Zapowiedź meczu
W niedzielne popołudnie Liverpool zmierzy się z Tottenhamem Hotspur. The Reds od sześciu spotkań nie są w stanie wywieźć z White Hart Lane choćby jednego punktu, tymczasem siódme z rzędu zwycięstwo Kogutów sprawi, że po wielu niepowodzeniach ostatecznie zrównają się punktami z podopiecznymi Rodgersa. Czy pozbawiony swoich kluczowych graczy menedżer będzie w stanie pokonać groźnych londyńczyków?
Przed Liverpoolem decydujący moment sezonu. Grudniowe konfrontacje z trzema ligowymi potęgami, Tottenhamem, Manchesterem City i Chelsea dadzą kibicom przedsmak tego, co może czekać ich w maju: dramatycznej walki o czwarte miejsce, czy też może otwartego mówienia o czymś, co jest integralną częścią tożsamości tego klubu... Prawdziwą miarą awansu Brendana i the Reds do angielskiej elity będzie zmierzenie się z najlepszymi. Dopiero wtedy, gdy nauczy się ich zwyciężać, będzie mógł być traktowany na serio ze swoimi sięgającymi piłkarskich szczytów ambicjami.
Do tej pory jego drużyna była dość niekonsekwentna. Odejście od dawnych zasad na rzecz pragmatyzmu początkowo zapewniło wyniki, lecz po jakimś czasie drużyna utraciła swój balans. Największym tego objawem był regres środka pola – najbardziej kluczowej formacji w układance Rodgersa, a i dość szczelna defensywa posypała się na naszych oczach. Choć przez długi czas Liverpool bazował na szczęściu oraz indywidualnych popisach Sturridge'a, Suareza oraz Mignoleta, to i tak udawało mu się zajmować czołowe lokaty w tabeli. Jednak prawdziwa dyspozycja prędzej czy później wyjdzie na jaw. Upadek formy przypadł na tragiczne spotkanie z Hull, które Liverpool sromotnie przegrał. Za to kolejne dwa spotkania przyniosły wysokie zwycięstwa z Norwich i West Hamem. Pomoc odżyła dzięki powrotowi do pierwszego składu nieco zapomnianego Joego Allena. Walijczyk wniósł do niej powiew świeżości, a gra Liverpoolu stała się bardziej płynna.
Niestety Rodgers będzie musiał poradzić sobie bez kilku kluczowych graczy. Największym ciosem jest z pewnością jest absencja Stevena Gerrarda. Podniosła ona pytania o przywództwo na boisku. Czy the Reds są w stanie mentalnie poradzić sobie z rywalem z najwyższej półki bez swojego głównego lidera? Nie możemy też zapominać o jego czysto piłkarskich umiejętnościach, takich jak wybitne stałe fragmenty gry – elemencie, który może okazać się kluczowy w zażartym, niedzielnym starciu. Wielkim uszczupleniem ofensywnego potencjału Liverpoolu jest także kontuzja Daniela Sturridge'a. Anglik zanotował błyskotliwy początek ligowej kampanii, dzięki któremu zespół z Merseyside radził sobie bez zawieszonego Suareza. Gdy Urugwajczyk wrócił, sformował razem z nim zabójczy duet, będący w stanie rozmontować niemal każdą defensywę. Teraz wsparcie Luisowi muszą zapewnić mniej uznani partnerzy: Raheem Sterling, Iago Aspas i Victor Moses. Na kogo z nich zdecyduje się Rodgers?
Z kolei Tottenham przeżywa ciężki okres. Mimo ogromnych zakupów na rynku transferowym, które umożliwiła sprzedaż kluczowego dla zespołu Garetha Bale'a, zespół Andre Villasa-Boasa nie jest jeszcze drużyną. Koguty słyną z indolencji pod bramką przeciwnika – pomimo kreowania niezliczonych sytuacji bramkowych, bardzo rzadko udaje się im skierować piłkę do siatki rywala. Dotychczas nie udało im się strzelić więcej niż dwóch goli w meczu Premier League. Problemem wydaje się przeciągająca się adaptacja Soldado do warunków panujących w angielskim futbolu – hiszpański snajper strzelił dotychczas zaledwie cztery bramki. Do składu Tottenhamu powrócili Danny Rose i Christian Eriksen (wystąpili w czwartkowym meczu Ligi Europy przeciwko Anży), natomiast jest niemal pewne, że Emmanuel Adebayor, Harry Kane, Chiriches, Kaboul oraz Vertonghen opuszczą spotkanie z the Reds. Nieobecność trzech obrońców w drużynie londyńczyków powoduje, iż miejsce na środku obrony najprawdopodobniej zajmie Etienne Capoue.
Kluczowa bitwa niedzielnego pojedynku odbędzie się w środku pola. Anre Villas-Boas musi zrobić wszystko, by zatrzymać najlepszego ofensywnego piłkarza Premier League – Luisa Suareza. Niezwykle trudne zadanie przypadnie defensywnemu pomocnikowi gospodarzy, Sandro, który zmierzy się z olbrzymią ruchliwością Urugwajczyka. Statystyki napastnika są wręcz zatrważające: uderza na bramkę z 61% celnością, a jego współczynnik strzałów do bramek wynosi aż 29%. Wydaje się, że Suarez jest maszyną nie do zatrzymania, zwłaszcza gdy zestawi się go z boiskowym geniuszem Coutinho.
Przed Liverpoolem stoi prawdziwy test charakteru. Mimo nieobecności kluczowych ogniw składu każdy zawodnik musi pokazać Brendanowi Rodgersowi, że potrafi grać na poziomie, do którego aspiruje jego klub.
Początek spotkania już jutro o godzinie 17:00!
Komentarze (0)