre.
Przedzieraliśmy się przez zasieki rywala w groźne sektory pod ich bramką, jednak akcje kończyły się niepomyślnie. Szwankowało ostatnie podanie, a każda wrzutka była wybijana przez pierwszego obrońcę.
Steven Gerrard powinien stanąć oko w oko z bramkarzemi Villi zaraz na początku rywalizacji, jednak Luis Suarez spóźnił się z podaniem zagrywając za plecy kapitana. Ta sytuacja może posłużyć nam za całościowy obraz naszej postawy.
Suarez zaliczył swój najbardziej bezbarwny i najmniej efektywny mecz w sezonie. Shelvey kompletnie zaginął gdzieś na lewej flance. Tak jakby nie było go w ogóle na placu gry.
W momencie, gdybyśmy strzelili tą upragnioną pierwszą bramkę, to spotkanie byłoby zupełnie inne.
Muszę pochwalić przyjezdnych. Mają bardzo młody skład, który bronił się niemal jak rutyniarze, wyprowadzając przy tym mordercze kontry.
Christian Benteke prześladował naszą defensywę i w zupełności nie mogliśmy sobie z nim poradzić.
Pierwsza bramka pomimo soczystego uderzenia obarcza konto Pepe Reiny, natomiast druga to iście książkowa akcja - takiego podania z piętki jakie zaserwował nam Benteke nie powstydziłby się sam Messi.
Natomiast trzeci gol Aston Villi jest kompletnie nie do zaakceptowania. Jak można dopuścić napastnika by przedarł się przez środek naszego bloku defensywnego całkowicie nieatakowany? Należało go powalić na ziemię na 30 metrze od bramki nawet kosztem żółtej kartki.
Powrót Lucasa sprawił, że Joe Allenowi ciężej uporać z nową rolą na boisku. Ustawiony wyżej, ma mniej miejsca i czasu na podjęcie decyzji.
Nasza 24 jest teraz mniej pod grą. Nie sądzę, że potrzebuje odpoczynku, po prostu uważam, że menadżer musi popracować nad nim, by w nowych dla siebie sektorach boiska miał większy wpływ na grę zespołu.
Jedynym pozytywem tego spotkania jest fakt, że sprawdziła się ma Twitterowa podpowiedź, a mianowicie, że to Steven Gerrard strzeli ostatnią bramkę meczu. Przy kursie 7/1 mam nadzieję, że kilka osób zasugerowało się mym wpisem. Korzystając z tego faktu wznoszę świąteczny toast za zdrowie bukmacherów!
Komentarze (13)
Dotychczas jeszcze obrona jako tako się spisywała, ale w meczu z AV zbłaźnili się na maksa. W ofensywie jak zwykle to samo, czyli frajerstwo. Złe podania, niewykorzystywane okazję.
Trudno mi to stwierdzić, ale progres którym myeli się oczy kibicom nie nadchodzi.
A) akademii
b) Tygodniówkach graczy
c) sposobem prowadzenia klubu (młodzi ,utalentowani) - na tym ma się opierać przyszłość klubu
Z czasem sądzę, że ta polityka sprawi, że będziemy mogli nagle gdy potrzeba rzucić te 20-30mln na dobrego grajka ala teraz Cavani (oczywiście kiedyś będzie to inne nazwisko) no i nie przedstawiać mu oferty tygodniówki 200 000.
sebeszczyn - zdanie o wyniku z ostatniego meczu wyklucza Cię z dyskusji. Wynik nie jest odzwierciedleniem (i nie będzie - przynajmniej w tym sezonie) żadnego postępu.
A to dlaczego?
Taki Benteke na tle naszych zawodników wyglądał jak Messi na tle graczy w PD.
Oczywiście nie oczekuję byśmy wygrywali z każdym ale akurat z tymi z którymi by wypadało.
Mówisz o finansach a przecież to dzięki właścicielom a artykuł jest o Brendanie.
Dla mnie po prostu jest niepojęte dlaczego po serii meczów w miarę dobrze zagranych przychodzi taka załamka i blamaz na własnym boisku.
Mówię to w kontekście ciągłego mydlenia oczu tym, że jest progres itp.
No, ale każdy może sytuację oceniać inaczej.
Może w tym rzecz.