Wszystkie oczy na Suáreza
Pocieszenia może szukać jedynie u tych, którzy go wspierali. Przed nim nie lada wyzwanie – odbudować zszargane relacje z fanami, a nie ma lepszej okazji ku temu aniżeli pomóc zwyciężyć Liverpoolowi w rozgrywkach pucharowych i dać w lidze miejsce gwarantujące grę w Champions League. Lepsze samopoczucie może dawać perspektywa podpisania nowego kontraktu.
Jeśli uda się przełknąć wszystkie jego występki, otrzymamy wizję świata zbliżonego do tego, w jakim żył Forrest Gump. Jednak nie spodziewajmy się scenariusza à la syn marnotrawny.
Współpraca Liverpoolu i Suáreza opiera się na czystym biznesie – są jak małżeństwo, które zaraz się rozwiedzie, ale wciąż żyją pod jednym dachem.
To jednak tymczasowe, gdyż obie strony mogą zaczerpnąć korzyści płynące z nowego kontraktu Suáreza – z jednej strony jego uzależnienie do gry w piłkę, dając zawsze z siebie wszystko, a z drugiej satysfakcjonująca oferta za Urugwajczyka od klubu grającego w Lidze Mistrzów.
Stosunek Suáreza do klubu z Merseyside podczas letniego okna transferowego pokazał, że koniec jego zawieszenia nie koniecznie musi być zbawieniem dla tego zawodnika.
Gdy tylko właściciele Liverpoolu, Fenway Sports Group, zmiękną, znowu będzie chciał odejść. Nie stanie się to jednak wcześniej niż za rok.
Ostatnia saga z jego udziałem uświadomiła mu, bez cienia ironii, że Amerykanom ufać nie można, gdyż mieli czelność nie sprzedawać go do Arsenalu, pomimo braku prawnych, sportowych czy ekonomicznych problemów.
To tylko kwestia czasu, aż wina za nieumiejętność czytania ze zrozumieniem bądź zrozumienia szczegółów kontraktu przez agenta Suáreza, które przecież sam negocjował, spadnie na FSG.
Zdolności Suáreza do nagłej zmiany wizerunku ze sprawcy do poszkodowanego nie mają raczej nic związanego z profesjonalizmem, co można było zauważyć w niejednej awanturze transferowej z jego udziałem.
Nie dajmy się zmylić jego tłumaczeniom odnośnie 10-meczowego zawieszenia za ugryzienie Branislava Ivanovicia, że wina leży po stronie mediów w Anglii. Nie można jednak winić go za te próby. Zawsze znajdą się ludzie, którzy mu przytakną i przyznają rację.
Jednak w jego dotychczasowych wypowiedziach nie było ani krzty skruchy.
Brendan Rodgers, zazwyczaj pewny siebie podczas wypowiedzi, brzmiał jakby spotkała go wielka krzywda, gdy musiał stawiać czoła pytaniom dotyczącym powrotu Suáreza do drużyny i całej otoczki z tym związanej.
Nawet on nie ma pojęcia, co Suárezowi przyjdzie do głowy i ma jedynie nadzieję, że Urugwajczyk wytrwa w spokoju następne osiem miesięcy bez zbędnych ekscesów.
Po incydencie z ugryzieniem Ivanovicia, Rodgers mówił o chęci zrehabilitowania się – wbicia Suárezowi do głowy pewnych idei, które w przyszłości pozwolą uniknąć tego typu zachowań.
Liverpool zatrudnił do tego psychologa sportowego, dr Steve’a Petersa. Jednak za każdym razem, pytany o to, czy Suárez faktycznie odbywał sesje z Petersem, klub enigmatycznie zasłania się kwestiami prywatnymi w tej sprawie.
Nikt nie sugeruje, że Suárez jest świadom tego, że potrzebuje pomocy bądź samotności w odbębnieniu kary.
Jednak jedyne spotkania, o jakich wiemy, to te z udziałem prawników.
Tak więc gdy ponownie przywdzieje koszulkę z numerem 7 na plecach, nikt nie może być pewny co do jego przemiany wewnętrznej. Jednak wśród kibiców Liverpoolu nie znajdzie się chyba taki, który nie cieszy się z powrotu Urugwajczyka na mecz przeciwko Manchesterowi United.
Pozwolił wszystkim zwątpić, wyczerpał psychicznie krótkim romansem z zespołem rywala, a na koniec nie było ani słowa o tym, czy jest gotów odłożyć te wybryki na bok i pociągnąć Liverpool do sukcesu. Ale to dokładnie to, co zrobi. W końcu to właśnie robił od chwili swojego debiutu dla the Reds.
Można go oglądać do znudzenia, a Liverpool jest oczarowany jego geniuszem. To dlatego klub tak zaciekle walczył o jego pozostanie, ponieważ dla niego nie ma granic nie do przekroczenia, nie ma żadnych ograniczeń. Ale nie zrozumie tego nikt, kto nie czuje choć najmniejszej emocjonalnej więzi z klubem z Merseyside.
Jeśli Liverpool sięgnie po zwycięstwo w pucharze, zakończy sezon w najlepszej czwórce i namówi Suáreza do pozostania, wszyscy w końcu będą mogli oglądać najlepszego piłkarza w historii klubu. Sam zainteresowany może na tej drodze postawić pierwszy krok już w środę wieczorem, dając swojej drużynie zwycięstwo nad Manchesterem United.
Chris Bascombe
Komentarze (6)
Ja mam inne pytanie, czy ktoś ma link do strema w którym komentującymi będą Jamie CArragher i Gary Neville ?
Godzinę przed rozpoczęciem pojawi się wiele streamów, najczęściej z komentatorami Sky są najpopularniejsze więc powinny być najwyżej na liście.
Ja pewien nie jestem, ale Carra jest tam ekspertem, a nie komentatorem.