Zapowiedź meczu
Jutro o godzinie 14:30 zabrzmi pierwszy gwizdek sędziego oznajmiający początek meczu z West Hamem. Drużynę Sama Allardyce'a dzieli od rywala aż dwanaście punktów, ale z pewnością nie podejdzie do tego spotkania z opuszczoną głową, pamiętając o grudniowym starciu z Liverpoolem, kiedy to the Reds musieli się nieźle natrudzić, by wydrzeć Młotom komplet punktów.
Jedyne czego możemy być pewnym to absencja Andy'ego Carrolla. Angielski napastnik zgodnie z przepisami nie może wystąpić przeciwko swojemu klubowi. Będzie to duża strata dla Londyńczyków, ponieważ były zawodnik Newcastle ostatnimi czasy złapał wiatr w żagle – w poprzedniej ligowej kolejce zaimponował kibicom strzelając aż dwie bramki West Bromowi. Znakomita walka w powietrzu Andy'ego byłaby bardzo dotkliwa dla zespołu Brendana Rodgersa, który fatalnie radzi sobie z rosłymi napastnikami, takimi jak Kenwyne Jones czy Christian Benteke.
Ten ostatni miał okazję zetrzeć się z the Reds tydzień temu, kiedy to w ramach 31. kolejki Premier League Aston Villa podjęła Liverpool w Birmingham. Gospodarze zdominowali pierwszą połowę, a belgijski napastnik pokonał Pepe Reinę w 31 minucie. Jednak druga połowa należała do zespołu z Merseyside. Już dwie minuty po gwizdku sędziego Jordan Henderson zamienił błyskotliwe podanie Coutinho na bramkę, a w 60 minucie Steven Gerrard pewnym strzałem wyegzekwował jedenastkę za faul na Luisie Suarezie.
Trzy punkty powędrowały na konto Liverpoolu, ale menedżer the Reds nie ma wielu powodów do optymizmu. Fatalna postawa obrony coraz częściej kosztuje jego zespół głupio stracone bramki. Tylna formacja wydaje się być bardziej zaangażowana w ofensywę niż w defensywę, czego jaskrawym przykładem jest fatalna postawa Glena Johnsona. Nie lepiej wyglądała pomoc, która nie potrafiła przekonująco wygrać batalii o środek pola, dając się łatwo spychać w głąb boiska. Kluczowa w tym obszarze wydaje się być dyspozycja Lucasa. Brazylijczyk ciągle nie może podnieść się po długiej absencji z powodu zerwania więzadła krzyżowego, nadal brakuje mu prędkości oraz dokładności.
Natomiast irlandzki szkoleniowiec może być w pełni zadowolony z formacji ofensywnej. Trio złożone z Philippe Coutinho, Luisa Suareza i Stewarta Downinga radzi sobie znakomicie, a w oczy rzuca się zwłaszcza gra nowego nabytku the Reds sprowadzonego zimą z Interu Mediolan. Brazylijczyk wydaje się mieć nieskończone pokłady kreatywności, jednak czy Rodgers zaryzykuje wystawienie go przeciwko zespołowi słynącemu z ostrej, siłowej gry? W poprzednim spotkaniu główną bronią Młotów był chaos i agresja. Jeżeli Liverpool nie zdoła odcisnąć swojego piętna na przebiegu spotkania w jego pierwszej części, to czas będzie działał na jego niekorzyść – rozpocznie się wojna na wyczerpanie, a doświadczenie każe sądzić, że nie najlepiej radzimy sobie z tym jako zespół.
West Ham słabo radzi sobie wyjazdach: na ostatnie pięć spotkań poza własnym stadionem przypadają aż cztery porażki i jedno zwycięstwo (ze Stoke City). Jednak Allardyce może to zignorować. Jego drużyna nadzwyczaj dobrze poradziła sobie z powrotem do Premier League i osiem meczów przed zakończeniem sezonu może czuć się bezpieczna przed spadkiem, a w tabeli wyprzedza takie zespoły jak Norwich, Newcastle czy Sunderland.
Ekipę Brendana Rodgersa czeka wymagające spotkanie pełne walki. Zarówno on jak i jego zawodnicy mają coś do udowodnienia kibicom, którzy nadal mają w głowach upokarzającą porażkę z Southampton. Za jej sprawą widmo kwalifikacji do europejskich pucharów mocno się oddaliło, do tego stopnia, że Liverpool musi liczyć na błędy rywali.
Czy the Reds uda się zapoczątkować nową serię zwycięstw i tym samym przedłużyć nikły płomień nadziei na piąte miejsce ? Przekonamy się już jutro.
Komentarze (0)