Wszędzie dobrze, ale w domu...
Muszę przyznać, że czekam na jutrzejszy mecz na Anfield bardziej niż zwykle. Nie dlatego, że zmierzymy się z West Hamem po satysfakcjonującym zwycięstwie nad Aston Villą, ale dlatego, że minął już miesiąc odkąd fani the Reds mogli oglądać u siebie swoich ulubieńców.
Przerwa na mecze reprezentacji i spotkania w europejskich pucharach oznaczała 28 dni bez gry na Anfield.
Dla kibiców to zdecydowanie zbyt długi okres bez oglądania swojej drużyny na własnym boisku. Za moich czasów taka sytuacja miała miejsce najdłużej dwa tygodnie. Nawet to wydawało się długo, gdyż często graliśmy mecze w środku tygodnia, które rekompensowały wyjazdy.
Tak więc bardzo dobrze jest wrócić na Anfield.
Jak dla mnie, fani Liverpoolu są najlepsi na świecie, a Anfield to najlepszy stadion z najlepszą atmosferą. Kiedy jest taka długa przerwa w meczach u siebie to zawsze tęskni się za tymi rzeczami.
Zawsze powinniśmy być pewni siebie występując na Anfield, niezależnie od tego, z kim gramy, a już w szczególności po zwycięstwie na Villa Park.
Powrót Pepe Reiny i Jamiego Carraghera z pewnością zrobił różnicę. Stevie Gerrard i Luis Suarez również byli świetni. Słowa uznania należą się Rodgersowi za to, co musiał powiedzieć piłkarzom w przerwie.
Muszę również wspomnieć występ Jordana Hendersona. W przeszłości czasem go krytykowałem, jednak zagrał bardzo dobry mecz i strzelił wspaniałego gola, wykańczając świetne podanie.
Jordan zrobił dobrą robotę – nie można odmówić mu dobrego nastawienia i pracowitości. Teraz chcę jedynie, aby grał tak w każdym meczu.
Tak więc dobrze jest znów być w domu. Jeśli uda nam się zdobyć z West Hamem trzy bardzo ważne punkty, to będzie jeszcze lepiej.
Komentarze (0)