LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 1017

Podsumowanie meczu


Gol Daniela Sturridge’a i kapitalna interwencja Simona Mignoleta przy strzale z rzutu karnego Jonathana Waltersa pomogły Liverpoolowi odnieść zwycięstwo na inaugurację rozgrywek ze Stoke City. Goście, jak to mają w zwyczaju, napsuli jednak miejscowym sporo krwi.

Wszyscy zgromadzeni w sobotnie przedpołudnie na Anfield Road, pomimo deszczowej aury promienieli nadziejami, którymi obsypali startujący właśnie nowy sezon. Przecież będzie to kampania pełna zmian! Zmienili się szkoleniowcy czołowych drużyn, wciąż w toku są potencjalne migracje najlepszych piłkarzy ubiegłego sezonu… a co najważniejsze: w końcu zmieniły się priorytety the Reds. Nastał czas śmiałego ataku na miejsce w niezachwianym w posadach i od dłuższego czasu upragnionym Top 4.

Ciche aspiracje z poprzednich lat były tłamszone już w przedbiegach. Tym razem Brendan Rodgers zbytnio nie kalkulował, desygnując na murawę od pierwszych minut rekonwalescenta Daniela Sturridge’a, którego miał wspierać skuteczny w meczach sparingowych żółtodziób w czerwonym trykocie, Iago Aspas. Oprócz niego w składzie pojawiły się dwie nowe twarze: Kolo Touré i Simon Mignolet. Na ławce zasiadł Luis Alberto, kolejny nowy nabytek północnoirlandzkiego szkoleniowca.

Ekipa Marka Hughesa, następcy uwielbianego w Stoke Tony’ego Pullisa, przystąpiła do meczu z Czerwonymi również z niespodziankami kadrowymi. Największą był brak w wyjściowej jedenastce dobrze znanego nam Charliego Adama, awizowanego od pierwszych minut przez wszystkich futbolowych ekspertów. To nie koniec zaciągu byłych Liverpoolczyków. Atak the Potters tworzył Peter Crouch, który występował nad rzeką Mersey między innymi razem z Jermainem Pennatem, który usiadł na ławce rezerwowych tuż obok Adama.

Początek meczu to miażdżąca przewaga gospodarzy. Determinacja z jaką rzucili się na rywali była godna podziwu, czym zmusili gości do skomasowanej obrony.

Paradoksalnie, już w 8 minucie to właśnie przyjezdni jako pierwsi poważnie zagrozili bramce swych przeciwników. Po błędzie w ustawieniu i wyprowadzeniu groźnej kontry, José Enrique zdołał przeciąć ostatnie otwierające podanie i wybił piłkę na rzut rożny. Nawet futbolowy laik wie, że to woda na młyn ekipy Stoke. Po początkowym zażeganiu niebezpieczeństwa przez naszych obrońców, piłka jak bumerang wróciła na przedpole bramki Mignoleta, który starając się ją wypiąstkować, przegrał pojedynek powietrzny z wieżowcem Crouchem. Anglik strącił futbolówkę do ustawionego na dziesiątym metrze Roberta Hutha, ten huknął bez zastanowienia z prostego podbicia na bramkę, ale na szczęście sympatyków i piłkarzy dumnie dzierżących Liverbirda na piersi trafił tylko w poprzeczkę.

Ta sytuacja jeszcze bardziej rozsierdziła Liverpoolczyków. 120 sekund później, po kąśliwym rzucie wolnym Gerrarda, pierwszy do piłki dopadł Daniel Sturridge i skierował ją głową do siatki obok bezradnego Asmira Begovicia. Arbiter wczorajszych zawodów, pan Atkinson, nie uznał jednak bramki, bowiem były podopieczny Hughesa z Manchesteru City znajdował się na pozycji spalonej.

Minęło kolejne 120 sekund i Kolo Touré po rzucie rożnym trafił również w poprzeczkę, zaś Sturridge fatalnie chybił z bliskiej odległości starając się dobić strzał swojego kolegi.

Parę chwil później Daniel został obsłużony piękną „Coutinhiadą”, lecz wygonił się z piłką do linii końcowej, chcąc uciec przed interwencją genialnego tego dnia Begovicia. Nie przeszkodziło mu to w cudownym wstrzeleniu futbolówki w stronę bramki zewnętrzną częścią stopy, którą rozpaczliwie wybili defensorzy z Britannia Stadium.

Po pół godziny gry José Enrique stanął przed doskonałą szansą otworzenia wyniku meczu, jednak nie pierwszy i nie ostatni raz w tym spotkaniu zwycięsko z pojedynku z graczami the Reds wyszedł golkiper reprezentacji Bośni i Hercegowiny.

Próbował José Enrique, próbował też Henderson, który po fantastycznym rozegraniu piłki stanął oko w oko z Begoviciem. Szkoda, że oddał strzał prosto w bramkarza…

Co nie udawało się wcześniej, powiodło się temu, który już raz znalazł drogę do siatki. Daniel Sturridge w 37. minucie kropnął z dystansu po ziemi, wykorzystując mokrą murawę i nie dał jakichkolwiek szans na interwencję Asmirowi. Piłka zatrzepotała w bocznej siatce. 1:0.

Goście nadspodziewanie szybko otrząsnęli się z amoku i w tempie ekspresowym mogli wyrównać stan gry. Po klepce w stylu Stoke, czyli zagranej głowami i zawieszonej 2 metry ponad podłożem, Walters oddał strzał z półwoleja, który z trudem sparował na rzut rożny Mignolet.

Najgoręcej zrobiło się pod bramką naszego nowego „numero uno na bramce” w doliczonym czasie gry. Po niesłusznie przyznanym kornerze, N’Zonzi oddał strzał, który po rykoszecie wybił z linii bramkowej Lucas Leiva.

Koniec pierwszej połowy meczu. W przerwie menadżerowie nie dokonali żadnych roszad i nie zmienił się też obraz gry.

Najpierw Begovicia starał się zaskoczyć Coutinho, aczkolwiek uderzył niecelnie po dynamicznej akcji, a następnie Sturridge, jednak na posterunku był ponownie golkiper Garncarzy.

W 64. minucie szarża Aspasa zakończyła się wystawieniem piłki do Hendersona, ten strzelił poza zasięgiem ramion Asmira, wszakże trafił jedynie w słupek!

W dalszej części meczu na boisku zameldował się Sterling, zmieniając aktywnego Aspasa. Konfrontacja weszła w decydującą fazę: cios za cios.

W 79. minucie Steven Gerrard wykonywał rzut wolny z ponad 30 metrów. Posłał potężną bombę w samo okienko, ale Begović grał jak natchniony. Tylko w sobie wiadomy sposób zdołał koniuszkami palców wybić piłkę ponad poprzeczkę.

Autorem najpiękniejszej bramki meczu mógł zostać bądź co bądź były Liverpoolczyk, Charlie Adam, który również dostał swą szansę w drugich 45 minutach. Z około 60. metra zobaczył, że Simon Mignolet wyszedł daleko przed pole karne i zuchwale zdecydował się na strzał. Simon zdążył wrócić i asekuracyjnie trącił piłkę nad obramowaniem bramki.

Gdy wydawało się, że nic już tak naprawdę nie może zagrozić Czerwonym, powróciły najgorsze koszmary z poprzedniego sezonu… Daniel Agger zagrał w kuriozalny sposób ręką w polu karnym po tym, jak zgubił krycie swojego zawodnika. Jonathan Walters ustawił piłkę na wapnie. Znany ze swojego zamiłowania do wykonywania jedenastek i z tego, że często się przy nich myli, tym razem też musiał uznać wyższość belgijskiego bramkarza! Mignolet najpierw wybronił jego strzał, a potem fantastycznie zablokował uderzenie Kenwyne’a Jonesa! Anfield oszalało!

Simon został bohaterem soboty w mieście Beatlesów. Sam pojedynek mógł przyprawić co niektórych o palpitację serca. Obfitował w bardzo wiele składnych, szybkich akcji. Brawo za grę, chłosta za nieskuteczność i momenty rozkojarzenia. Na ciepłe słowa zasłużyli nowi gracze, Aspas i Touré. Fantastycznie, jak za dawnych lat, zagrał Glen Johnson. Bezbłędny był Lucas Leiva. Widać coraz wyższą jakość w grze, wyśrubowaną ręką Rodgersa. Widać też sporo aspektów do poprawy, szczególnie mentalnych. Tylko wyniki, nawet tak nikłe zwycięstwa pozwolą Liverpoolczykom na odzyskanie pewności siebie. Stąd powinny nas wszystkich cieszyć 3 punkty, wywalczone w tak dramatycznych okolicznościach.

Zapraszamy wszystkich serdecznie do bardziej szczegółowej analizy sobotniej rywalizacji z the Potters w ramach nowej kolumny „Trzy kropki”.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (5)

LFC_RTS 18.08.2013 20:23 #
Nie dałoby się wrzucić bramki z C+?? te araby trochę wkurzają :P
Zubol89 18.08.2013 20:29 #
Proszę bardzo :)
piterl12 18.08.2013 20:51 #
LFC_RTS

Zgadza się ;) wkońcu w C+ są najlepsi komentatorzy :D
777daw 18.08.2013 20:53 #
Rosłoń, Nahorny i Przełka mistrzostwo :D
LUKASp 19.08.2013 09:04 #
fajnie to wygląda z tą bramką odtworzoną w artykule :) YNWA

Pozostałe aktualności

Jaros z Pucharem Austrii  (1)
02.05.2024 13:27, Ad9am_, liverpoolfc.com
Wieść, na którą John W. Henry czeka od lat  (4)
02.05.2024 10:54, Bartolino, Liverpool Echo
Koniec sezonu dla Bobby'ego Clarka  (0)
01.05.2024 19:11, Margro1399, liverpool Echo
Achterberg po 15 latach opuści klub  (16)
01.05.2024 13:54, AirCanada, The Athletic
Carra: Każdy będzie miał ciężko po Kloppie  (0)
01.05.2024 13:17, AirCanada, Liverpool Echo