Podsumowanie meczu
Daniel Sturridge ponownie przywdział czerwony trykot, jednak pomimo wielkich starań, zarówno on jak i jego koledzy z drużyny nie potrafili nawet zremisować w meczu przyjaźni ze szkockim Celticiem.
Były gracz Manchesteru City oraz stołecznej Chelsea rozegrał 45 minut na wypełnionym po brzegi stadionie w Dublinie, lecz jedynym graczem, który wpisał się na listę strzelców był Amido Baldé.
Ostatni mecz przygotowań przedsezonowych przyniósł pierwszą porażkę, wszakże nie zatarła ona dobrego wrażenia, jakie wywołała ekipa Brendana Rodgersa w trakcie przerwy międzysezonowej.
Nie obyło się bez patriotycznego „smaczku” sobotniego pojedynku w stolicy Irlandii – zaporą nie do pokonania przez zawodników z Merseyside okazał się nasz rodak strzegący bramki Celticu – Łukasz Załuska.
Gol Amido Baldé wpadł po dość nonszalanckim zachowaniu Stewarta Downinga, którego nie zdołał naprawić ani Andre Wisdom, ani Simon Mignolet ani Kolo Touré. Złośliwi mogliby powiedzieć, że zaliczył on kolejną asystę (być może ostatnią) w barwach the Reds.
Angielski skrzydłowy niefortunnie wybił piłkę w stronę swojej bramki, a tę bez problemu opanował czarnoskóry napastnik wielce utytułowanego szkockiego rywala, który następnie przedarł wraz z nią się w pole karne. Mimo iż sam strzał nie był najwyższej jakości, futbolówka i tak znalazła drogę do siatki, choć rykoszet od naszego bramkarza o mały włos nie nabrałby takiego impetu, który sprawiłby, że piłka przefrunęłaby nad poprzeczką. Wszystko to wydarzyło się w 12 minucie spotkania.
Potem mogliśmy obserwować „Załuska Show”. Nie udało się pokonać Polaka zarówno Philippe Coutinho z niewielkiej odległości, jak i Downingowi mocnym uderzeniem w górny bramki. Z jednej i drugiej sytuacji Łukasz wyszedł obronną ręką. Dosłownie.
Próbował też Glen Johnson po typowym dla siebie rajdzie prawą flanką. Bezskutecznie.
Celtic również nie pozostawał dłużny swoim przeciwnikom. Tuż przed gwizdkiem oznajmiającym zejście do szatni na przerwę, dobrą wrzutkę Emilio Izaguirre starał się wykończyć strzałem głową Anthony Stokes, ale na posterunku był czujny Mignolet.
Po 15 minutach odpoczynku w szatni, w drugiej odsłonie gry na murawie zameldował się Sturridge, którego rozbrat z futbolem trwał od maja.
Anglik szybko dał o sobie znać. Po akcji Johnsona znalazł się w polu karnym i z trudnej pozycji kropnął silnie w stronę okienka bramki. Szkopuł tkwił w tym, że niestety niecelnie.
Wejście Daniela zdecydowanie ożywiło poczynania ofensywne Liverpoolczyków. Gdyby nie brak komunikacji z Philippe Coutinho, albo nasz numer 15, albo młody Brazylijczyk mieli by doskonałą szansę na zdobycie bramki po wrzutce Downinga, a skończyło się na wzajemnym utrudnieniu oddania strzału i cały misterny plan spalił na panewce.
Wynik nie uległ już zmianie do końca meczu i kibice Czerwonych musieli przełknąć gorycz porażki, którą bardzo skutecznie osładzała niesamowita atmosfera panująca na stadionie. Piłkarskie święto oby zadziałało jak sole trzeźwiące przed pierwszą konfrontacją przeciwko Stoke już w najbliższą sobotę.
Komentarze (4)
1. Glasgow nie jest ani stolicą.
2. Glasgow nie jest nawet miastem w Irlandii.
Come on...