Shelvey: Mam mieszane uczucia
Pomocnik Swansea, Jonjo Shelvey, przekazał wiadomość wszystkim fanom Liverpoolu po tym, jak zanotował swój pierwszy występ przeciwko byłej drużynie.
Reprezentant Anglii otworzył wynik już w pierwszych minutach meczu, lecz jego błędy spowodowały utratę dwóch goli, których strzelcami byli Daniel Sturridge i Victor Moses.
Ostatecznie Shelvey zrekompensował się i dzięki przytomnemu zagraniu asystował przy bramce strzelonej przez Michu, zapewniając tym samym swojej drużynie zasłużony remis.
– Mam mieszane uczucia – powiedział Shelvey dla Liverpoolfc.com tuż po końcowym gwizdku.
– Podarowałem dziś the Reds dwie bramki. Zacząłem dobrze, ale już kilka minut później sprawiłem Danielowi prezent. Później fatalnie próbowałem dograć piłkę i dzięki temu Moses przeciął podanie. Na szczęście na koniec zgrałem piłkę głową do Michu, a ten trafił do siatki.
– To był ciężki mecz – ta drużyna to nie tylko Stevie, ale także Lucas, Coutinho, Sturridge i Henderson, który mocno napiera na każdego zawodnika, który otrzymuje piłkę.
– Jednakże, poradziliśmy sobie w tym meczu i jest to dużym osiągnięciem.
Shelvey spędził trzy lata na Anfield. Od debiutu w 2010 roku zanotował 69 występów, strzelając 7 bramek. Były pomocnik Liverpoolu przyznał, że trafienie do bramki the Reds było przyjemnym uczuciem, lecz wciąż ma sentyment do klubu z Merseyside.
– Nie ma sensu mówić inaczej – tak, było to przyjemne. To uczucie, które ciężko opisać – powiedział Shelvey. – Z całych sił próbowałem nie celebrować tej bramki, ale jestem szczęśliwy w tym klubie. Wraz z moją ukochaną mamy cudowny dom, a niedługo urodzi się dziecko.
– Wielką rzeczą było odejście z Liverpoolu. Wiele także mówiono o tym w mediach. Chcę tylko powiedzieć, że nigdy nie powiem złego słowa na Liverpool. Jestem wdzięczny za to, co mi dali. Fani byli wspaniali i zawsze będę to doceniać.
Komentarze (11)
Koleś przeżył w tym spotkaniu tyle, że wcale nie dziwię się jego radości po bramce Michu. Przecież przy pierwszej bramce podnosił ręce do góry i widać było, że nie cieszy zbyt mocno. Później zawalił dwie sytuacje i kiedy zaliczył asystę przy bramce Michu spadł mu pewnie kamień z serca, nawet nie macie pojęcia co mógł przeżywać, kiedy schodził do szatni w przerwie, a go oceniacie...
Nie czepiajcie się o każdy bzdet, bo na siłe szukacie sensacji.