Joe chce udowodnić swoją wartość
Dużo się zmieniło od czasu gdy chimeryczny napastnik Evertonu Mickaël Madar, po tym jak nie trafił na pustą bramkę na Anfield, spędził całą noc schowany w barze słuchając poirytowanego kibica powtarzającego: „Piłka. Bramka. Piłka do bramki. Rozumiesz?”. Po pudle, jakie Joe Allen zaliczył w ostatnich derbach Merseyside, Walijczyk chować się nie zamierza.
- Dużo ludzi prawdopodobnie spisało mnie na straty zaraz po zakończeniu tamtego meczu - przyznaje Walijczyk.
Liverpool prowadził 2:1, gdy Luis Suárez minął trzech obrońców Evertonu i wyłożył piłkę niekrytemu Allenowi, który posłał piłkę obok słupka. Zamiast braw Joe dostał burę od Suáreza, żółtą kartkę od sędziego, a osiem minut później został zmieniony przez swojego menadżera.
Zacięte derby skończyły się wynikiem 3:3, a wielu kibiców miało wątpliwości co do tego, jak zniesie on to potknięcie. Odpowiedź przyszła szybko, 23-latek zaliczył dwa obiecujące występy w zwycięskich meczach, z Norwich City i West Hamem.
- Kiedyś odczułbym to dużo mocniej, ale teraz prawdę powiedziawszy nie miało to na mnie aż takiego wpływu - powiedział Allen.
- Zdaję sobie sprawę ze znaczenia tego błędu. Nie ma co ukrywać, to był kluczowy moment w bardzo ważnym meczu. Ale podobne pudła zdarzają się w piłce nożnej. Byłbym bardziej rozczarowany, gdybyśmy zaliczyli słaby występ jako drużyna.
- Miałem wątpliwości czy przez ten błąd nie wypadnę ze składu, ale na szczęście tak się nie stało. Dostałem szansę na poprawę w kolejnym spotkaniu, więc nie straciłem pewności siebie tak jak niektórzy mogliby oczekiwać.
Filozoficzne podejście Allena obrazuje trudności i presję jakie Allen napotkał po opuszczeniu Swansea City, klubu w którym się wychował, i dołączeniu za 15 milionów funtów do Liverpoolu. Adaptacja do stylu gry preferowanego przez Brendana Rodgersa nigdy nie była problemem. Przystosowanie do ciągłego bycia pod lupą to co innego.
- Przez osiemnaście miesięcy, które tu spędziłem to chyba mój poziom piłkarski jest tym, który najbardziej skorzystał - przyznaje pomocnik. - Gra w klubie takim jak Liverpool oznacza, że presja jest dziesięć razy większa niż w innym klubie i musisz sobie nauczyć z tym radzić. Dlatego cieszyłem się mogąc od razu wrócić do gry. Nie straciłem wiary we własne umiejętności jak to mogło się zdarzyć kiedyś. To zasługa nie tylko moja ale również innych ludzi w klubie, którzy ci pomagają.
Do tych „innych” zalicza się dr Steve Peters, psycholog sportowy stojący za sukcesem brytyjskich kolarzy, którego Rodgers zatrudnił trzynaście miesięcy temu by pomógł w rozwoju mentalnym zawodników. Allen dodaje:
- Mamy szczęście mogąc pracować w klubie z kimś takim jak on. Kiedyś byłoby mi dużo trudniej podnieść się po takim pudle. Oczywiście byłem niezwykle rozczarowany po meczu, ale to już przeszłość i nie mogę nic z tym zrobić. Najlepsza odpowiedź to wyjść na kolejny mecz i pokazać, że mnie to nie załamało.
Allen zwłaszcza zaimponował w meczu z West Hamem w ostatni weekend i z optymizmem podchodzi do meczu z Tottenhamem:
- Potrzebujemy serii dobrych wyników na wyjeździe by wyjść na prostą i wskoczyć na kolejny poziom.
Po meczu z Evertonem Rodgers narzekał na to, że jego zespół nie kontrolował meczu i zbyt łatwo oddawał piłkę w ostatnich 20 minutach gry - gdy Allena nie było już na boisku. Po tym jak Steven Gerrard odniósł kontuzję, pozostali pomocnicy muszę wziąć ciężar gry na swoje barki.
- To naturalne, gdy traci się lidera zespołu - powiedział Allen. - Musimy spojrzeć na to jak na szansę, by się wykazać. Musimy sami poprowadzić zespół do walki, gdy Steven jest kontuzjowany. Oczywiście to dla nas duża strata, ale to właśnie powód, dla którego potrzebny jest szeroki i mocny skład. Trzeba sobie radzić z taką stratą.
Na White Hart Lane Liverpool rozpoczyna serię trzech spotkań wyjazdowych mających kluczowe znaczenie dla marzeń the Reds na grę w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów. Przed końcem roku Liverpool czeka jeszcze wizyta na Etihad Stadium i Stamford Bridge. Pewność siebie Allena pozwala mu wierzyć w zakończenie rozgrywek w pierwszej czwórce.
- Z pewnością jest to realne - powiedział. - Jako zawodnik musisz stawiać przed sobą cele i wierzyć w ich osiągnięcie. My wierzymy. Z tym składem możemy pokonać każdego.
- Udowodniliśmy już, że stać nas na to. Na początku sezonu mogłeś spojrzeć na ten okres w terminarzu i pomyśleć, że trudno będzie o punkty. Po kilku dobrych zwycięstwach nabraliśmy jednak wiatru w żagle i jesteśmy pewni, że możemy powalczyć o dobre wyniki.
Andy Hunter
Komentarze (3)