Zapowiedź meczu
W sobotę o godzinie 18:30 Liverpool podejmie na Anfield Road jedenastą w tabeli Aston Villę. Dla podopiecznych Brendana Rodgersa będzie to okazja na odniesienie ósmego ligowego zwycięstwa z rzędu na własnym terenie.
Ostatnim zespołem przyjezdnym, który wywiózł z Anfield trzy punkty był Southampton, który 21 września wygrał z the Reds 1:0. Od tego momentu Liverpool w siedmiu ligowych grach przed własną publicznością strzelił rywalom aż 25 goli, co daje średnią ponad 3,5 goli strzelanych na mecz. Dla porównania nasz sobotni rywal w całym sezonie strzelił 20 bramek, czyli o dwie mniej niż sam Luis Suarez.
Poprzedni sezon dla Aston Villi był przejściowym. Nowy manager Paul Lambert rozpoczął rewolucję w kadrze zespołu, ściągając do drużyny wielu młodych, nieogranych w Premier League piłkarzy. The Villans z trudem utrzymali się w lidze. W tym sezonie podopiecznym Lamberta wiedzie się trochę lepiej. Są na jedenastym miejscu w tabeli, ale bliżej im do strefy spadkowej (różnica pięciu punktów) niż do dziewiątego Southampton (różnica siedmiu punktów). Zespół z Birmingham lepiej radzi sobie w delegacji niż u siebie. W dziesięciu meczach wyjazdowych zdobyli piętnaście punktów, przegrywając tylko trzy razy, natomiast na jedenaście spotkań na Villa Park przypadło zaledwie osiem zdobytych punktów.
Aston Villa jest w tym sezonie wyjątkowo groźna dla najlepszych. Na inaugurację potrafili pokonać Arsenal na Emirates Stadium. Tydzień później napsuli sporo krwi Liverpoolowi, na szczęście zeszli z boiska pokonani. W trzeciej kolejce mierzyli się z Chelsea na Stamford Bridge i w bardzo kontrowersyjnych okolicznościach przegrali 1:2. Po meczu Lambert miał uzasadnione pretensje o brak czerwonej kartki dla Ivanovicia w 73. minucie i rzutu karnego dla własnej drużyny w doliczonym czasie gry. Terminarz dla AVB był wyjątkowo niełaskawy, bo już w szóstej kolejce do Birmingham przyjechał wicemistrz Anglii, ale w tym meczu Aston Villa sięgnęła po trzy punkty.
Do meczu na Merseyside Aston Villa przystąpi w nienajlepszej formie. W ostatnich siedmiu spotkaniach wygrali tylko raz, z Sunderlandem. W miniony poniedziałek musieli uznać wyższość Arsenalu, przegrywając 1:2. Pierwszego gola od 14 września strzelił wówczas Christian Benteke, który po dośrodkowaniu Matthew Lowtona szczupakiem skierował piłkę do siatki. Dla Belga był to dopiero piąty gol w tym sezonie Premier League. Dla porównania w poprzednich rozgrywkach w tym samym okresie miał na koncie jednego gola więcej, a później dołożył jeszcze trzynaście trafień i doszlusował do czołówki najlepszych strzelców.
W Liverpoolu trwa wyścig z czasem, by zdążyć postawić na nogi Sakho i Allena, którzy w ostatnim czasie leczyli kontuzje. Ich występ stoi pod znakiem zapytania, ale jest możliwy. Z tego duetu z pewnością skorzystałby Rodgers, gdyby miał ku temu okazję. Francuz pomógłby ustabilizować grę w obronie, po tym jak w meczu ze Stoke zobaczyliśmy radosną twórczość w wykonaniu naszych defensorów i pomocników. Walijczyk zaś w ostatnich meczach zbierał świetne recenzje i w tej chwili daje wiele więcej zespołowi niż Lucas. Do gry wciąż niezdolny jest będący coraz bliżej powrotu Flanagan oraz Enrique, a także Agger. Rodgers będzie musiał zadecydować, czy dać szansę gry od pierwszej minuty Sturridge’owi czy ze względu na jego niedawny powrót po kontuzji trzymać go na ławce rezerwowych i dać pograć w drugiej połowie.
Sędzią tego spotkania będzie Jon Moss.
Przewidywane składy:
Liverpool: Mignolet – Johnson, Skrtel, Sakho, Cissokho – Gerrard, Lucas, Henderson – Coutinho, Suarez, Sterling.
Aston Villa: Guzan - Lowton, Vlaar, Clark, Luna - Delph, Westwood, Bacuna - Weimann, Benteke, Agbonlahor.
Komentarze (0)