Zapowiedź meczu
Już w najbliższą niedzielę piłkarze Liverpoolu podejmą na Anfield były klub Brendana Rodgersa, Swansea City. Dla gospodarzy będzie to szansa na przynajmniej częściowe zrehabilitowanie się za blamaż w Petersburgu w rozgrywkach Ligi Europy oraz zanotowanie pierwszej od pięciu spotkań wygranej.
Po zachęcających remisach z Arsenalem i Manchesterem City w stylu, pod którego wrażeniem byli nie tylko kibice Liverpoolu, the Reds, zgodnie z niepisaną zasadą tego sezonu, zaliczyli dwie wpadki. Najpierw West Brom u siebie, a następnie Zenit Sankt Petersburg na wyjeździe - to właśnie te porażki wystarczyły, aby skutecznie podkopać autorytet Brendana Rodgersa w oczach części kibiców oraz by niemal zniwelować szanse jego podopiecznych na walkę o Top 4. Sam Irlandczyk z Północy przyznał zresztą, że osiągnięcie tego będzie „bardzo trudne”, co w praktyce równa się stwierdzeniu, iż Ligę Mistrzów może dać Liverpoolowi tylko cud.
Wobec porażki na froncie krajowym i niepewnej sytuacji na europejskim, podopiecznym Rodgersa pozostała już tylko walka o udział w jakichkolwiek europejskich pucharach i zakończenie tegorocznych rozgrywek przed rywalem zza miedzy, Evertonem. Korzystny rezultat przeciwko Swansea byłby krokiem w stronę realizacji tego zadania, gdyż komplet punktów wiązałby się z wyprzedzeniem Łabędzi w ligowej tabeli. Jednak czy w obecnej sytuacji prawdopodobne jest pokonanie zespołu, z którym the Reds w tym sezonie przegrali (zresztą również na Anfield) i bezbramkowo zremisowali?
Z pewnością otuchy dodała wszystkim informacja, że gotowy na jutrzejsze spotkanie będzie Daniel Sturridge, bowiem brak tego zawodnika był boleśnie widoczny w dwóch ostatnich potyczkach. Ponadto, Brendan Rodgers będzie mógł także skorzystać z usług Philippe’a Coutinho co, choć bez wątpienia związane ze sporym ryzykiem, może dać Liverpoolowi kluczowy element zaskoczenia. Wydaje się to ważne szczególnie w starciu z zespołem, który doskonale zna taktykę i filozofię Brendana Rodgersa.
Jednak śledząc ostatnie poczynania Liverpoolu nie można powstrzymać się od stwierdzenia, że to nie gra ofensywna i niewykorzystane sytuacje są największą bolączką drużyny z Merseyside. Już od pewnego czasu the Reds mają trudności ze zbudowaniem pewnej i zgranej formacji obronnej, która potrafi utrzymać równą formę przez większą część sezonu i dla której strata jednego piłkarza z powodu kontuzji nie jest problemem, gdyż chętni do zajęcia jego miejsca również prezentują wysoki poziom. Niestety to, co do tej pory postrzegano jako problem poboczny, w ostatnich tygodniach zaczęło przyprawiać kibiców, menedżera i samych piłkarzy o zawrót głowy.
Tymczasem fani na Liberty Stadium nie mają aż tylu powodów do zmartwień. Choć w obecnej kampanii Swansea nie wygrywa wyjazdowych spotkań zbyt często, piłkarze tego klubu stracili w delegacji zaledwie dziesięć bramek, co dobrze świadczy o potencjale ich defensywy. Dodatkowo, mają w swoim składzie sprowadzonego latem Michu, który wraz z Robinem van Persiem i Luisem Suarezem znajduje się w czołowej trójce strzelców w tym sezonie. Nic więc dziwnego, że Walijczycy wypowiadają się o Brendanie Rodgersie w samych superlatywach, gdyż pozostawił on silną drużynę, którą z powodzeniem prowadzi teraz Michael Laudrup i najprawdopodobniej prędko się to nie zmieni, gdyż Duńczyk ma w nadchodzących dniach otrzymać propozycję nowego kontraktu.
Arbitrem niedzielnego meczu będzie Howard Webb, który na boiskach Premier League gwizdał w największej liczbie potyczek w tym sezonie. Jak dotąd pokazał 74 żółte i dwie czerwone kartki.
Czy Liverpool zatrzyma w niedzielę Swansea? Cóż, zdarzyć może się dosłownie wszystko. Kibicom pozostaje mieć tylko nadzieję, że w podróży rollercoasterem, jaką zafundowali nam w tym sezonie the Reds, po wyjątkowo stromym podjeździe, przyjdzie wreszcie pora na przyjemny zjazd. Trzymajmy kciuki, pierwszy gwizdek już o 16:00.
Komentarze (0)