Lucas o miłości do klubu
Lucas Leiva opowiedział w programie LFCWORLD dlaczego Liverpool tak wiele dla niego znaczy i czemu kibice the Reds są wyjątkowi. Odkąd 26-latek przybył na Anfield w 2007 roku, przeszedł tutaj długą drogę, powoli stając się ulubieńcem kibiców.
Co znaczy dla Ciebie gra dla Liverpoolu?
Znaczy dla mnie bardzo wiele, to reprezentowanie rodziny kibiców, wielu ludzi, którzy naprawdę szaleją za tym klubem, który wspierają od wielu lat. Naprawdę chcą, żebyś dobrze sobie radził. Kiedy wchodzi się na boisko, gra się dla rodziny, dla siebie i dla fanów na całym świecie. Z naszych zagranicznych tournée dobrze wiem, że mamy wielu kibiców poza Anglią, na całym globie. Dla nich również się gra.
Co jest takiego niezwykłego u kibiców the Reds?
Pasja, z którą nas wspierają, szczególnie w trudnych momentach. Łatwo jest wspierać klub, kiedy dobrze sobie radzi, jednak kiedy przychodzą trudne chwile, jakich było wiele w poprzednich latach, kibice wciąż nas wspierają i wierzą w nas. To jest wyjątkowe wśród fanów Liverpoolu.
Co oznacza dla Ciebie You’ll Never Walk Alone?
To zawsze wzruszający moment, kiedy kibice śpiewają nasz hymn. Niestety jako piłkarz nie mogę w pełni się nim cieszyć, ponieważ jestem bardzo skoncentrowany na meczu. Jednak kiedy z Brazylii przyjeżdża moja rodzina, to zawsze jest bardzo wzruszona, niektórzy nawet płaczą kiedy słyszą ten hymn. To pieśń i muzyka tego klubu, a na stadionie brzmi po prostu niesamowicie.
Co najbardziej kochasz w Anfield?
To mieszanka wszystkiego – boiska, kibiców, muzyki. To kombinacja wielu czynników, które tworzą dla piłkarzy tak wspaniałą atmosferę. To dlatego uważam, że Anfield to najprawdopodobniej najlepszy stadion w Anglii.
Kiedy na Anfield był najlepsza atmosfera?
Zazwyczaj mecze z Manchesterem United są wyjątkowe, a także derby Liverpoolu. Jednak szczególnie utkwił mi w pamięci mecz z Interem Mediolan w którym grałem, wygraliśmy go 2:0. Atmosfera była wtedy naprawdę dobra. Wieczory w europejskich pucharach są zawsze wspaniałe, to dlatego chcemy do nich wrócić; wiemy, ile znaczy to również dla fanów.
Komentarze (0)