Stevie powinien grać głębiej
W sobotę, Steven Gerrard osiągnął kolejny kamień milowy w swojej karierze. Tym razem kapitan Liverpoolu stał się pierwszym piłkarzem w historii klubu, który strzelał gole w 15 kolejnych sezonach ligowych.
To następne, niezapomniane osiągnięcie, jednak mam nadzieję, że zmierza on do złamania 10 innych rekordów strzeleckich.
Miałby ku temu więcej okazji, gdyby trener wykorzystał jego umiejętności trochę dalej. Steven musi strzelać więcej goli, a sposób, w jaki gramy obecnie nie pozwala mu tak często wbiegać w obszar pola karnego przeciwnika.
Wyobraźcie sobie inteligencję Sturridge’a i Suáreza z wyobraźnią i talentem Steviego za nimi.
Z taką trójką w ataku naprawdę można by pogadać.
Problem polega jednak na tym, że Stevie jest świetny na każdej pozycji, na której gra.
Kiedy gra w głębi boiska, jego podania są tak skuteczne, że on sam z tej pozycji dyktuje warunki meczu.
To dowódca całej drużyny, który szczegółowo odgrywa rolę, którą przeznaczył mu Brendan Rodgers.
Uważam jednak, że czasami jego rola jest poddana zbyt dużej dyscyplinie.
Steven jest zbyt zdyscyplinowany, żeby wyłamać się z tego, o co prosi go menedżer, jednak perspektywa wykorzystania przez niego szarż Suáreza i Sturridge’a rozpala wyobraźnię.
Z przyjemnością zobaczyłbym Stevena, który swobodnie wybiega do przodu i ma większy wpływ na wydarzenia w trzeciej ćwiartce boiska.
Pamiętacie to niemal telepatyczne porozumienie, jakie panowało pomiędzy Stevenem a Fernandem Torresem?
Obaj byli wówczas światowej klasy talentami w szczytowym momencie swojego rozwoju.
Potrafię wyobrazić sobie Steviego, nawiązującego podobną więź z Suárezem i Sturridge’em.
Już kilka razy w tym sezonie wypracował Sturridge’owi gole – rzut rożny w meczu z Sunderlandem i podanie w Pucharze Ligi przeciwko Notts County – a dokonał tego grając głębiej. W poprzednim sezonie cztery gole Luisa Suáreza padły po podaniach i strzałach Steviego.
Rozumiem, dlaczego Brednan Rodgers, chce wykorzystać go na tej pozycji, jednak wspaniale by było oglądać, jak gra bardziej wysunięty, strzela więcej bramek, wygrywa więcej meczów i osiąga kolejne kamienie milowe dla the Reds.
Król Kenny wraca na tron
To oczywiste, że powrót Kenny’ego Dalglisha na Anfield w roli członka zarządu będzie mile widziany przez wszystkich ludzi związanych z klubem.
Wiadomość ta przyszła nagle, ale to naturalne, że posiadanie w klubie kogoś o takim doświadczeniu, wiedzy i pasji to znakomita okoliczność.
Podobna sytuacja zaszła w Manchesterze United z Mattem Busbym i Bobbym Charltonem. Obaj stali się nieocenionymi ambasadorami klubu.
Brendan Rodgers jest panem samego siebie, ale to nadal młody menadżer i jeżeli kiedykolwiek będzie potrzebował jakichś wskazówek, Kenny będzie idealną osobą, która może mu ich udzielić.
Jego powrót to wspaniała wiadomość dla każdego fana the Reds.
John Aldridge
Komentarze (8)
Steven stracił za dużo ze swojej żywiołowości i dynamiki, żeby grać jako AMF, a nie nadrobi tych braków wybitnym panowaniem nad piłką.
Powinien grać cierpliwiej i spokojniej, nie ładować tylu długich pił, bo głównie przez jego słabą grę mamy takie problemy w środku pola, sam Steven nie jest zadowolony ze swojej dyspozycji i mam nadzieję, że wkrótce to się zmieni.
Już od dawna pisałem, że należy ograniczyć wpływ Gerrarda na grę, bo nie może być tak, że Steven gra słabo to nie ma środka, albo co gorsza cała gra się nie klei.
Zmieniono styl specjalnie dla Niego, ale ja bym wolał, żeby Rodgers zmienił styl pod takiego Coutinho, bo to On jest przyszłością tej drużyny, a w obecnej grze ciężko mu będzie się odnaleźć, choć w 3-4-1-2 będzie odciążony od zadań defensywnych więc powinno być lepiej.
W jedynych 45 minutach gry Rodgersa Coutinho grał bdb i stworzył 6 sytuacji bramkowych, potem zaczęła się kopanina i zero kontroli w środku pola, minimalizm i gra z kontry, mam nadzieję, że wraz z powrotem Allena, Coutinho i Johnsona porzucimy tą drogę.
Teraz Gerrard musiał zostać cofnięty i ma obok siebie Lucasa, który ani nie odbiera piłki jak Masche, ani już wogóle nie rozgrywa jak Alonso. Efekt jest taki, że Gerrard musi bardzo dużo pracować w odbiorze, co w jego wieku odbija się na kondycji w czasie meczu, a jeszcze musi rozegrać za Lucasa.
W każdym razie z Lucasem wzajemnie się niańczą, łatając swoje błędy i nie biegając(bo po co), przy żywiołowym Hendersonie, który naprawdę super spisał się w środku pola, Steven nie wyglądał wcale lepiej, także nie zwalałbym tego na Lucasa.
Po prostu kapitan nie ma formy.