Dwóch kolejnych skautów na Anfield
Liverpool przyciągnął dwóch kolejnych skautów z Manchesteru City. Latem ubiegłego roku do klubu został ściągnięty Dave Fallows jako główny konsultant ds. rekrutacji i skautingu oraz Barry Hunter jako główny skaut. Obaj pracowali razem na Etihad Stadium.
Dołączą do nich Andy Sayer i Kevin Hunt, którzy byli kluczowymi postaciami w strukturze Manchesteru City w ostatnich latach. Sayer był odpowiedzialny za monitorowanie zawodników w Niemczech, Holandii i Skandynawii.
Hunt zanotował 282 występy w irlandzkim Bohemian Football Club, po czym wcielił się w rolę skauta.
Szereg skautów City odczuwa frustrację z powodu polityki klubu, który w dużej mierze skupia się na dobrze znanych, a przy tym drogich piłkarzach. Tymczasem kolejne nowe twarze na Anfield stanowią część procesu przemian w sztabie ludzi odpowiedzialnych za rekrutację.
W zeszłym miesiącu dyrektor zarządzający Ian Ayre wyjaśnił, że Liverpool pragnie zastosować podejście oparte bardziej na wzajemnej współpracy do kwestii transferów.
Zasadniczo włodarze klubu chcą dodatkowych zabezpieczeń, które sprawią, że żadna pojedyncza osoba nie będzie posiadała nadmiernych kompetencji i uprawnień, a co za tym idzie - nie będzie mogła kupować i sprzedawać bez dokładnej weryfikacji.
Istnieje pogląd w klubie, że we wszystkich rządach w ostatniej dekadzie pozycja menedżera była zbyt duża w pewnych przypadkach, co prowadziło do braku niezbędnej analizy i błędnych decyzji na rynku transferowym.
Właściciele Liverpoolu wierzą, że im więcej osób ocenia zawodnika, tym lepiej. Tego typu podejście gwarantuje również, że klub nie będzie faworyzował konkretnych agentów czy agencji.
Z drugiej jednak strony powstaje możliwość, że pożądany cel dla Brendana Rodgersa może zostać zablokowany, jeśli nie będzie ogólnego porozumienia w grupie.
Rodgers pozostaje nieugięty. Twierdzi, że to do niego należy ostatnie słowo i nie będzie miał w drużynie żadnych zawodników, których nie chce. Dopuszcza jednak, że niektóre jego decyzje mogą być odrzucone przez zarząd.
Menedżer Liverpoolu mówi, że taka sytuacja, jak również pojęcie "komitetu", jest na porządku dziennym w większości klubów, w których trener ma wokół siebie ludzi, ale musi działać w ramach budżetu.
- Mamy szereg ludzi, skautów i analityków, którzy szukają zawodników najbardziej pasujących do koncepcji - powiedział Rodgers.
Chris Bascombe
Komentarze (2)
Im więcej ludzi tym lepiej. Od ich pracy zależeć będzie przyszłość tej drużyny, bo będziemy musieli wynajdować piłkarzy zanim staną się rozpoznawalni na skalę europejską i ich cena dramatycznie wzrośnie. Czekam na owoce pracy scoutów już w tym okienku. Potrzebujemy kolejnego Suareza zanim Ajax zrobi z niego markę, jakiegoś Benteke zanim w debiutanckim sezonie rozbłyśnie w Anglii, jakiegoś Hazarda przed przejściem do Lille a nie Chelsea. Zrobiliśmy świetny interes ze Sterlingiem, z Coutinho też, bo chociaż był rozpoznawalny to jeszcze nie ze względu na grę, z Assaidim nie wyszło, ale trudno. Natomiast mamy ciągle Aggera prosto z Danii, Hyypia był równie dobry, Lucas potrzebował czasu, ale okazał się świetną inwestycją.
Dobrzy piłkarze są wszędzie, ale trzeba włożyć dużo wysiłku przy obserwacji i potrafić ocenić odpowiednio potencjał gracza, żeby ich znaleźć. Kupowanie Dalglisha i Rodgersa ostatniego lata to amatorka. Jeden zamknął się głównie na krajowe podwórko, drugi ograniczał się do piłkarzy mu dobrze znanych lub ogólnie rozpoznawalnych. Pora otworzyć szeroko oczy, rozesłać scoutów po całym świecie i działać z przekonaniem, że dobrego piłkarza można znaleźć tak samo w Londynie jak i na np. serbskim podwórku. Tylu piłkarzy odpuściliśmy, bo brakowało nam jaj, żeby zaryzykować lub większej wiedzy o danym piłkarzu. Przecież raz pożałowaliśmy mln więcej na Daniego Alvesa zanim poszedł później za kilkanaście mln więcej do Barcelony a my wzięliśmy Johnsona za dwa razy więcej niż kosztowałby nas wcześniej Brazylijczyk. Takich sytuacji jest dużo, bo to zdarza się w piłce, ale chcąc być na szczycie trzeba wiedzieć lepiej, kiedy warto o kogoś walczyć a kiedy nie.
W Liverpoolu nie potrzeba tak bardzo światowej klasy trenera jak w końcu zarządzania na najwyższym poziomie oraz ciągłości. W kilka lat zmieniali się trenerzy, dyrektorzy, właściciele i za każdym razem zaczynano wszystko od zera.
Ceny za zawodników są często windowane na podstawie jednego spotkania(przykład-mówiło się o 14 mln za Lewandowskiego a po meczu z Realem "specjaliści" z polsatu mówili o 35 mln..)
ceny ciągle rosną, obecne za "średniaki" płaci się na rynku sumy, za które 50 lat temu można było kupić kilka gwiazd.. jak to mówią "świat zwariował"
po co płacić kosmiczne pieniądze za gracza o znanym nazwisku, który zażąda niebotycznej tygodniówki, skoro można pozyskać młody talent, którego głównym celem jest gra i rozwój a nie kolor nowego Aston Martina i temperatura w basenie nr 5 na podwórku..
Bardzo,ale to bardzo ciesze się z tego co się dzieje na naszym "czerwonym podwórku". Znajomi kibice innych drużyn z Anglii, Hiszpanii i Włoch doceniają to, i gratulują(ale oczywiście uwag na temat pozycji w lidze nie omijając:))
To jest właściwy kierunek!