Czy absencja w LE może nam pomóc?
Dziennikarka sportowa Kate Cohen w swojej nowej kolumnie dokonała statystycznej analizy wpływu występów w Lidze Europy i Lidze Mistrzów na przebieg kampanii.
Liverpool nie zagra w najbliższym sezonie w żadnych międzynarodowych rozgrywkach klubowych. Czas rozważyć, czy przyniesie to nam więcej strat, czy korzyści.
Tajemnica systemu „czwartek – niedziela”
Być może główną wadą gry w LE jest rozkład rozgrywek czwartek – niedziela. Mecze LM odbywają się we wtorki i środy. Wszystko po to, aby UEFA uniknęła zazębiania się dwóch ważnych wydarzeń, co tworzyłoby trudności z prawami do transmisji (ergo problemami finansowymi). Premier League podobnie planuje swój terminarz: zespoły, które rywalizują w Lidze Europy grają tam w czwartki, co oznacza, że w Anglii występują w niedziele.
Chociaż nie brzmi to źle, statystki pokazują co innego. Wskazują na tezę, że zaangażowanie w Lidze Europy niekorzystnie wpływa na sukcesy na krajowym podwórku.
W minionym sezonie Liverpool zakończył rozgrywki ligowe na siódmej pozycji, zdobywając 61 punktów. Jednak porównując liczbę strzelonych goli w meczu w okresie, kiedy występowaliśmy w LE z tym, kiedy nasza przygoda tam już się zakończyła, statystyki są jednoznaczne.
Gdyby Liverpool utrzymał średnią dwóch punktów zdobywanych w meczu przez cały sezon, zakończyłby rozgrywki z siedemdziesięcioma sześcioma oczkami, co dałoby finalnie trzecie miejsce.
Chociaż powyższe statystyki nie uwzględniają zakontraktowania Daniela Sturridge i Philippe Coutinho, a próbka jest stosunkowo mała – tylko 11 rozegranych spotkań po odpadnięciu z Ligi Europy, to wyraźniejszy obraz widać przy szczegółowej analizie tych meczów.
Liverpool rozegrał 12 meczów w Lidze Europy w zeszłym sezonie. Dopiero za dziesiątą próbą udało się odnieść zwycięstwo w spotkaniu ligowym po wcześniejszej potyczce w Europie – 3:2 z West Hamem na wyjeździe. Dane z ostatniej partycypacji Liverpoolu w tych rozgrywkach sugerują negatywny wpływ na wyniki w Premier League. Prezentują się one następująco:
Jeśli Liverpool utrzymałby formę ze spotkań bez udziału w Lidze Europy przez cały sezon, to zakończyłby kampanię 2010/11 z 68 punktami. To tyle samo, ile miał Arsenal, ale z przewagą goli, co oznaczałoby w tym przypadku awans do Ligi Mistrzów.
Znowu nie uwzględnia to niektórych czynników, takich jak odejście Roya Hodgsona, jednakże sugeruje, że rozkład terminarza na czwartki i niedziele szkodliwie wpływa na ligowe rezultaty.
Coś więcej, niż złudne wrażenie
Pomimo tego, iż te dwie tabele mają swoje wady – jak wszystkie porównania krótkoterminowych wyników – zostało udowodnione, że LE źle wpływa na rezultaty ligowe oraz wydajność fizyczną.
Raymond Verheijen, piłkarski ekspert wydolnościowy, opublikował badania dotyczące stosunku krótszego okresu regeneracyjnego i osiąganych wyników.
W jego badaniu oceniano 27 002 spotkań z siedmiu krajów. Verheijen stwierdził, że zespoły, które miały tylko dwa dni na regenerację (np. rozgrywki w Lidze Europy wg terminarza czwartek – niedziela) miały 39% mniej szansy na wygranie spotkania domowego i 42% mniej szansy wygrania na wyjeździe, jeśli stawały naprzeciwko rywala, który miał co najmniej 3 dni odpoczynku.
Verheijen sugeruje, że dzieje się tak ze względu na zmęczenie. Jego badanie wykazało również, że po dwóch dniach odpoczynku:
– zdobywa się 70% mniej goli po 60 minucie spotkania,
– traci się 75% więcej goli po 60 minucie spotkania.
Czy można się dziwić, że Liverpool wygrał spotkanie, odrabiając przy tym straty dopiero 10 marca (29. kolejka Premier League, mecz na Anfield z Tottenhamem)?
Czy to niespodzianka, że Liverpool odpadł z Ligi Europy i miał sześć dni na odpoczynek przed tym starciem?
Czy to niespodzianka, że Tottenham grał w czwartkowy wieczór w Lidze Europy z Interem Mediolan, przez co miał tylko dwa dni odpoczynku?
Być może to jest klucz do zagadki...
Czy wpływa to na wydajność?
Cóż, według Odetoyinbo, Woostera i Lane’a (2008), tak. Badanie zajmujące się obserwowaniem kolejnych spotkań z ograniczonym czasem na odpoczynek stwierdza, że pomimo faktu, iż pokonana odległość zmienia się w niewielkim stopniu, to notuje się dramatyczny spadek sił w momentach wysokiej intensywności.
Pokonany dystans:
Częstotliwość:
Czas trwania:
Tak więc, w trzecim meczu zawodnik nie mógł występować z taką samą intensywnością jak w meczu pierwszym. Być może najbardziej niepokojące z perspektywy Liverpoolu jest fakt, że biorąc pod uwagę posiadanie piłki, zawodnik przebył na wysokiej intensywności dystans o 27% mniejszy akurat wtedy, kiedy jego zespół był w posiadaniu piłki.
Jeśli te momenty wysokiej intensywności wpływają na różnicę pomiędzy wygrywaniem i przegrywaniem, to rywalizacja w Lidze Europy zmniejsza szanse na zwycięstwa w Premier League? Statystyki sugerują, że tak.
Rotacja
Jednym z oczywistych sposobów na zminimalizowanie zmęczenia spowodowanego graniem według terminarza czwartek – niedziela jest rotacja. To szansa na pokazanie się dla młodych graczy lub rezerwowych. Tak było w przypadku Liverpoolu Brendana Rodgersa, gdyż na europejskich boiskach w ubiegłym roku pojawiło się aż dwadzieścia osiem różnych nazwisk.
Wniosek
Analiza ta nie próbuje stwierdzić, że Liverpool zakończy rozgrywki w pierwszej czwórce w wyniku absencji w LE.
Jeśli większa częstotliwość spotkań (ze względu na terminarz czwartek – niedziela) zmniejsza okres regeneracyjny, a to konkretnie zmniejsza momenty intensywności i prawdopodobieństwo wygranej, dlaczego nie pogodzić się z brakiem Ligi Europy w następnym sezonie?
Może nie jest to popularna opinia, ale jeżeli ma to wpłynąć na na długoterminową stabilność finansową klubu, bezpośrednio związaną z możliwością udziału nawet w Lidze Mistrzów, to jestem na tak.
Komentarze (0)