García: Już zawsze będę czerwony
Wyobraź sobie uczucie, gdy twoje nazwisko jest wymieniane przez tysiące kibiców na całym świecie wśród elitarnych nazwisk klubu z Anfield. Czy uważasz, że możliwe jest podtrzymanie tego stanu na wiele lat po odejściu z drużyny?
Dla człowieka, który „przybył z Barcelony, by przynieść nam radość” marzenia stały się rzeczywistością. Siedem lat temu Luis García odszedł z Liverpoolu, spędzając wśród the Reds trzy sezony. Pomimo to jego piosenka regularnie śpiewana jest na The Kop.
Utwór ten powrócił wraz ze wzruszeniem podczas ostatniego tygodnia, a wszystko to za sprawą informacji o odejściu Luisa na piłkarską emeryturę.
Wróciły również wśród kibiców Liverpoolu wspomnienia dotyczące drogi do finału Ligi Mistrzów oraz horrorze przeciwko Milanowi, który odbył się w Stambule.
Kibice wysłali setki tysięcy wiadomości do 35-letniego piłkarza zaraz po tym, gdy usłyszeli o zakończeniu kariery, a zawierały one podziękowania, tęsknotę oraz obietnicę, że zawodnik na zawsze zostanie zapamiętany przez wszystkich w Liverpoolu.
– Kibice wiedzą co czuję do nich, Liverpoolu i tego miasta – podzielił się swoimi refleksjami kilka dni po decyzji o zakończeniu kariery García.
– Byłem dumny otrzymując szansę gry w tym zespole. Cieszę się, że przysporzyłem tyle radości fanom. Zamierzam być czerwony przez resztę swojego życia.
– Jestem szczęśliwy słysząc takie rzeczy. Fani wiedzą, co czuję. To nie jest proste zakończyć grę dla Liverpoolu.
– Po siedmiu latach oni wciąż śpiewają piosenkę o mnie. Wysyłają mi wiadomości, pytają co u mnie, gdzie obecnie jestem i kiedy wracam. Gra dla nich to jednak z najważniejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek miałem.
W 2007 roku Luis wrócił do swojego ojczystego kraju po raz drugi reprezentując zespół Atletico Madryt.
Jego piłkarska podróż obejmowała również Grecją oraz Meksyk, gdzie rozgrywał swoje ostatnie sezony profesjonalnej gry w piłkę nożną.
Obecnie, mając 35 lat García „nie żałuje niczego” przyglądając się swoim doświadczeniom. Wierzy on, że nastał teraz czas skupienia się na rodzinie i bliskich.
– Trudno było podjąć tą decyzję. Nie była ona łatwa – kontynuuje Hiszpan, który zagrał 18 razy dla swojego kraju i wystąpił w Mistrzostwach Świata w 2006 roku.
– Za mną wiele lat gry, treningów i spotkań. Ciężko jest to zakończyć. To wypełniało całe moje życie.
– Jestem jednak szczęśliwy patrząc na swoją karierą, gdyż grałem w wielkich klubach z wspaniałymi zawodnikami. To było trudne, jednak obecnie przechodzę na emeryturę i mogę zacząć myśleć o czymś innym.
– Grałem w piłkę nożną poza Hiszpanią od wielu lat, z dala od rodziny i przyjaciół. W ostatnim tygodniu myślałem o tym wszystkich mając ich blisko siebie.
– Rozmawiałem z nimi o tej decyzji i jest ona dobra. To najlepszy czas, by przestać grać w piłkę i skupić się na najbliższych.
– Czasem myślę o przeszłości i swojej ostatniej decyzji. Jestem jednak szczęśliwy i niczego nie żałuję.
Luis García zagrał dla the Reds 121 razy strzelając 30 bramek. Pięć z nich doprowadziło Liverpool do finału i wygrania Ligi Mistrzów w roku 2005.
Z pewnością kibice zapamiętają trafienia Luisa przeciwko Juventusowi w ćwierćfinale Champions League oraz Chelsea w półfinale tych samych rozgrywek. Poziom decybeli w L4 po strzeleniu bramki w meczu z the Blues był rekordowo wysoki.
– Byłem w wielkich klubach, ale grać dla Liverpoolu i wygrać Ligę Mistrzów to coś niesamowitego dla każdego piłkarza.
– Dostałem szansę gry w jednym z największych klubów świata i wygrać z nim Champions League.
– Wiem, że od tamtego czasu nie wygraliśmy żadnego tak cennego trofeum, ale dla mnie najważniejsze było stworzenie historii. Często oglądam ten finał.
– Wszystko miało wpływ na wygraną. Świetny zespół, dobre stosunki między piłkarzami i menadżerem. Wszyscy byliśmy rodziną. Łatwo było pokazać się od najlepszej strony.
– Grałem dobry futbol w Barcelonie, Atlético, a nawet i w Meksyku, jednak Liverpool wtedy był najlepszy, podobnie jak i moja forma.
– Trafienia przeciwko Juventusowi i Chelsea wszyscy będziemy pamiętać jeszcze przez długi czas.
Biorąc pod uwagę jak często piosenka o Luisie jest śpiewana na Anfield łatwo można zrozumieć, że pamięć o tych bramkach i samym piłkarzu wciąż jest świeża.
– Słyszałem tą piosenkę kilka razy oglądając mecz w domu – dodał García, który zadeklarował również swoje ambicja odwiedzenia stadionu Liverpool przed końcem sezonu.
Kibice będą wiedzieli, jak przywitać swoją dawną 10-tkę.
Komentarze (2)
Jak z główki kiedyś wsadził w LM to nawet bramka Luisa z WBA się chowa :d
Jedna z najbardziej charyzmatycznych postaci w historii :))
Luis Garcia, he drinks sangria :)