Potrzebowaliśmy Carrolla
Ostatnie spotkanie przeciwko West Hamowi było typem meczu, w którym desperacko potrzebowaliśmy planu B, by utrudnić drużynie przeciwnika obronę. Był to też mecz, który wymagał zmiany podejścia.
Wydaje mi się, że the Reds mogliby wywalczyć 3 punkty, jeśli mieliby na ławce Andy’ego Carrolla, który wszedłby na ostatnie 10-15 minut.
W czasie podań w pole karne rywali mieliśmy tam zbyt małą liczbę piłkarzy, których dodatkowo obrońcy West Hamu skutecznie wyłączyli z gry – momentami grali w formacji 6-3-1.
Carroll nie mógł wystąpić w niedzielnym meczu. Była to część umowy, kiedy przechodził na wypożyczenie do londyńskiego klubu. Rozmowa o nim, jak by mógł wpłynąć na grę, jest czysto hipotetyczna.
Jeśli Liverpool pogromiłby West Ham nie byłoby dzisiaj dywagacji o Carrollu. Był on jednak dokładnie tym typem piłkarza, który mógłby wprowadzić w szeregi obronne drużyny Allardyce’a trochę zamętu.
Zamiast tego, Brendan Rodgers wprowadził Assaidiego, by ten wniósł trochę świeżości do gry Czerwonych. Miał jednak zbyt mało czasu, by wpłynąć znacząco na wynik meczu.
Nie wiem, jakie są plany menedżera co do Carrolla oraz letniego okienka transferowego.
Jednak wyobraźcie sobie taki wariant naszej linii ofensywnej: Luis Suarez, Daniel Sturridge, Philippe Coutinho oraz Andy Carroll.
Wydaje się to być bardzo silną atakującą czwórką. Nie wiemy jednak, co chodzi po głowie naszego menedżera.
Wiem jednak jedno – zbyt wielu piłkarzy zagrało poniżej swoich możliwości.
Był to jeden z wieczorów, kiedy the Reds bili głową w mur. Nawet bezbłędny ostatnimi czasy Suarez nie zdołał przechylić szali zwycięstwa na stronę Liverpoolu.
Drużyna Młotów zasługuje jednak na słowa uznania, bronili się bardzo dobrze.
James Collins oraz James Tomkins byli znakomici. Szczególnie Tomkins był w niedzielę skałą nie do przejścia.
John Aldridge
Komentarze (4)
Zabrakło szybkiego podejmowania decyzji, a nie słabego napastnika, który nic by nie wniósł, a jedynie sprowadził grę do zasad WHU.
Nikt nie powiedział, że Carroll miał grać od początku. Zawsze jest to dobry plan B