Jon uczy się na błędach ojca
Jeszcze dwa miesiące temu Jon Flanagan obawiał się, że jego szansa w ukochanym klubie przepadła. Dziś skrzynka odbiorcza Anglika zawiera wiadomość tekstową od Jamiego Carraghera, która brzmi „świetna robota - następny Roberto Carlos". Transformacja nastąpiła szybko. Na hołd w pełni zasłużył. Młodzieniec wierzy, że błędy ojca uczyniły możliwym taki powrót.
Flanagan powinien wystąpić w siódmym kolejnym spotkaniu drużyny Brendana Rodgersa, która tym razem wybiera się na Etihad Stadium. Anglik rozkwitł od czasu derbowej potyczki z zeszłego miesiąca. Jeśli występ piłkarza posługującego się głównie prawą nogą na lewej obronie był zaskoczeniem, tym samym musiała być jego reakcja, występ, który Steven Gerrard określił jako "jeden z najlepszych w derbach, jaki widziałem w ostatnich latach". Przełom nastąpił w meczu z Arsenalem. Wówczas nastolatek nie wiedział o jego nadejściu.
- W pewnym momencie pomyślałem, że moja przyszłość może nie łączyć się z Liverpoolem. Patrząc na wszystkich piłkarzy, którzy byli przede mną, uważałem, że mogę nigdy nie otrzymać szansy. Ciężko mi się do tego przyznać, jestem fanem Liverpoolu zdeterminowanym, aby tutaj pozostać, lecz również muszę patrzeć realistycznie i w owym czasie tak postrzegałem moją drogę - wyznał Flanagan.
- Było ciężko. Borykałem się z paroma kontuzjami, pracowałem bardzo mocno, jednak szansa nie otwierała się przede mną. Pojawiło się parę ofert wypożyczenia, ale uważałem, że nie były odpowiednie dla mojego rozwoju, więc kontynuowałem moją pracę i oczekiwałem okazji.
- Nawet gdyby była to jednorazowa przyjemność, traktowałbym ją jako skarb. Jednak pozwolił mi grać dla Liverpoolu po raz kolejny. Nie chciałem, aby ten mecz się kończył - wspomina swój debiut Jon. Miał on miejsce w kwietniu 2011 roku w wygranym 3-0 spotkaniu z Manchesterem City.
Młodzieniec wystąpił ośmiokrotnie w drużynie prowadzonej przez Kenny'ego Dalglisha i tylko dwukrotnie w pierwszym sezonie Brendana Rodgersa na Anfield. Gorsza forma Flanagana wiązała się z kontuzjami, którego hamowały rozwój gracza. Piłkarz czerpał z doświadczeń ojca, który zanim stał się odnoszącym sukcesy lokalnym przedsiębiorcą, zapisał się w historii Liverpoolu jako obiecujący, młody napastnik.
- Mój tata grał tutaj, lecz opuścił klub na rzecz uczelni. Opowiedział mi o popełnionych błędach. Wyznał, że chyba nie posiadał odpowiedniego nastawienia. Nie chciał, aby to samo stało się ze mną. On stracił swoją szansę. Pragnął, abym wykorzystał moją. Jego rady wiele dla mnie znaczyły. Słuchałem ich i starałem się zastosować je w treningu.
- Niewielu posiada to szczęście, że ma w rodzinie tatę, który znajdował się w podobnej pozycji wcześniej. Ode mnie zależy jak wiele korzyści wyniosę z jego rad. Był świetnym graczem, słyszałem o nim wiele historii. Był napastnikiem i zwykł czyścić buty Dalglishowi, jednak okazał się jednym z wielu, którym się tutaj nie powiodło.
- Nie ma nic lepszego, niż przeczytanie takiej opinii od swego bohatera z dzieciństwa - tak Jon odniósł się do słów Gerrarda po derbowym spotkaniu.
- Carra jest zawsze blisko i służy mi radami. Wysłał mi ostatnio krótką wiadomość. To dobry żart. Zawsze cieszy posiadanie takiego rodzaju wsparcia ze strony wielkiego zawodnika.
Andy Hunter
Komentarze (0)