Charlton wspomina Shankly’ego
Sir Bobby Charlton opowiada jak on i Bill Shankly stali się bardzo bliskimi przyjaciółmi, po tym jak po raz pierwszy ich drogi przypadkowo skrzyżowały się na opuszczonym parkingu w Manchesterze.
Charlton był zawodnikiem Manchesteru United oraz zdobył Mistrzostwo Świata z Anglią prawie w tym samym czasie, w którym Shankly poprowadził The Reds do ich największych sukcesów.
Znajomość pomiędzy nimi utrzymywała się, gdy Charlton reprezentował Preston North End jako gracz oraz menedżer; klub, któremu Shankly poświęcił ogromną część swojej trenerskiej kariery.
Więź pomiędzy nimi zacieśniła się podczas dwóch niespodziewanych potyczek. W związku z 100. rocznicą urodzin Shankly’ego, Charlton wspomina swojego starego przyjaciela.
– Znałem już wcześniej Billa Shankly’ego, ale tylko z telewizji, gdy Liverpool rozgrywał mecze. Trochę jednak minęło zanim faktycznie na siebie wpadliśmy.
– To było na parkingu na Old Trafford, w tym miejscu gdzie stoją teraz pomniki. Zaparkował swój samochód, wysiadł i powiedział: „Chodź, usiądź tutaj”.
– Opowiadał mi o samych dobrych rzeczach związanych z Liverpoolem, właściwie to nigdy nie mówił o niczym innym niż o Liverpoolu. Nigdy wcześniej nie miałem okazji go poznać. Na koniec dodał tylko: „W każdym razie, dzięki bardzo Bob” i odszedł.
– Później, gdy było już po Mistrzostwach Świata, brazylijska drużyna zatrzymała się w hotelu nieopodal miejsca, gdzie mieszkam. Nie wiem czemu, ale Bill Shankly postanowił, że również będzie tam spał.
– Ktoś musiał mu powiedzieć, że Bobby Charlton mieszka w okolicy. Pewnego ranka, moja teściowa, która z nami wtedy mieszkała, zapukała do drzwi sypialni.
– Powiedziała: „Bob, wstawaj szybko, ktoś chce się włamać! Cały czas stoi i patrzy przez okno do naszego mieszkania”. Wyjrzałem i dostrzegłem, że to był Shankly.
– To była sobota. Liverpool miał grać z City, a my z Evertonem. Powiedziałem Normie, mojej żonie: „Lepiej wstawaj, Bill Shankly jest przy naszych drzwiach”.
– Wstała, zeszliśmy na dół i usiedliśmy wszyscy przy herbacie. Głównie słuchaliśmy, bo jeśli chodziło o Billa to zawsze trzeba było go słuchać. Trudno jednak narzekać, to było ekscytujące.
– Billowi chyba też się to podobało. Norma lubi piłkę nożną, ale nie jest zaznajomiona z niuansami. Mimo to słuchała go uważnie.
– Od tego dnia Billa zaczął odwiedzać nas regularnie. Zawsze miał kogoś, z kim mógł porozmawiać. Shankly był dla nas kimś wyjątkowym, podziwialiśmy go.
Shankly przybył na Anfield w 1959 roku, gdy klub dryfował na obrzeżach Second Division. W ciągu 15 lat doprowadził klub do absolutnej dominacji w Anglii.
Charlton mówi, że nigdy nie spotkał człowieka bardziej zaangażowanego w to, co robi i kochającego futbol niż Shankly. Zaprzecza jednak jakoby Szkot próbował namówić go do gry w Liverpoolu.
– Był magicznym zawodnikiem, jeszcze lepszym trenerem i menedżerem – mówi 75-latek.
– Jego wyjątkowość polegała na tym, że bezproblemowo odnalazł się w tak żarliwym miejscu, jakim było Anfield. Robił wszystko, co należało, wykorzystywał każdą okazję, żeby rozochocić kibiców – coś czego drużyny przyjeżdżające do Liverpoolu nie lubiły.
– Oczywiście sprawił również, że zawodnicy grali dobrze. Dostali się do europejskich rozgrywek zdobywając Puchar Europy. Sukces, który bez niego pewnie byłby niemożliwy.
– Nie spróbowałbyś się z niego naśmiewać. Jeśli nie wykorzystałeś swojej szansy na gola, musiałeś zapłacić wysoką cenę. Był po prostu magiczny.
– Jeśli grałeś przeciwko niemu i zagrałeś dobry mecz, zawsze Ci pogratulował. Był uczciwym człowiekiem. Jeśli grałeś dobrze, zawsze Ci to powiedział.
– Zagrałem w paru meczach upamiętniających. Celtic przyjechał do Liverpoolu i poprosili mnie, żebym zagrał za jednego z ich graczy.
– Po meczu odbyliśmy z Shanklym dłuższą rozmowę. Nie prosił mnie o to, żebym do nich dołączył, ale pogratulował mi. W tamtym czasie miałem koło 34, 35 lat i raczej zbliżałem się ku końcowi swojej kariery. On chciał po prostu pogadać o piłce.
– Nie wiem, czy miał takie podejście do każdego ze swoich zawodników, ale na mnie i na mojej żonie robił ogromne wrażenie. Był fantastycznym człowiekiem.
– Odbyliśmy wiele rozmów. Często dzwonił po prostu, żeby się przywitać i zapytać, co u mnie. Był wspaniałym człowiekiem futbolu, tyle mogę powiedzieć.
Komentarze (1)