Analiza taktyczna meczu z Chelsea
Mimo incydentu związanego z ugryzieniem Branislava Ivanovica przez Luisa Suareza, który ukradł wszystkie nagłówki gazet, mecz na Anfield pomiędzy Chelsea a Liverpoolem obfitował także w emocje natury czysto sportowej. Obie ekipy stworzyły razem aż 24 sytuacje bramkowe, z czego trzy czwarte wykreowali podopieczni Brendana Rodgersa.
Drużyna Beniteza została ustawiona w formacji 4-2-3-1. Bertrand, Luiz, Ivanovic i Azpilicueta zajęli miejsce przed kapitanem the Blues Petrem Cechem. W roli defensywnych pomocników Benitez umieścił Ramiresa oraz Mikela, a przed nimi wystawił ofensywny kwartet złożony z Maty, Hazarda i Oscara, którzy wspierali ustawionego przed nimi Torresa w dniu jego powrotu na Anfield.
Liverpool wyszedł w tej samej formacji, co jego rywale. Lucas z Gerrardem zabezpieczali plecy Hendersona, otoczonego przez Coutinho, Downinga oraz Suareza. Dostępu do siatki Pepe Reiny bronili Enrique, Agger, Carragher a także Glen Johnson.
Czy Henderson powinien zacząć mecz jako ofensywny pomocnik?
Oba zespoły starały się wywierać nacisk na przeciwnika w głębi pola. Decyzja Beniteza w tym względzie była zrozumiała, ponieważ starał się powstrzymać wymianę piłek przez the Reds od samej linii obrony. Ale czy Rodgers postąpił słusznie każąc swojej drużynie grać aż tak zaawansowanym pressingiem?
Chelsea jest pozbawiona kreatywnego defensywnego pomocnika. Nie starała się też utrzymywać przy piłce przez długie okresy czasu, prawdę mówiąc często robiła odwrotnie. Londyńczycy woleli głęboko się okopać i atakować przeciwnika kontrami. Rodgers uwielbia, gdy jego zespół naciska rywala, ale czy koniecznie wymaga to ustawienia Hendersona na szpicy pomocy, kiedy tą rolę może pełnić zawodnik taki jak Suarez, czy Gerrard?
Jeśli chodzi o wkład młodego Anglika w defensywę, to trzeba przyznać, że był on znaczący – ofensywny kwartet Liverpoolu często zmuszał Chelsea do odgrywania piłki do Petra Cecha, a ten wybijał ją do przodu, gdzie gospodarze w większości przypadków ją odzyskiwali. Były zawodnik Sunderlandu wykonał najwięcej przechwytów i był solidny w obronie, ale nie oferował wystarczającej jakości w ataku. Ogólna celność jego strzałów wynosi 45%, a statystycznie tworzy sytuację bramkową swojemu zespołowi raz na 43 minuty gry.
Przesunięcie na jego pozycję Stevena Gerrarda mogło odnieść lepszy skutek, zwłaszcza w świetle doskonałego występu Chelsea w pierwszej połowie meczu. Legenda Anfield jest nie tylko bardziej kreatywna od Hendersona, ale też znacznie lepiej radzi sobie ze strzelaniem (55% celność). Kapitan jest również o wiele lepszy od niego w pojedynkach naziemnych (55% wygranych Stevena, 43% wygranych Jordana) a także powietrznych (odpowiednio 58% i 35%). Jedynym polem, na którym Hendo pokonuje kapitana jest częstotliwość odzyskiwania posiadania piłki (statystycznie raz na 14 minut) - młody pomocnik jest tu od niego lepszy o okrągłą minutę.
Solidna obrona Chelsea
To oczywiste, że tak inteligentny taktyk jak Rafael Benitez przygotował 'plan bitwy' z Liverpoolem. Londyńczycy przez większość czasu gry głęboko się cofali, podczas gdy ich defensywni pomocnicy starali się niszczyć ataki the Reds, głównie poprzez przechwyty. Ta strategia działała całkiem nieźle w pierwszej połowie spotkania – zwróćmy uwagę na Philippe Coutinho i jego 53% celność podań, która zmusiła Rodgersa do zmienienia go po przerwie.
Pomimo okopania się na tyłach, Benitez nie zrezygnował z wysokiego pressingu. Zajęli się nim Mata i Torres, Hiszpanie ciągle nakładał presję na linię obrony the Reds. Z grą powyższego duetu kontrastowało zachowanie Hazarda oraz Oscara, którzy z pełną dyscypliną wracali na swoje pozycje, kształtując w obronie dwie czteroosobowe linie zawodników ustawione za atakiem w stylu '1-1'.
Problemem z pressingiem Maty, było to, że często pozostawiał on przestrzeń pomiędzy Hiszpanami aa pomocą. Aby ją zniwelować, Mikel lub Ramires musieli pędzić do przodu, zostawiając swojego partnera w pojedynkę przeciwko trzem piłkarzom Liverpoolu. Być może, gdyby Rodgers okazał się odważniejszy i wystawiłby Suareza za plecami Sturridge'a the Reds skapitalizowaliby tą przypadłość Chelsea już w pierwszej połowie.
Sturridge rozwiązuje problemy Liverpoolu
Za wystawieniem byłego gracza Chelsea w tym meczu przemawiały zarówno argumenty natury taktycznej, jak i sportowej.
Po pierwsze, Sturridge był zdeterminowany, aby dobrze wypaść na tle swojego dawnego zespołu. Po niespiesznych 45 minutach gry Anglik dodał the Reds mnóstwo energii, zapewniając świetne wejścia z prawej strony boiska. Rodgers wprowadził go ze względu na zwiększenie tempa akcji z przodu. Jego szybkość i bezpośredniość natychmiast odmieniły oblicze meczu.
Po drugie, Luis Suarez został odizolowany od reszty zespołu. Dobra obrona Chelsea powstrzymywała go od otrzymywania piłek w dobrych strefach, ale przyczyniła się do tego również postawa wspierającej go trójki, co doskonale obrazuje diagram poniżej. Brak pomocy ze strony głębiej ustawionych zawodników sprawił, że pierwszy strzał the Liverpoolu nastąpił dopiero w 43 minucie.
Dodanie do ataku takiego zawodnika jak Sturridge, który przy każdej okazji rusza akcje do przodu pozwoliło na częstszy kontakt Urugwajczyka z piłką. Suarez bardzo skorzystał na tej zmianie. Wprowadzenie Anglika wytworzyło zabójczą więź pomiędzy oboma napastnikami a Gerrardem. Zadziałała już w dziesięć sekund po rozpoczęciu drugiej połowy.
Gdy Suarez i Strurridge współpracowali w ataku, pierwszy z nich schodził z centralnej części boiska do boku, a drugi ścinał w kierunku bramki przeciwnika. Obrona Chelsea panikowała, a jej dezorganizacja dawała Gerrardowi wiele okazji na doskonale mu znane rajdy z głębi pola.
Rodgers, aby stworzyć więcej miejsca do gry przeciwko Londyńczykom, ustawionym w bardzo ciasnej formacji, musiał wdrożyć inny wzór ataku.
Przypomnijmy sobie strzał Sturridge'a chwilę po wznowieniu gry. Akcja zaczęła się w obronie, gdzie Carragher uruchomił Johnsona posyłając mu piłkę do boku. Po ściągnięciu na siebie kilku zawodników the Blues, Glen odegrał w kierunku położonego centralnie Hendersona – inteligentne podanie Anglika wyeliminowało z gry czterech zawodników Chelsea, pozostawiając w środku pola wyłącznie Ramiresa, któremu towarzyszyli Sturridge i Gerrard.
W pierwszej połowie przestrzeń dookoła Ramiresa praktycznie nie występowała, a Liverpool nie miał czego wykorzystywać. Jednak tym razem Sturridge postanowił wziąć odpowiedzialność na siebie, a jego uderzenie zatrzymało się na słupku.
Tworzenie miejsca przez Liverpool w drugiej połowie wyglądało następująco – podopieczni Rodgersa zagrywali piłkę ze środka do boku, co odciągało centralnych zawodników Chelsea w stronę linii końcowej, a następnie szukali graczy wykorzystujących pozostawioną przestrzeń (tak jak w przypadku Stevena Gerrarda). The Reds udawało się to z powodzeniem, nawet ich pierwsza bramka padła dzięki temu schematowi: Luiz zszedł w kierunku linii bocznej, pozostawiając Sturridge'a w polu karnym z samym Ivanovicem.
Wnioski
Chelsea zasłużenie prowadziła do przerwy, ale Liverpool odnowiony za sprawą byłego piłkarza the Blues włączył się do gry i odważnie zaatakował Londyńczyków. Zespół z Merseyside stworzył cztery czyste sytuacje w drugiej połowie meczu, z których dwie zamienił na gole. Suarez niesamowicie dobrze współpracował ze Sturridgem, obaj napastnicy zaliczyli po asyście i bramce, ale kontrowersyjne wydarzenie na boisku sprawiło, że nie będzie im dane ze sobą zagrać aż do następnego sezonu. Remis okazał się sprawiedliwym rezultatem, ale Benitez z pewnością jest rozczarowany utratą zwycięstwa w ostatniej minucie meczu.
Komentarze (0)