Moses i jego problemy w Liverpoolu
Wypożyczony do Liverpoolu skrzydłowy, Victor Moses, nadal pewnie raduje się wielce, bowiem jego rzut karny pomógł Nigerii wygrać 2:0 z Etiopią w sobotę. Dzięki temu Super Orły zapewniły sobie awans na mundial.
Moses w znacznym stopniu przyczynił się do kwalifikacyjnego sukcesu swej reprezentacji i jest jednym z czołowych piłkarzy drużyny narodowej. Zupełnie inaczej ma się jego sprawa w klubie. Tam znowu pełni rolę drugorzędną.
W weekend czekają nas derby Merseyside, a były gracz Crystal Palace i Wigan prawdopodobnie znowu zasiądzie na ławce, chyba że ktoś będzie się zmagał z urazem.
Nie tak miało być. Moses opuścił Chelsea by grać regularnie, ponieważ nie mógł się przebić do drużyny trzeciego menadżera the Blues, z którym przyszło mu pracować już po dwunastu miesiącach od podpisania kontraktu. Miał kilka innych ofert, ale pamiętał, że w Liverpoolu odrodził się jego kolega, były niebieski, Daniel Sturridge. Dlatego wybrał the Reds. Zespół z Anfield nie dysponował szafą zawodników jakościowych, więc wydawało się to idealnym wyborem dla utalentowanego skrzydłowego.
Liverpool potrzebował kogoś, kto byłby zdolny do indywidualnego przebłysku, a czas na dokonanie transferu się kończył. Nie udało się zakontraktować żadnego z trzech głównych celów, więc ściągnięcie Mosesa na zasadzie „wypróbuj zanim kupisz” było oczywistym posunięciem Rodgersa, który wówczas myślał o wielkim szczęściu.
Nawet z perspektywy Chelsea wyglądało to dobrze. Moses grałby regularnie w dobrym klubie, nie straciłby przez to na wartości, można byłoby na nim jeszcze zarobić, a tygodniówkę wypłacałby mu ktoś inny. Każdy wygrywa, nie?
Nie do końca. Właściwie to żadna ze stron nie zyskuje. Jeszcze dużo może się tu zmienić, ale zaskakujące byłoby, gdyby Moses nie zastanawiał się teraz, czy na pewno podjął dobrą decyzję w sierpniu. Nie jest jednak tak, że po całości zawodzi. Radził sobie nieźle, a szans miał mało. Wydaje się jednak, że jest ofiarą okoliczności.
Piłkarz ten może grać na wielu pozycjach, ale widać, że jego ulubionymi są skrzydła. W Liverpoolu zadebiutował na lewej stronie i okrasił ten występ bramką. W całym meczu zagrał przyzwoicie. Później jednak, na nieszczęście Mosesa, Coutinho dostał kontuzji, która wykluczyła go na kilka tygodni. Rodgers był zmuszony do zmiany taktycznej, a ta wypożyczonemu nie pomogła.
Moses jeszcze raz wystąpił na lewej flance z Southampton na Anfield. Słaby występ drużyny połączony z powrotem Suáreza z zawieszenia przekonały Rodgersa do zmiany formacji z 4-3-3, która Mosesowi pasuje najbardziej, do 3-4-1-2, która już bynajmniej nie.
Pod nieobecność Coutinho, Moses występował za napastnikami w roli "dziesiątki". Nie grał źle. Pokazał trochę swoich umiejętności, ale nie imponował w takim stopniu, w jakim się od niego oczekiwało. No nie grał jak McManaman.
Nie byłoby fair oczekiwać tego od niego. Nie był tutaj sprowadzany jako „dziesiątka” i nie powinien być jak „dziesiątka” osądzany. Na lewym skrzydle spisywał się przyzwoicie. Nie dostał jednak zbyt wielu szans, co absolutnie nie jest jego winą.
Ze Swansea zdobył gola grając na tej pozycji, był bliski w meczu z Southampton i dobrze się prezentował po powrocie na flankę z Newcastle.
Niestety dla Mosesa, Coutinho wrócił a Rodgers chce grać dwójką z przodu, zatem ciężko znaleźć dla niego miejsce. Musiałaby zajść kolejna zmiana formacji, albo któryś z graczy ofensywnych musiałby wypaść. Nawet po zmianie na 4-4-2 na mecz z Fulham Moses się nie załapał, bo Coutinho to ewidentny numer jeden na lewą flankę i z taktycznego punktu widzenia Jordan Henderson bardziej nadaje się na prawą stronę, ponieważ w razie potrzeby jest w stanie wrócić do środkowej strefy.
Na tę chwilę nie ma miejsca dla Mosesa w podstawowej jedenastce, a brak meczów pucharowych komplikuje mu sprawy jeszcze bardziej. Nie ma meczów Ligi Europy, w których mógłby pokazać się menadżerowi i ewidentnie na tym traci. To pechowa sytuacja, bo to utalentowany piłkarz, który potrzebuje gry do rozwoju. Został wypożyczony z Chelsea i na pewno nie tego się tutaj spodziewał.
Wiele jednak razy sytuacje w futbolu diametralnie się zmieniały. To może być tylko chwilowy przestój w karierze Mosesa. Możliwe, że dostanie szansę na pokazanie swojej wartości. Teraz jednak ciężko określić kogo mógłby wygryźć ze składu.
Niewiedza o najlepszej formacji Rodgersa też utrudnia życie Mosesowi. W systemie z trójką z tyłu jest kompletnie niewykorzystywany, a w 4-4-2 walczy o miejsce z Coutinho i Hendersonem. W tym drugim może grać w dwóch miejscach, więc tam szanse ma większe.
Nigeryjczyk jest znacznie bliżej pierwszego zespołu Liverpoolu niż byłby Chelsea. Zamienił jednak miejsce na trybunach na miejsce na ławce, a nie tego się spodziewano w sierpniu, gdy zawierano umowę.
Ciężko jest ocenić szanse Mosesa, ale można spekulować, że będzie miał jakąś rolę do odegrania w późniejszej fazie sezonu. Czy przyczynią się do tego kontuzje, czy czyjaś słabsza forma, czy może miłość menadżera do 4-3-3 rozgorzeje na nowo, Moses powinien szansę i wtedy wszystko będzie zależeć od niego.
David Usher
Komentarze (3)
Podsumowując - bardzo nieobiektywny komentarz obecnej sytuacji. Football to sport mający już dość długą historię i każdy chyba wie jak to w nim bywa. Moses nie powinien mieć żadnej pretensji do Rodgersa w obecnej sytuacji.