Smith o nadchodzących derbach

Legenda Liverpoolu ocenia formę zespołu przed zbliżającym się meczem z Evertonem. Przygotowania do spotkania mogą być krótkie i przyjemne lub mogą ciągnąć się zanim kopnie się futbolówkę. W tym wypadku czas wlecze się niemiłosiernie.

Ze względu na brak spotkań w europejskich pucharach lub innych spotkań w tym tygodniu to nieuniknione, iż fani na Merseyside będą debatować nad derbami przez dobre 10 lub 12 dni.

Dlatego, tak jak powiedziałem tydzień temu, tak bardzo ważne było dla nas zmazanie porażki z Arsenalem poprzez wygraną z Fulham i tak też się stało. Od początku meczu chłopcy wyglądali na zdeterminowanych i zdecydowanych. Nie odpuszczali a Fulham nie miało okazji do skonstruowania ataku pozycyjnego. Starcie, jeżeli możemy użyć tego zwrotu, zakończyło się już po pierwszej połowie i wyniku 3:0.

Zdaje sobie sprawę, że wynik w drugiej połowie jeszcze się podwyższył, ale jestem troszkę rozczarowany, że nie przekuliśmy pewnej wygranej w prawdziwy pogrom. Uważam, że mogliśmy dobić do siedmiu lub ośmiu goli, tak jak na przykład Manchester City w meczu z Norwich. W takiej sytuacji dalibyśmy jeszcze mocniejsze świadectwo naszej siły, a nasze morale mogły być jeszcze wyższe przed sobotnim spotkaniem na Goodison.

Ale nie o to tylko chodzi.

Wyścig w Premier League wygląda na jeszcze bardziej zacięty niż ktokolwiek z nas pamięta, różnica w bramkach może być czynnikiem przeważającym w ostatecznym rozrachunku.

Nie ma zbyt wielu spotkań, w których możesz sobie pozwolić na dużą poprawę dorobku strzeleckiego, a mecz z Fulham taki właśnie był. Jestem osobą, która uważa, że należy dawać z siebie maksimum przez całe 90 minut. Dlatego twierdzę, że zmarnowaliśmy pewnego rodzaju okazję w drugiej połowie.

Oczywiście nie chcę przesadzać. To był dobry rezultat, a kolejka ułożyła się po naszej myśli. Znowu jesteśmy na drugim miejscu, a pewność siebie jest wysoka.

W taki właśnie sposób chcesz wkraczać w derby.

Suárez przesyła dobre sygnały

Trzeba być fair w stosunku do Suáreza. Zagrał tylko w połowie spotkań, a i tak jest czołowym strzelcem ligi.

Jest niesamowitym zawodnikiem. Zostawił całe to zamieszanie za sobą i powrócił tak dobry jak był, jeśli nawet nie lepszy.

Widzę po nim, że nauczył się czegoś i dojrzewa. Mam nadzieję, że nic się już nie zmieni. Wyobrażacie sobie ile bramek mógłby zdobyć bez zawieszeń i kontrowersji?

Z oczywistych względów jest dla nas niezbędny w derbach. Wszyscy pamiętamy jak w zeszłym sezonie strzelił gola i „zanurkował” przed Davidem Moyesem, który chciał go wytrącić z równowagi.

Jeżeli Luis znowu będzie na wszystkich nagłówkach w następny weekend to nie ze względu na coś kontrowersyjnego.

Umowa telewizyjna szokuje

Nie potrafię uwierzyć jakie sumy płaci się w dzisiejszych czasach za prawa do transmisji piłki w telewizji. W tym tygodniu usłyszałem, że BT zapłaciło 900 mln funtów za wszystkie europejskie spotkania począwszy od 2015 roku. Niewiarygodne.

Wyprzedzili Sky i ITV i wszystko wskazuje na to, że kiedy znowu będzie można wykupić prawa do Premier League, również to zrobią.

Tak samo jak fani, nie cierpię świadomości, że pieniądze w dzisiejszych czasach odgrywają tak wielką rolę w piłce. Niestety na takim świecie żyjemy i chyba nić na to nie poradzimy. Ze względu na olbrzymie sumy pompowane przez koncerny medialne, jeszcze więcej wpadnie do kieszeni klubów, które grają w europejskich rozgrywkach. Dlatego ważnej jest, aby po czterech sezonach absencji w Lidze Mistrzów Liverpool powrócił na wielką scenę.

Oczekujemy tego, ponieważ jesteśmy Liverpool Football Club. Ponieważ granie w Europie i wygrywanie w Europie jest w naszym DNA. Nikt nie był bardziej utytułowany i jak dobrze wiemy Anfield jest magiczne w czasie wieczornych spotkań Ligi Mistrzów.

W czołówce musimy być też ze względu wyrachowanych i twardych aspektów finansowych. BT i inni pompują pieniądze, którymi beneficjentami będą topowe kluby. Nie możemy pozostać w tyle.