Na szczycie jest trudno
A więc ostatecznie to prawda – na szczycie JEST trudno. Liverpool przez ten weekend był na szczycie zbyt krótko. Wrażliwość może być atrakcyjna, jednak nie w bezlitosnym świecie Premier League. The Reds opuścili St. James’ Park równie zasmuceni, co uradowani.
Byliśmy na szczycie, nawet jeśli tylko przez godzinę. Potem nadeszło rozczarowanie. Na Tyneside rządziła rozrywka. Cztery gole, czerwona kartka, setny gol Gerrarda w lidze i wyrównany pojedynek do ostatniej minuty. Liverpool pokazał, że choć drużyna Brendada Rodgersa jest tak różna od tej z zeszłego sezonu, to wciąż czeka ich mnóstwo pracy. Oraz że pomysł na taktykę, kilkukrotnie już zmieniany, może wciąż potrzebować poprawek jeśli The Reds mają wciąż liczyć się w tym sezonie.
Rodgers skupił się w tym sezonie na grze trójką w obronie. System 3-4-1-2 powstał by wydobyć wszystko co najlepsze z Daniela Sturridge’a i Luisa Suáreza, ale także z potrzeby zatuszowania braków, jakie wciąż istnieją w składzie Liverpoolu. Rodgers jest menedżerem, który lubi chwalić zawodników, jednak zna także ich ograniczenia. Wie, że ma silny środek obrony, gdzie wyróżnia się drugi kapitan drużyny, Daniel Agger.
Wie także, że Suárez i Sturridge to dwójka napastników, która może mu pomóc nawet przy słabszych występach. Daniel miał gorszy dzień, ale i tak zdobył wyrównującą bramkę – dziewiątą w tym sezonie. Suárez wypracował oba gole dla Liverpoolu i był najbliższy zdobycia zwycięskiego gola w końcówce. Ale druga strona medalu jest taka, że pozostałe formacje wciąż jeszcze nie wyglądają najlepiej.
Drużyna ma problemy w bronieniu stałych fragmentów gry, z których straciła cztery z ostatnich sześciu goli w ten sposób. Problemy z obserwowaniem piłki, wolne reakcje i brak komunikacji mocno się do tego przyczyniły – zwłaszcza przy drugim golu Newcastle. Gdy dośrodkowanie Yohana Cabaye’a otarło się o głowę Martina Škrtela, Paul Dummett miał mnóstwo czasu by uciec statystującemu Aly’emu Cissokho i strzelić bramkę. Cissokho patrzył na Mamadou Sakho, Sakho odwracał wzrok, a Škrtel zniesmaczony wymachiwał rękoma.
– Muszę przyjrzeć się temu, że mimo dobrej obrony tracimy bramki. Nie jesteśmy „dziurawi”. Nikt nas nie mija, nie penetruje defensywy, a mimo to tracimy gole, co jest wielkim rozczarowaniem.
Rodgers stwierdził, że jego drużyna powinna sobie lepiej poradzić przy bramce Cabaye’a – głównie szybciej powinni reagować Sakho i Cissokho, zanim Francuz zdobył gola z dystansu. Nie można też ignorować faktu, że Cabaye – niewątpliwie najlepszy piłkarz Newcastle – miał tyle miejsca na rozgrywanie piłki. Przez pierwsze 40 minut gospodarze wygrali walkę w środku pola, a zejścia Hatema Ben Arfy często powodowały sytuacje czterech na dwóch.
Cissokho w ligowym debiucie nie potrafił znaleźć balansu między obroną, a atakiem. Victor Moses był niewidoczny, poza grą. Wszystko to powodowało, że Gerrard i Jordan Henderson często mieli ręce pełne roboty, znajdując się w sytuacjach, gdzie rywal miał przewagę liczebną, a w dodatku brakło umiejętności Lucasa Leivy, który świetnie przerywał akcje i pozwalał wspomnianej dwójce na spokojniejsze rozgrywanie piłki.
Wszystko zmieniła oczywiście kartka dla Mapou Yangi-Mbiwy, tuż przed końcem pierwszej połowy. Liverpool w końcu utrzymywał się w posiadaniu piłki, jednak daleko im było do optymalnej dyspozycji w ataku. Dobrze grał Henderson, który celnie rozgrywał piłkę i próbował wymusić na Cissokho by ten stwarzał więcej opcji do rozegrania po lewej stronie, podczas gdy Glen Johnson zagrał pierwszy raz po kontuzji dając przez 70 minut bardzo wiele drużynie. Z pewnością jeszcze nie raz pokaże na ile go stać przy obecnej taktyce Liverpoolu, gdy tylko wróci do dyspozycji fizycznej. Bardzo Liverpoolowi brakowało Johnsona na boku boiska z jego potencjałem ofensywnym.
Różnicę zrobi także powrót Philippe Coutinho. Rodgers liczy, że Brazylijczyk wróci w ciągu kilku tygodni. Moses pokazał, że potrafi grać w roli tradycyjnej dziesiątki, jednak mimo wszystko wygląda bardziej na skrzydłowego zmuszonego do gry w środku, niż naturalnego ofensywnego pomocnika. Nie było zaskoczeniem, że najlepiej pokazał się w momencie podania do Suáreza tuż przed drugim golem, które to posłał z lewego skrzydła.
Podsumowując – powinniśmy wciąż być ostrożnymi optymistami. Na szczycie Premier League JEST ciężko, jednak lepiej jest być tam i narzekać na trudy gry w czołówce ligi, niż być w dole tabeli i o tych trudach marzyć.
Neil Jones
Komentarze (3)
Rodgers nie chce grać 4-4-2, to może takie 4-2-2-2? Jo-To/Šk-Ag/Sa-JE---Ge-Lu/Al---Co/Mo-He---Su-St?