Nigdy nie będziesz szedł sam
Ostatnie niedzielne popołudnie, mimo braku pierwszoligowej piłki w rejonie Merseyside, fanatykom tych rozgrywek i tak dostarczyło jakże potrzebnej dawki futbolowego narkotyku.
Wszystko za sprawą fundacji Once Upon a Smile oraz 5Times – zrzeszenia byłych gwiazd Liverpool Football Club, które zorganizowały charytatywny mecz pomiędzy legendami Liverpoolu oraz OUAS wraz z zaproszonymi brytyjskimi aktorami, a całość patronatem medialnym objęły redakcje Red Scouse World oraz kopnijbiegnij.com.
Celem tego meczu było zebranie jak największej kwoty na szczyty cel Once Upon A Smile, jakim bez wątpienia jest finansowa pomoc dzieciakom, które straciły swoich rodziców w wyniku ciężkiej choroby, jak również pomoc rodzinom, które w podobny sposób straciły swoje ukochane pociechy.
Deszczowa aura nie przeszkodziła ani piłkarzom, ani publice, która stawiła się na The Deva Stadium w Chester. Obie drużyny wyszły na murawę zagrzewane przez grupy taneczne oraz piosenkarzy z rejonu Merseyside. Jednak gorący doping pomógł tylko jednej stronie wejść dobrze w to spotkanie.
Początek meczu zdecydowanie należał do fundacji Once Upon A Smile. Zawodnicy OUAS w pierwszych 12 minutach zdołali skarcić legendy trzema bramkami i kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku. W grze zawodników ubranych na pomarańczowo widać było większą wolę uzyskania korzystnego wyniku. Mimo tego, że było to spotkanie charytatywne, piłkarze OUAS nie odpuszczali walki o żadną piłkę. Natomiast legendy LFC, wśród których na boisku mogliśmy zobaczyć Johna Aldridge’a, Johna Barnesa, Phila Neala czy Alana Kennedy’ego, potraktowały ten mecz zdecydowanie ulgowo i nawet kilka magicznych zagrań Jana Mølby’ego nie pomogło odblokować się atakowi legend.
Pierwsza połowa minęła niesamowicie szybko, a wszystko za sprawą fantastycznych umiejętności, jakie na boisku prezentował obecny menadżer Wigan – Owen Coyle. Grający w barwach Fundacji Irlandczyk pokazał, że pomimo 47 lat na karku może jeszcze wiele zaoferować na boisku. Coyle strzelił dwie z czterech bramek, jakie udało się zdobyć fundacji do 30 minuty meczu oraz asystował przy pozostałych dwóch golach.
Po pierwszych 45 minutach meczu wynik na tablicy brzmiał 5:2. Honorowe trafienie dla legend Liverpoolu zdobył John Aldridge pięknym strzałem zza pola karnego, a kolejną bramkę dołożył Duńczyk Jan Mølby. Pomimo druzgocącego wyniku dobre humory nie opuszczały, a zawodnicy na drugą połowę wychodzili zrelaksowani i odprężeni.
Jak można było się spodziewać, legendy the Reds wzięły się w garść i zaczęły odrabiać straty. Niczym za dawnych lat trio Mølby – Barnes – Aldridge rozmontowało obronę Once Upon a Smile i w przeciągu pięciu minut wywalczyło dwa rzuty karne. Pewnym egzekutorem jedenastek stał się niezawodny Aldridge, który zamienił je na bramki dla 5Times Legends.
Dwa rzuty karne podyktowane w odstępie kilku minut wyraźnie podrażniły ambicje zawodników Fundacji. Mimo, że oglądaliśmy mecz piłkarski, wynik brzmiał iście hokejowo. W 60. minucie spotkania Fundacja prowadziła już 8:4, co tylko potwierdziło wysoką formę zespołu i iście wakacyjną grę byłych gwiazd.
W ogólnym rozrachunku mecz zakończył się wynikiem 12:5, a zawodnikiem meczu został – jak można się było spodziewać – Owen Coyle. Irlandczyk tym samym dał przykład swoim piłkarzom, więc jeśli ktokolwiek nagrywał to spotkanie, być może podeśle je zawodnikom Wigan w ramach taśmy motywującej?
Jednak w tym meczu chodziło wyłącznie o zabawę, co potwierdzały zresztą legendy Liverpoolu, którym oddajemy teraz głos:
– Zagraliśmy to spotkanie typowo dla zabawy, zresztą jak każde organizowane przez 5Times w tym roku – powiedział specjalnie dla kopnijbiegnij.com i Red Scouse World John Barnes. – Dobrze, że rozmawiasz ze mną po tym, jak wziąłem prysznic, inaczej musiałbyś założyć maskę gazową. Ostatnio niesamowicie się pocę!
– Takie mecze są potrzebne, choćby dla tych dzieciaków, które pojawiły się na trybunach. Popatrzcie tylko na ich uśmiechy, kiedy rozdawaliśmy im medale! One przeszły wiele w swoim młodym życiu, więc każda iskierka radości jest dla nich ważna.
Wtórował mu Jan Mølby: – Świetnie, że znów mogliśmy zagrać razem na boisku i pokazać się publiczności, lecz przede wszystkim, że mogliśmy pomóc zebrać trochę funduszy dla dzieciaków. Sprawić im radość to niesamowita frajda dla nas.
– Pomimo tego, że mecz był charytatywny, nie lubię przegrywać. Jednak znam powód, dla którego tak się stało: jesteśmy już starzy! – zakończył Mølby.
Przyczyny porażki w wieku nie dopatrywał się Barnes, który stwierdził, że to zgranie, a nie wiek, wykończyło legendy.
– Chłopaki z Fundacji grają regularnie, nie to co my. Pomimo, że my graliśmy kiedyś na wysokim poziomie, to oni są w tym momencie większymi profesjonalistami, niż my! No ale czego to się nie zrobi dla dzieci. I też dla siebie… – powiedział z uśmiechem John Barnes wskazując na swój pokaźnej wielkości brzuszek.
Mimo że pozostałe legendy niezbyt przejęły się wynikiem, to dla Alana Kennedy’ego zostanie on na pewno długo w pamięci. Jak sam stwierdził, była to największa porażka w piłkarskiej karierze.
– Nie przegrałem tak wysoko odkąd grałem w piłkę na ulicy będąc dzieckiem.
– Myślałem, że straciliśmy tylko 10 goli, jednak ktoś uświadomił mnie, że było ich więcej. Cóż, w pełni na to zasłużyliśmy. Delikatnie mówiąc, nasz blok defensywny nie był tak szczelny, jak za dawnych czasów.
W miłej atmosferze meczu charytatywnego warto też wspomnieć, że na boisku pojawił się mały Joshua Jackson. Chory na białaczkę chłopczyk jest znaną postacią w Wielkiej Brytanii. Ciężka choroba została u niego zdiagnozowana w 2007 roku i od tej pory twitterowe konto #battling_joshua z dnia na dzień zyskiwało nowych obserwujących, którzy oferowali chęć pomocy małemu Anglikowi.
Joshua jest wielkim kibicem Liverpoolu i został zaproszony przez legendy, które specjalnie dla niego pojawiły się na boisku. Oprócz pamiątkowego medalu legendy przekazały ponad 5000 funtów, które udało się zebrać tego cudownego dnia, a my jesteśmy pełni nadziei, że będziemy mogli częściej uczestniczyć w takich akcjach na rzecz dzieciaków. Nie przedłużając już ani chwili zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć ze spotkania, które oddadzą o wiele więcej niż słowa.
Tekst: Radosław „Master” Chmiel
Zdjęcia: Łukasz „Kali” Kalus
Komentarze (0)