Wywiad z Jordonem Ibe’em
Jordon Ibe myślał, że jego kariera piłkarska zakończyła się, zanim jeszcze się na dobre zaczęła. Jordon miał 12 lat, gdy, po testach w różnych klubach, został przyjęty przez Charlton Athletic, klub z jego rodzinnego Londynu. Dla każdego młodzieńca, gra dla profesjonalnego zespołu jest spełnieniem marzeń. Jednak po roku marzenie młodego Ibe’a zostało rozwiane. Klub nie przedłużył z nim kontraktu. Ibe musiał odejść.
W obliczu podobnej sytuacji wielu przyjaciół skrzydłowego w ogóle przestało grać. Tak, jak oni, Ibe myślał, że to już koniec.
Pięć lat później, w maju 2013 roku, 17-latek zaliczył debiut w pierwszej drużynie Liverpoolu w meczu Premier League. Teraz Jordon ma nadzieję, że podwoi liczbę swoich występów, kiedy The Reds podejmą Notts County w ramach rozgrywek Pucharu Ligi.
Jeżeli tak właśnie się stanie, dzień w którym Charlton odrzucił jego usługi z pewnością będzie błąkał się po jego myślach.
– Czułem się zdruzgotany – powiedział Ibe oficjalnej stronie klubu. Byłem młody, kilka zespołów testowało mnie i w końcu dostałem się do Charltonu. Jednak po roku myślałem, że to już koniec z futbolem.
– Pod koniec sezonu przeszedłem do Wycombe U-12 i spędziłem tam cztery, czy pięć lat.
– Był to jedyny raz, kiedy jakiś klub mnie odrzucił, ale nadal mi to siedzi w głowie i czuję, że od tamtego czasu ułożyło mi się lepiej.
– Myślę, że to bardzo pomogło mi w mojej karierze, zwłaszcza, że byłem tak młody. Wielu moich przyjaciół, którzy zostali odrzuceni, stoczyło się, albo przestało grać w piłkę nożną.
Ibe zadebiutował w Wycombe w wieku 15 lat i 244 dni, jeszcze w trakcie nauki do GCSE [egzamin zdawany powszechnie w trakcie piątego roku nauki w szkole średniej – przyp. M.]. Dwa tygodnie później, w październiku 2011 roku zdobył gola przeciwko Sheffield Wednesday. W następny poniedziałek, w szkole, jego nauczyciel puścił mecz całej klasie.
– Pamiętam, jak poszedłem do szkoły w poniedziałek i podczas zajęć ścisłych nie robiliśmy niczego, związanego z nauką – wyjaśnił Ibe. Oglądaliśmy mój mecz na BBC, na komputerze.
– Czułem się dziwnie, ponieważ po raz pierwszy oglądałem siebie w telewizji, na oczach ludzi.
– Wszystko było tak samo, ale czułem się poddenerwowany, że oni mnie oglądają. Myślałem sobie „A może myślą, że moja gra jest beznadziejna?”.
– Nadal, kiedy bywam w Londynie, widuję się z moimi przyjaciółmi z tamtego okresu. Przychodzą na moje mecze, a ja daję im bilety.
Rodzina Ibe’a przeniosła się do Liverpoolu, po tym jak Akademia podpisała z nim kontrakt w sezonie 2011/2012. Pomimo tego, że Jordon codziennie trenuje z takimi piłkarzami, jak Steven Gerrard i Daniel Sturridge, młodzieniec nadal musi zmywać naczynia po rodzinnej herbacie.
– Mieszkam z mamą, bratem i siostrą oraz ojczymem – powiedział nastolatek, który jeszcze nie zdał egzaminu na prawo jazdy.
– To oni pilnują, żeby nie uderzyła mi woda sodowa do głowy. Mój ojczym uczy mnie pokory w stosunku do piłki nożnej. Kiedy rozegram dobry mecz, on właściwie nic nie mówi, oprócz tego, że mógłbym zagrać lepiej. Nie chce, żebym osiadł na laurach. Moja mama podchodzi do tego podobnie.
– Nie dba o mój styl życia, ona chce tylko, żebym się dobrze zachowywał i dobrze postępował.
– Muszę więc zmywać naczynia i sprzątać po kolacji. Nadal wiodę życie normalnego 17-latka.
Liverpool nie podejmował Notts County od marca 1992 roku. Ibe za to ma znacznie świeższe wspomnienia związane z jednym z klubów, które uczestniczyły w powstaniu ligi piłkarskiej.
– Grałem przeciwko nim ponad rok temu wraz z Wycombe – powiedział. Przegrywaliśmy 1:0, a ja wszedłem na ostatnie 20 minut i wypracowałem gola dla Joela Granta. Pamiętam ten wyjazdowy mecz.
– To będzie dla nich wspaniały mecz – gra na Anfield, przeciwko Coutinho, Gerrardowi, Sturridge’owi i takim zawodnikom.
– To dla nich wielki mecz. Z pewnością na niego czekają. Piłka nożna to zabawna gra, zespoły z League One i Championship mogą cię pokonać.
– Naprawdę chcę zagrać i wywrzeć dobre wrażenie na menedżerze.
– Kładę się spać wcześnie i kiedy rano przyjeżdżam na trening rozciągam się, mam więc przewagę, kiedy zaczynamy rozgrzewkę.
Po podróży do Indonezji, Australii i Tajlandii z Liverpoolem w ramach przedsezonowego tournée, a także po meczu ze Stoke, w którym Ibe znalazł się w meczowej osiemnastce, piłkarz powrócił do składu U-21 na mecz z Manchesterem United, obok Fabia Boriniego i Martina Kelly’ego.
Była to dla niego okazja, żeby ponownie spotkać się z zawodnikami, którym tak wiele zawdzięcza.
– Długo ich nie widziałem – powiedział Ibe. Od czasu do czasu widuję Ryana McLaughlina, ponieważ to jeden z moich najlepszych kumpli w drużynie. Dobrze było znowu się z nimi spotkać i zdobyć trzy punkty z Manchesterem United.
– Jestem bardzo wdzięczny pracującemu tam sztabowi. W Wycombe, który był mniejszym klubem, nie było indywidualnego podejścia.
– W Liverpoolu czuję, że każdy z nas szlifowany jest z osobna.
– Clive Cook i Phil Roscoe z Akademii przygotowali dla nas zajęcia, które nazywają się „Podstawowe umiejętności”. Mieliśmy więc zajęcia z gotowania, majsterkowania, uczyliśmy się, co zrobić, kiedy rozsadzi nam oponę – takie rzeczy.
– Jeszcze nie potrafię zmienić opony, ale gotuję i potrafię trochę majsterkować. Kiedy ostatni raz tam byłem, przygotowałem chilli con carne z Ryanem!
Teraz, kiedy Jordon jest stałym bywalcem Melwood, codziennie widuje się z kapitanami reprezentacji i zawodnikami, których zarobki liczy się w milionach funtów. On jest jednak nieugięty i niczego nie przyjmuje za pewnik.
– Dla mnie to jest w porządku – powiedział. Nadal postrzegam siebie, jako zawodnika rezerw, albo U-21, a więc cieszę się, że przebywam w towarzystwie innych zawodników. Mam nadzieję, że będę mógł tutaj zostać do końca sezonu.
– Przebywanie w szatni i widok mojej koszulki uszczęśliwiają mnie, ale wiem, że muszę dobrze się prezentować na boisku, żeby tu zostać.
Komentarze (2)
Chyba wkradł się mały błąd w tłumaczeniu, bo Ibe był w meczowej 18 na Stoke, ale na boisko nie wszedł.