DS jak powiew świeżego powietrza
Nie każdy w niego wierzy, nie każdy widzi w nim napastnika światowej klasy, ale już wszyscy uważają go za samolubnego i obrażalskiego zawodnika. Chodzi oczywiście o Daniela Sturridge'a, który po styczniowym transferze do Liverpoolu, wyrzucił z głowy swoje wcześniejsze problemy i zaczął seryjnie strzelać bramki. A dla the Reds jest to jak powiew świeżego powietrza.
Kwota 12 milionów funtów, jaką Liverpool zapłacił Chelsea w styczniu, mogła wydawać się początkowo dosyć spora. Zwłaszcza, że na Stamford Bridge za kilka milionów mniej ściągnięto za Anglika czołowego snajpera Premier League, Dembę Ba z Newcastle. Sturridge od kilku lat jest uważany za jeden z większych talentów, jednak dla wielu jego największym problemem jest samolubność na boisku, która przekłada się na gorsze wyniki zespołu. Z charakteru również nie jest aniołkiem, co spowodowało, że ciężko było mu się na dłuższy czas odnaleźć w jednym miejscu i zyskać uznanie u menedżerów.
Zimą rękę do Sturridge'a wyciągnął Brendan Rodgers, licząc, że wraz z Luisem Suárezem sprawi, że Liverpool będzie w stanie powalczyć o Ligę Mistrzów. Jak wiadomo, nie udało się osiągnąć tego celu, ale przyczyn należy upatrywać w innych aspektach, bo Daniel na pewno nie zawiódł kibiców swoją postawą w drugiej części sezonu. 10 bramek i 5 asyst w 14 występach ligowych świadczy o tym, że napastnik nie miał żadnych problemów z aklimatyzacją w nowej drużynie, choć od momentu przybycia na Anfield, zdążył już doznać kilku lekkich urazów, które przeszkadzały mu w utrzymaniu najwyższej dyspozycji. Po świetnym początku i zdobyciu goli w pierwszych trzech meczach, a następnie imponującym występie z Manchesterem City na Etihad Stadium, przyszedł lekki kryzys formy, ale po zawieszeniu Suáreza, jesteśmy świadkami istnego popisu Anglika.
Kiedy cofniemy się w czasie do zeszłego sezonu, widzimy w ataku Liverpoolu oprócz Suáreza, wysokiego, tragicznego pod względem wyszkolenia technicznego i wolnego Andy'ego Carrolla, który w dodatku trafił na Anfield za kwotę kosmiczną – 35 milionów funtów. Obecność Sturridge'a powoduje, że kibic the Reds może oddychać świeższym powietrzem. Nareszcie pomimo braku Suáreza, Liverpool nie musi się obawiać, że nie będzie kto miał strzelać bramek.
Sturridge wydaje się być napastnikiem kompletnym. Takim, dla którego nie ma żadnych limitów i potrafi w każdym momencie zrobić coś z niczego. Rodgers jest ogromnym fanem jego talentu, co dobrze wpływa na grę Anglika, ponieważ każdy zawodnik chciałby wiedzieć, że trener w niego wierzy. Właśnie tego brakowało mu wcześniej, choć w krótkiej erze André Villasa-Boasa na Stamford Bridge, Sturridge był doceniany i regularnie trafiał do siatki. Podobnie było jeszcze wcześniej na wypożyczeniu w Boltonie, ale tam jak wiadomo był absolutną gwiazdą ze względu na słabość zespołu. Ambicje Sturridge'a sięgają wysoko, co podkreślił w jednym z ostatnich wywiadów po meczu z Fulham, w którym ustrzelił hat-tricka. Dodał również, że wiele nauczył się w Chelsea od Didiera Drogby.
– Gdy pracowałem z Drogbą to imponował każdemu swoim charakterem. Dużo się od niego nauczyłem. Wiem co muszę zrobić, by znaleźć się na szczycie. Chcę tego dokonać.
Wydaje się, że Sturridge poszedł w kierunku zrobienia jednego kroku w tył, aby następnie uczynić dwa w przód i w tym szaleństwie jest metoda. Projekt Rodgersa wciąż jest na razie na etapie budowy, ale opierając go na takich zawodnikach jak Daniel, można być spokojnym o nadchodzące efekty. Kto wie, co by było, gdyby Anglik wraz z Philippem Coutinho występował w Liverpoolu od początku sezonu.
Nie przypadkowo wspomniałem o Coutinho, bo w sukcesie Sturridge'a na Anfield odgrywa ważną rolę w postaci dostarczanych podań. Byliśmy świadkami tego głównie w meczach z Newcastle i Fulham i choć jest jeszcze na to za wcześnie, to niektórzy porównują ich współpracę do duetu Liverpoolu z pierwszej części sezonu, czyli Gerrarda i Suáreza, których na Craven Cottage w niedzielę zabrakło. Jedno jest pewne – obaj są udanymi zakupami.
Pod względem statystycznym można powiedzieć, że Sturridge nie ma sobie równych na Wyspach. Jeśli biorąc pod uwagę zawodników, którzy zdobyli w tym sezonie Premier League przynajmniej 10 bramek, Daniel potrzebuje najmniej czasu na trafienie do siatki. Średnia jednego gola na nieco ponad 105 minut deklasuje pozostałych graczy, bo przykładowo drugi Frank Lampard czy trzeci Robin van Persie strzelają mniej więcej co 120 minut. Porównując go do innych napastników, a konkretnie Demby Ba, który w tym samym czasie powędrował na Stamford Bridge, różnica również jest ogromna. Senegalczyk w rozgrywkach ligowych w barwach the Blues strzelił dotychczas zaledwie dwie bramki, a ostatnią 2 marca. Na tle Sturridge'a, który na koncie ma już 10 bramek, wygląda to naprawdę blado. Selekcjoner reprezentacji Anglii, Roy Hodgson także powinien zapoznać się z pewną statystyką, zanim zdecyduje się na powołanie składu na następnie spotkanie zespołu Trzech Lwów. Zdobywając hat-tricka w niedzielnym meczu z Fulham, Sturridge sprawił, że przez 90 minut popisał się większym dorobkiem bramkowym, niż Danny Welbeck w ostatnich 26 spotkaniach. Wymowne.
Żeby nie było tak kolorowo, warto podkreślić, że Sturridge korzysta przede wszystkim na swojej świeżości, gdyż w pierwszej fazie sezonu praktycznie nie pojawiał się na boisku. Dobre wejście w zespole to rzecz ważna i dla niektórych czasem nieosiągalna, więc Anglik może być dumny, że udała mu się ta sztuka bez problemów. Jednak jeszcze większym wyzwaniem będą dla niego kolejne miesiące. Oczekiwania kibiców wzrosną, a Liverpool też jako drużyna ma zamiar włączyć się do walki o top 4. Sturridge musi pokazać, że dojrzał piłkarsko i jest gotowy pokazać swoją przydatność w drużynie. Mając u boku takich graczy jak Coutinho, Gerrard i Suárez, nie może narzekać na brak wsparcia.
Biorąc pod uwagę wpływ Rodgersa na piłkarzy Liverpoolu, latem powinniśmy być świadkami lekkiej przemiany Sturridge'a. Pomimo wielu bramek, wciąż nie pozbył się swojej samolubności, która momentami rzeczywiście jest denerwująca dla jego kolegów z zespołu. Zadbać o Anglika musi również sztab medyczny, ponieważ Daniel w ostatnich tygodniach borykał się z kilkoma urazami, co nie jest do zaakceptowania w kontekście całych rozgrywek. Liverpool liczy na Sturridge'a, a kibice już go pokochali. Nie pozostaje mu nic innego, jak tylko dalej zdobywać bramki z taką regularnością i zmienić położenie klubu.
Komentarze (4)
Osobiscie to jeszcze nie ufam mu w pelni. Widzialem juz u niego takie momenty w karierze a potem osiadal na laurach. Podziwiam umiejetnosci, pozytywnie mnie zaskoczyl tymi kilkoma miesiacami, ale poczekam jeszcze z ocenianiem go. Cos mi w nim nie pasuje jeszcze, ale moge sie mylic. niemniej w porownaniu z AC to bryza a nie tylko powiew swiezosci.