Sześć kluczowych tygodni
W najnowszej odsłonie kolumny Talking Reds, Kate Cohen podda analizie dotychczasowe poczynania Liverpoolu w rozgrywkach ligowych. Przerwa na mecze reprezentacji wydaje się być dobrą ku temu okazją.
Formacja
W ostatnim czasie wyczytać można było na blogach wszelkiego rodzaju najróżniejsze powody, dla których formacja 3-5-2 będzie znacznie bardziej korzystna dla Liverpoolu. Wszystkie one poszły w niepamięć, gdy tylko the Reds wrócili do płynnego 4-4-2. Prawdę mówiąc, to żadna z nich nie wydaje się być stuprocentowym gwarantem gry w Lidze Mistrzów, ale miło widzieć elastyczność i zdolność do zmian.
W zeszłym sezonie, który był pierwszym Rodgersa, trener stosował zamiennie ustawienie 4-3-3 i 4-2-3-1, a trójka pomocników była obracana. Północnoirlandzki szkoleniowiec pokazał potem, że jest zdolny do zmian, w przeciwieństwie do tego, co sądzili o nim niektórzy. Przeciwko Evertonowi, the Reds przeszli w 3-5-2, by zneutralizować zagrożenie ze strony Marouane’a Feallainiego, a na trudną podróż do Rosji w środku tygodnia trener wybrał zupełnie eksperymentalne ustawienie, które w meczu wyglądało jak 5-1-4.
Jednak największe w tym wszystkim znaczenie mają piłkarze, którzy są do dyspozycji menadżera i określeni przeciwnicy. Rodgers sam wyjawił w zeszłym sezonie, w wypowiedzi dla Anfield Wrap, jakich graczy używa do poszczególnych formacji.
- Jeśli rozważa się dwa ustawienia, 4-3-3 i 4-2-3-1, to w tym pierwszym musi być jakiś dominujący pomocnik, który dobrze kontroluje piłkę i dyktuje tempo gry. Dwójka bardziej wysunięta musi naprzemiennie udzielać się w ataku i obronie. Jeśli którejś z tych cech komukolwiek brakuje, to cały system nie będzie funkcjonował jak trzeba. Ciężko wtedy się go używa.
Od początku pracy Rodgersa wielu piłkarzy przewinęło się przez drużynę, a menadżer skorzystał z wielu formacji. Philippe Coutinho może pełnić rolę „dziesiątki” w 3-5-2, a może też grać po lewej stronie boiska i schodzić do środka w 4-4-2. Zakontraktowanie Sturridge’a pozwoliło na grę dwoma napastnikami, czego efekty możemy obserwować teraz. Obaj jednak, Suárez i Sturridge, mają wystarczające umiejętności, by grać w pojedynkę, na wypaek kontuzji, czy zmian taktycznych. Transfery Mamadou Sakho i Kolo Touré mogą pozwolić Rodgersowi na rotowanie linią obrony.
Gracze są kluczowi, a w styczniu mogą pojawić się nowe twarze. Niemniej ważni są jednak przeciwnicy. Będą na pewno okazje, w których 3-5-2 się sprawdzi, gdzie dodatkowi piłkarze w defensywie będą potrzebni. Będą też mecze, takie jak ten ostatni, kiedy 4-4-2 będzie najlepszą opcją.
Lubię myśleć o umiejętności do zmian formacji, jako o różnych rozwiązaniach problemu. Jaki miałby być problem? Co zrobić, by wygrać? Czasem potrzebna jest utalentowana „dziesiątka” i cofnięci skrzydłowi. Czasem potrzebni są ofensywnie usposobieni gracze na skrzydłach i boczni obrońcy. Naprawdę piękne jest to, że ten skład oferuje wystarczającą głębię.
Kluczowa kombinacja
Partnerstwem, o którym każdy już chyba coś powiedział jest duet Suárez – Sturridge. Obydwaj zdobyli po osiem bramek w lidze i wprawili w osłupienie brytyjskie media. Liverpool ma duet napastników z najwyższej półki, ale to nieoczekiwane zrozumienie tej dwójki wszystkich zszokowało. Suárez i Sturridge zagrali razem 16 razy w lidze i zdobyli 22 bramki(Urugwajczyk trzynaście, Anglik dziewięć). Najlepsza jest ich nieprzewidywalność. Obydwaj udzielają się w defensywie, potrafią rozgrywać w środku i przechodzą na skrzydła. Obydwaj chcą też strzelać gole.
Przyszłość
Do tej pory Liverpool mógł wyciągnąć bardzo wiele pozytywów i czuje się optymizm u kibiców i graczy. Teraz kończy się przerwa na reprezentacje i wszyscy wrócą do Melwood, a zacznie się prawdopodobnie najtrudniejsza część sezonu. W ciągu następnych sześciu tygodni rozegramy osiem spotkań, w tym m.in. wyjazdowe z Evertonem, Tottenhamem, City i Chelsea. Forma i pewność siebie ustawiły się przez pierwsze jedenaście meczów, ale cały sezon może zależeć od następnych ośmiu. Cztery przegrane mogą poważnie nagiąć nadzieję Liverpoolu na miejsce w pierwszej czwórce, a dwadzieścia zdobytych punktów mogą zrobić z the Reds kandydatów do tytułu.
Jedno jest pewne. Będzie ciekawie.
Kate Cohen
Komentarze (1)