Patrzmy tylko na siebie
W ciągu ostatnich kilku kolejek Liverpool pokazał swoim fanom, że potrafi w ładnym stylu wygrać mecz jak i przegrać tracąc przy tym aż trzy bramki. Cały czas zespół próbuje ustabilizować swoją formę, ale póki co nie widać oznak równej gry. W czym tkwi problem?
Na mecz ze Stoke City piłkarze pojechali w bardzo dobrych nastrojach. Pokonanie Fulham dało nam znowu nadzieje na serię zwycięstw (który to już raz?) w tym sezonie. Rzeczywistość okazała się jednak po raz kolejny bolesna i znowu trzeba było poczuć smak porażki. Było to jednak do przewidzenia.
Świetny wręcz początek spotkania okazał się paradoksalnie gwoździem do trumny. Zamiast wielkiej radości otrzymaliśmy w prezencie dwie stracone bramki i mecz układał się już tylko na korzyść rywali. Nie potrafię zrozumieć jak mogliśmy tak dobrze wejść w spotkanie, a tak słabo je zakończyć. Solidne rozpoczęcie spotkań staje się powoli znakiem firmowym ekipy Brendana Rodgersa jednak w głowach zawodników nie było tego co trzeba - koncentracji. Nie pamiętam już kiedy ostatnio nasza defensywa popełniała tak dziecinne błędy. Mecz z Aston Villą powinien pokazać nam gdzie trzeba szukać poprawy, okazało się jednak, że nie był wypadkiem przy pracy. Gdyby ktoś jednak tak nazywał klęskę z AV, to ostatni mecz śmiało trzeba nazwać katastrofą.
Gra obronna Liverpoolu przeważnie nie popełnia tak karygodnych błędów jak wczoraj, ale brakowało także jakiegokolwiek pomysłu na odpowiedź z naszej strony. Luis Suarez często atakował sam, a inni piłkarze częściej stali na boisku niż po nim biegali. Na pochwały zasługuje jedynie Jose Enrique, który pokazywał się nie tylko z przodu, ale też często wracał po straconej piłce. Gdzie jednak byli pozostali gracze?
Nie było kompletnie widać tej szybkiej wymiany podań jaką chce wprowadzić na dobre Rodgers. Przy wymianie piłek najczęściej albo ją traciliśmy, albo musieliśmy wycofać ją do Reiny. Większość akcji polegała na szukaniu kogokolwiek podaniem gdziekolwiek. Aż chciało by się powiedzieć, że graliśmy jak Stoke.
Problem jest jednak taki, że Stoke nas pokonało. Zagrali swój (przez wielu krytykowany) futbol i po raz kolejny wygrali z Liverpoolem. Może właśnie zamiast tak krytykować ich styl gry należałoby aktualnie spojrzeć na nasz? Oczywiście nie można przez pryzmat jednego meczu oceniać cały dotychczasowy sezon, ale te spotkanie dobitnie pokazało, że jeszcze wiele pracy przed nami. Chciałbym jednak zwrócić uwagę wszystkim fanom, którzy tak obszernie i negatywnie wyrażają się na temat gry wczorajszego gospodarza. Oni zagrali tak jak zwykle i tak jak zwykle zgarnęli całą pulę. To my nie potrafiliśmy ich pokonać.
Nie pierwszy raz gramy na takim trudnym terenie i znowu nie potrafimy zdobyć punktów, które tak bardzo są nam potrzebne do upragnionej gry w LM. Ktoś nie odrobił zadania domowego i uzyskaliśmy w konsekwencji taki a nie inny wynik. A szkoda bo mieliśmy szansę na pełną pulę .
Po takim spotkaniu pozostaje jedynie smutek i rozczarowanie. Znów trzeba czekać na kolejne już w tym sezonie odkucie się i wygranie następnego meczu. Tym razem jednak polecam realizm i nie patrzenie w przyszłość. Skupmy się tylko na meczu z QPR, nie mówmy za wiele (tym samym rozpalając nadzieje) i patrzmy tylko na siebie. Nie ma co krytykować innych zespołów skoro my sami nie potrafimy zwyciężać. Na zakończenie wszystkim rozczarowanym kibicom Liverpoolu chciałbym życzyć wszystkiego najlepszego w nowym roku. Obyśmy widzieli znacznie mniej takich porażek.
Komentarze (12)
Win, Lose or Draw Liverpool Fan Forever.
Strzelamy bramkę jest super wydaje sie ze mecz ustawiony (chodzi o mecz ze Stoke) ale nie potrafimy oddalic pilki z naszego pola karnego i SPOWROTEM NARZUCIĆ SWÓJ STYL GRY,wkrotce tracimy bramkę okej moze sie zdazyc ale w ciagu 3 nastepnych minut znowu tracimy pilke i kontrolę nad grą i pada druga bramka.Później skutek naszej gry to 3 bramka po ktorej juz nawet nie w 80% probowalismy cos z tym zrobić.Póki jesteśmy skuteczni to jest super, 1pkt = niedosyt 3 pkt = super , i od razu plany np.top 4 nasze a druzyna wychodzi na mecz STOKE praktycznie bez walki a napewno byli przygotowani na ostra gre.
Wniosek:Nie możemy sie poddawać tak jak to było jeszcze przed czasami Hodgsona czy Dalglisha.Brakuje nam systematyczności w punktowaniu i przesuwaniu się w górę tabeli.Pressing w pierwszych minutach meczu zabija nawet Chelsea,City,MUłów ale brakuje nam wtedy skuteczności.Poddajemy sie czesto bo wyjsciu przeciwnika na prowadzenie powyzej jedną bramką. A WYSTARCZY ZE NADAL BĘDZIEMY GRALI SWOJE I BĘDZIE OKEJ.Ale nie w jednym meczu (Z WHU) ale w każdych i wtedy mozemy mysleć o TOP 4.
Dajmy BRENDANOWI troche czasu,to jest jego pierwszy sezon na Mersyside i dopiero kreuje nasz styl gry czego bardzo szybko widać efekty.Na ten sezon 6 miejsce i w góre byłoby bardzo dobrym wynikiem a WYMAGAĆ od brendana TOP 4 mozna dopiero w następnym sezonie bo zdobycie tego miejsca w danych rozgrywkach jest naprawde trudne. YNWA
Roy miał tyle samo punktów co Błendan teraz. Dlaczego jego wywalili a Błendand ma dostać czas?
Kto tu jest ślepy pytam?
Ważny jest wynik końcowy i 3pkt w każdym meczu, a w jakim stylu - gówno to kogo obchodzi.
Dla twojej wiadomości kibicuje Liverpoolowi od 7 lat. Trzeba spojrzeć na to obiektywnie. Wielkiego zespołu nie zbudujesz w kilka miesięcy. Na to potrzeba trochę więcej czasu. Niektórzy za dużo oglądają Polską Ligę ponieważ po kilku porażkach chcą wyrzucać szkoleniowca. Tego nigdy nie zrozumiem.
Win, Lose or Draw Liverpool Fan Forever.
Wypracujmy ten styl, dobierzmy odpowiednich zawodników i będzie dobrze.